Jasny-notes-z-napisem-create-today

Z pamiętnika w biznesie online. Czego o tworzeniu kursu się nie mówi? [#053]

przez Monika Torkowska
Czas czytania: 23 min

Pamiętnik pozwala wejść w czyjeś przeżycia. Trochę w ten sposób traktuję ten odcinek – jako taki mały pamiętnik, do którego Ciebie zapraszam. Pamiętnik osoby, która rozpoczyna na boku swój biznes online i mierzy się z różnymi trudnościami.

Zapisz się: Spotify | Apple Podcasts | Google Podcasts | YouTube | RSS | wszystkie platformy

Wymienione w tym odcinku

Rzeczy do zrobienia po wysłuchaniu odcinka

Warto sprawdzić

Podkast do czytania

W tym odcinku

Ten odcinek nagrywam 22 kwietnia 2023 roku, czyli jakiś miesiąc, półtora miesiąca, może dwa – kto wie – przed oficjalną premierą mojego kursu online, czyli Akademii Skupienia na www.akademiaskupienia.pl [śmiech] Że taki autopromocyjny element zrobię. Nagrywam ten odcinek o 20:20 z kubkiem Anatola, czyli „kawy” zbożowej, mojej ulubionej, z mlekiem owsianym. Jest to mój czwarty odcinek dzisiaj, który nagrywam.

Jest to odcinek trochę podobny do takiego, który nagrywałam w sumie też rok temu, czyli odcinka, w którym opowiadałam o tym, jak rozważam zmianę pracy i złożenie wypowiedzenia wtedy, kiedy jeszcze nie mam nowej. Zrobiłam tutaj taki spojler, ale w sumie to też wynika z tytułu tego odcinka. Jeśli być może jesteś teraz w takim momencie życia to może warto sobie przesłuchać.

Idea jest taka – on będzie trochę inny, podobny do tego, o którym wspomniałam teraz – żeby podzielić się Z Wami, z Tobą tym, jak to jest kiedy człowiek pracuje nad swoim biznesem, nad swoją działalnością w moim przypadku po godzinach, czyli obok mając normalną pracę. To nie zawsze jest różowo, a często w internecie mam wrażenie, że trochę się mało mówi o tych ciemnych stronach.

Ja celowo nagrywam ten odcinek właśnie teraz, czyli kiedy pracuję jeszcze nad tym kursem, a właściwie nie tylko nad tym kursem, tylko jeszcze nad innym kursem mniejszym, który będzie dostępny niepublicznie. Teraz już być może jest dostępny publicznie, w sumie nie jestem pewna, bo nagrywam ten odcinek z wyprzedzeniem i nie wiem, kiedy będzie publikacja.

Nie wiem też, czy w ogóle to przedsięwzięcie i to, w co inwestuję teraz czas będzie miało sukces w tym pierwszym rzucie, w tej pierwszej edycji. Dlatego to uważam, że ma całkiem dużą wartość. Być może będzie miało dla Ciebie. Ma z mojej perspektywy dla mnie. Jeśli będzie miało wartość dla Ciebie to tym fajniej, bo nie mówię tego z perspektywy projektu, który się nie powiódł albo projektu, który odniósł moim zdaniem sukces, tylko z perspektywy osoby, która jest w niewiadomej.

Tu mi się przypomina odcinek, który nagrywałam w kontekście edukowania się o koszcie alternatywnym – to nie jest tak, że my płacąc za jakąś edukację to płacimy tylko pieniędzmi. My płacimy też innymi rzeczami. Płacimy czasem, energią, że nie zrobimy czegoś innego w tym czasie kiedy się będziemy uczyć. To jest trochę tak z robieniem czegoś po godzinach – czy to jest za kasę, czy to jest jako Twoje hobby to też jest kosztem czegoś.

Dzisiaj jest taka sobota, właściwie to kończy się ta sobota, że pogoda była naprawdę cudowna. Cieszę się, bo byłam na długim spacerze. Tedi, czyli mój pies się wybawił fantastycznie. Ja chyba z nim trochę mniej [śmiech], ale to myślę, że jest znajome osobom z psami, że nie do końca się na tych spacerach z psami super wypoczywa. Ale chociaż głowa mi odetchnęła i się słońcem nacieszyłam.

Miałam taką myśl, że to jest dla mnie taka sobota trochę pracująca. Poza tym, że był spacer, było wyjście na miasto na jedzonko, bardzo smaczne zresztą, jakiś miły czas dla siebie to pracowałam nad kursem, nad platformą na której będzie można się uczyć i nad tymi czterema podcastami. To jest tak, że bardzo często tej pracy, która jest do wykonania po prostu na zewnątrz nie widać. Potem jak coś komuś „się uda” to nie dostrzegamy tego, co za tym stało albo kiedy komuś coś nie wyszło to możemy sobie nie zdawać sprawy, ile ten ktoś w to włożył wysiłku i dlaczego jest mu/jej tak smutno, jeśli jest smutno.

Tak sobie filozofuję, bo te scenariusze, które się mogą pojawiać w naszej głowie i to, co sobie my myślimy o sytuacji drugiego człowieka bywa czasami po prostu nieadekwatne. To, co my widzimy to jest bardzo mały fragment i jeszcze przepuszczony przez naszą interpretację. Często porównujemy cudzą wystawę do swojego zaplecza. Nie wiemy co ten ktoś ma na zapleczu. Te oceny czy wnioski czasami bywają po prostu nieadekwatne do rzeczywistości. Ale my nie mamy szansy znać tej rzeczywistości i nigdy jej prawdopodobnie nie poznamy, bo nie siedzimy w głowie tej osoby.

Nawet jeśli kogoś obserwujemy w social mediach – to też jest coś, z czego sobie zdałam sprawę ostatnio, myśląc o tym, jaki w głowie mogą mieć obraz osoby, które mnie obserwują w social mediach i to było coś, co mnie skłoniło do nagrania tego podcastu, a ja i tak po tak pokazuję najtrudniejsze momenty – to to, że ludzie mało widzą tych trudniejszych momentów. Mało widzą tych sytuacji, w których jest wymagająco.

Podobnie jak zmieniałam kilka lat temu branżę na IT i miałam taki okres, gdzie po skończeniu moich pierwszych studiów po prostu nie szukałam pracy, a w biotechnologii, którą wtedy skończyłam… To jest taki wtedy dosyć newralgiczny moment, bo wszyscy ruszają w rynek i osoby, które chciały się dostać do jakichś jednostek naukowych na doktoraty to są rekrutacje, więc rzeczy się dzieją. Ja wiedziałam, że jeśli mi się w tym IT nie uda to może dla mnie nic nie zostać. A przynamniej będę musiała wtedy poczekać, żeby coś dla mnie zostało później.

Wyobrażam sobie, że to może być dla osób z boku coś, o czym nikt nie myślał, a ludzie widzą tylko efekt, że poszło w tym IT i to był dobry ruch, jest czego zazdrościć. Nie powiem, był to dobry ruch, jestem z niego zadowolona i jest to branża, w której się nam powodzi dobrze. Natomiast to, czego wielu z nas nie dostrzega to to, czym trzeba było zapłacić. A czasami to jest na przykład cena w postaci stresu.

No właśnie. Pracując teraz nad Akademią Skupienia, bo teraz kiedy nagrywam ten podcast to jeśli chodzi o wideo do Akademii Skupienia to nie mam jeszcze żadnego. Nagrałam mniejszy kurs, o którym mówię, który się składa z kilkunastu lekcji. Do samej Akademii Skupienia mam rozpisaną całą agendę, konspekty praktycznie do wszystkich lekcji.

Do niektórych lekcji z pierwszego modułu scenariusze, bo jeszcze nie jestem pewna jak Akademię będę nagrywać, a chcę coś zmienić w stosunku do nagrywania pierwszego kursu, bo to było dosyć trudne i wymagające, więc robiąc takie drobne progresy chcę sobie usprawnić trochę proces i przetestować nowe podejście. Ale fakt jest taki, że żadnego video jeszcze nie mam.

To, czego doświadczam regularnie, praktycznie codziennie to jest taka sinusoida. To nie jest może sinusoida nastroju, ale taka sinusoida troszeczkę emocjonalna wynikająca z tego, że raz mam ekscytację, że to robię i że to będzie takie super, a innym razem sobie myślę, że nie, to jednak nie będzie takie super albo ludziom się nie spodoba albo ludzie nie będą mieli efektów.

Chociaż myślę, że tak naprawdę na poziomie logicznym nie bardzo jest ku temu podstawa, bo tam są odwołania do badań naukowych, te strategie są sprawdzone, to wszystko jest bardzo przemyślane. Naprawdę, ja nad samym programem tego kursu siedziałam chyba z 2 miesiące. On jest zrobiony na podstawie ankiet.

No właśnie – to jest coś, co ja wiem, że zostało wykonane. Ja wiem, że jak się patrzy z boku to można mieć wrażenie, że ten temat się ciągnie jak flaki z oleje, ale ja wiem ile za tym było. Za tym też stoi trochę wycieńczenie umysłowe na co dzień, które potęguje tę sinusoidę. To jest tak, że ma się trochę mniej wtedy zasobów psychofizycznych.

Co jest ciekawe – jeśli zmienię kontekst, w jakim używam tego umysłu, czyli się przełączę na programowanie, rzeczy związane z IT to już się mam spoko, to ja nie mam tego wycieńczenia. Muszę w ogóle zgłębić ten temat, bo to też może być kwestia biegłości, bo w IT jestem 6 lat. Mam tego doświadczenia projektowego całkiem sporo.

W tej firmie, w której obecnie pracuję nie pracuję super długo, natomiast już się w moim mózgu ustabilizowała względnie ta zmiana [śmiech] i się stresuję mniej niż na początku, więc jest mi po prostu łatwiej niż było na przykład rok temu. W kontekście nagrywania video do kursu, tworzenia kursu, tworzenia produktu premium płatnego, gdzie jest cały temat związany z platformami, płatnościami, zakładaniem firmy – to jest wszystko nowe. Ja tego nie znam. Każda rzecz jest bardziej wycieńczająca.

To jest trochę tak jak nagrywałam pierwszy podcast. Ja pamiętam, że byłam wykończona umysłowo, energetycznie po tym pierwszym odcinku, ale podobało mi się, tylko byłam wykończona. A teraz zrobiłam sobie dłuższą przerwę po trzecim odcinku, żeby podgrzać tego nieszczęsnego Anatola. [śmiech]

Swoją drogą to nie jest odpowiedni płyn do nagrywania podcastów – trochę gorzej się mówi. A to taki mały offtop. Warto pić odpowiednie rzeczy, żeby głos był lepszy. To tak Wam zdradzę zakulisowo. Dzisiaj się mam tak, że zdecydowałam, że ja tego Anatola chcę. [śmiech] Może mnie ktoś zaraz poprawi, ale zauważyłam, że jest trochę inaczej jak się pije takie coś.

O czym to ja mówiłam? Zakręciłam się teraz w akcji, jak się skupiłam na Anatolu. Kto mnie obserwuje na Instagramie – tam jestem jako monika.torkowska – ten wie, że ten Anatol się pojawia non stop i ja go piję codziennie. To jest element dla mnie relaksu, a mam wrażenie, że pracując nad Akademią Skupienia to jeszcze więcej tego Anatola piję.

Już wiem! Wszystko jest nowe i wymaga ode mnie więcej skupienia, dużo więcej wysiłku. Kiedy się nagrywa video i patrzy się w kamerę to też jest inaczej. Po prostu inaczej się człowiek ustawia. Inaczej jest jak człowiek stoi. Ja ten krótki kurs nagrywałam stojąc i nagrywałam ciągiem w jeden cały dzień i nogi mi odpadały. To też był jeden z błędów, które popełniłam. Ja po prostu o tym nie pomyślałam wcześniej. Właśnie tych rzeczy, o których się nie pomyślało wcześniej, bo nie miało się jak pomyśleć, nie miało się skąd o tym wiedzieć jest cała masa.

Dlatego to wszystko się trochę wydłuża, bo są zwykle niedoszacowania w tym ile coś zajmuje. To nie jest żadne nadzwyczajne zjawisko. To jest klasyczne zjawisko złudzenia planowania, które ma mniejszy wpływ wtedy kiedy zaczynamy mieć punkt odniesienia – czy to własny, czy robimy już coś któryś raz, czy to mamy od kogoś. Nikt nie zobaczy tego, że czasem Cię łapie niemoc, że jest Ci trudno, że nie masz pojęcia jak coś zrobić i nie masz kogo spytać.

Właściwie to jeśli nie masz kogoś, kto się zajmuje biznesem tego typu to możesz nawet nie mieć komu się pożalić. Myślę, że dlatego powstają grupy wsparcia. Wiele, wiele lat temu jacyś myśliciele, filozofowie mieli jakieś swoje kręgi i się spotykali i wymieniali się przemyśleniami i wnioskami. Teraz byśmy to nazwali mastermindem. [śmiech]

Pewnie jak tego słuchasz to już skończyłam się certyfikować jako profesjonalna moderatorka mastermindów w wersji premium. Jak to nagrywam to jestem po pierwszym webinarze merytorycznym i jest to mega, mega fajna rzecz. Mastermindy to jest potęga.

Ja teraz nie mam takiego regularnego swojego mastermindu, ale już czuję, że mi brakuje. To jest nieoceniona pomoc w roli przedsiębiorcy, przedsiębiorczyni i kogoś, kto wchodzi do biznesu albo ma ochotę rozwijać sobie na boku coś swojego. Nawet jeśli to ma być drobne albo nie wie jakie będzie – to o mnie. Niczego nie zakładam. Nie zastanawiam się nad tym.

To, co mi towarzyszy w głowie to to, że chcę mieć z tego satysfakcję i chcę, żeby ludzie mieli efekty i mieli fajniejsze życie. Jestem przekonana, że to, co robię może temu służyć. Podcast, choć bezpłatny pełni taką funkcję. Wiem to z Waszych wiadomości na to, co mówię.

Jest mi zawsze przeogromnie miło jak ktoś do mnie napisze na Instagramie albo na maila parę słów – zawsze jestem wzruszona. Kolejny offtop, ale mówiłam, że to będzie trochę inny podcast i bardziej pogadankowy, osobisty, z przemyśleniami.

Czasem się zastanawiam co będzie, jak nie wyjdzie? Jak wyjdzie to jest takie fajne stwierdzenie, że to jest premia za ryzyko. Robienie takich rzeczy jest pewnym ryzykiem. Szukam teraz sensownego słowa, żeby to nie brzmiało dramatycznie, bo nie jest to moją intencją.

Chodzi o to, że tym ryzykiem jest to, że inwestuje się chociażby czas. Ale nie tylko czas, bo część rzeczy trzeba kupić i one muszą być zapłacone. Trochę kasy na to idzie. Jest jakieś prawdopodobieństwo, że to może pójść w piach. Ale jeśli przedsięwzięcie okaże się spoko to to będzie premia za ryzyko, które wcześniej podjęłam.

Ale pytanie: co jeśli nie wyjdzie? Jeśli nie wyjdzie to trudno. Zadawałam sobie takie pytanie co to znaczy, że nie wyjdzie? Co najgorszego może się stać? Jak ja sobie tak pomyślałam o tym najczarniejszym scenariuszu to mój mózg wymyślił taką sytuację, w której wszyscy, którzy kupią – dobra, może też nikt nie kupić, to też jest jakiś smutny scenariusz.

Może to jest nawet gorszy scenariusz, nie wiem. [śmiech] Ale w pierwszym momencie wymyśliłam taki scenariusz, w którym wszyscy, którzy kupią będą niezadowoleni i skorzystają z gwarancji satysfakcji, którą ja przy tym produkcie daję.

A daję naprawdę ekstra – taką mam w planach dać naprawdę ekstra gwarancję satysfakcji, bo tak bardzo jestem przekonana, wtedy kiedy nie zaliczam tych swoich dołów mentalnych, że ten produkt jest dobry i że ja go zrobię najlepszej jakości na jaką mnie w tym momencie, w którym jestem i z moją obecną wiedzą stać. No i że będą chcieli zwroty i stracę te całe zainwestowane pieniądze i czas, przede wszystkim czas.

Ale z innej strony – czy to znowu jest taki najczarniejszy w ogóle ever scenariusz? No też niekoniecznie. Przecież jest wiele osób, którym pierwsze przedsięwzięcia nie wyszły, były klapą. Tylko sęk w tym, że oni się nie poddali i po prostu wyciągnęli jakieś wnioski. Jeśli się okaże, że to nie wyjdzie to takie po prostu wyciągnę i zrobię następnym razem coś inaczej. I tyle.

Pytanie – czy to jest w ogóle czarny scenariusz? Pytanie – czy to nie tak w sumie wygląda życie? Czy to nie tak się dzieje? Można takich sytuacji uniknąć ucząc się od najlepszych, co też staram się zresztą robić, ale to nie jest gwarancją sukcesu. Po prostu.

Jak to mówią – wszystko jest trudne, zanim stanie się proste. Czytałam w tym roku fantastyczną książkę gościa, który napisał „Esencjalistę” – Greg McKeown napisał inną książkę „To proste”. Jedno pytanie z tej książki w ostatnich tygodniach staram się sobie często do głowy przywoływać. A to pytanie brzmi: „A gdyby to mogło być proste to jakby to miało być zrobione?” Tu możesz sobie dopowiedzieć co tam chcesz. To jakby to miało wyglądać? To jakby to miało działać? To jaką ja bym decyzję podjęła?

Liczba decyzji nawet takich drobnych z pierdołami, które są do podjęcia to one po prostu są do podjęcia. Czy Ci się to podoba czy nie – nawet jakbyś je się chciało zignorować to nie ma jak, po prostu one są do podjęcia jest naprawdę przytłaczająca. Kiedy ja sobie rozpisałam na tygodnie – ja rozpisywałam to w systemie 12-tygodniowym. Jeśli nie kojarzysz to zachęcam do wygooglania. Chodzi o to, że się planuje w perspektywie 12 tygodni każdy tydzień. To jest trochę inaczej niż kwartalnie, bo kwartalnie planujemy bardziej per miesiąc. To tak w mojej definicji, przyjmuję takie rozróżnienie.

Jak ja sobie to rozpisałam na 12 tygodni to pierwsza moja myśl, a ja naprawdę jestem całkiem sporo zorganizowaną osobą [śmiech] – jakkolwiek to teraz brzmi w podcaście i z ust osoby, która zajmuje się tematem produktywności [śmiech] i miałam takie: ja pierdzielę, ile tego jest, to jest dramat. To jest właśnie ta sytuacja, kiedy stety niestety uważam, że umiem dobrze rozpisywać projekty.

To nie znaczy, że nie jestem narażona na jakieś błędy poznawcze, że nie dotyczy mnie zupełnie złudzenie planowania i zawsze wszystko… Nie, nie. Posiadam trochę więcej po prostu umiejętności w tym zakresie i unikam dzięki temu typowych błędów. Czyli stosuję strategie, które pozwalają mi pozbyć się takiego efektu, że my tak rozpisujemy, że mimowolnie pomijamy jakieś rzeczy, bo one się wydają małe, drobne: a to tam się kiedyś zrobi.

Potem się okazuje, że tych małych rzeczy: a to tam się kiedyś zrobi jest tak dużo, że one potrafią zajmować bardzo dużo czasu. Jak się robi coś pierwszy raz to jeszcze się bardzo często nie wie, ile one tego czasu zajmują.

Jak ja sobie rozpisałam to przedsięwzięcie pod tytułem Akademia Skupienia to poczułam przytłoczenie. Mi się to naprawdę bardzo rzadko zdarza, ale taki był tutaj efekt. Mogę się podzielić tym z mężem – pewnie że tak. Ale to nie zmienia tej listy. Mogę część rzeczy oddelegować i tak też zrobiłam, ale to nie sprawia, że nagle to się staje proste i masz poczucie, że pstrykniesz palcem i to jest i pójdzie gładko.

Wracając – lubię sobie zadawać to pytanie: a gdyby to mogło być proste, to jakby to wyglądało, jakbym to miała zrobić? Nie zawsze odpowiedź na to pytanie jest łatwa. Czasami odpowiedź na to pytanie wiąże się z tym, że idziesz na jakiś kompromis ze sobą, bo nagle sobie zdajesz sprawę, że Twoje perfekcjonistyczne zapędy są trochę bez sensu, ale jednak chciałabyś w to pójść, ale z rozsądku nie idziesz. I to jest takie meh, i to Cię uwiera. I sobie z tym uwieraniem zostajesz, i musisz sobie z tym poradzić, bo nikt tego za Ciebie nie zrobi.

To pytanie wytrych potrafi zmienić spojrzenie. Ja przyznaję – zauważam emocje, rozkminiam chwilę, czy te moje myśli mają w ogóle sens z mojej perspektywy. Wiadomo, to jest subiektywne. Czy to są jakieś – jak to mawia Andrzej Tucholski – pierdy mózgu, bez sensu. Zwykle lecę dalej.

Ale nie chcę tego zupełnie zostawiać, bo jestem nauczona ignorowania sygnałów z ciała, olewania swoich emocji. To też na psychoterapii potrzebowałam sobie trochę nad tym popracować, bo ja w ogóle nie kminiłam, że odczuwam złość. To było dla mnie chyba największe odkrycie terapii. Opowiadałam o tym w jednym z odcinków – będzie link w notatkach i będzie sobie można posłuchać o moich odkryciach.

Lubięteż takie techniki wizualizacyjne – one są bardzo przydatne moim zdaniem kiedy jest nadmiar myśli, z którymi w sumie nie wiadomo co zrobić. Można sobie korzystać z kartki i robić z niej myślodsiewnię. Ale techniki wizualizacyjne jak bardzo skuteczne tak niedocenione i trochę nad tym ubolewam. Chciałabym je trochę spopularyzować, bo niestety, tak jakoś ludzie do nich podchodzą trochę… Ja to nazywam takim syndromem wąskich oczu, czyli z takim sceptycyzmem. To, co ja sobie czasami robię to wyobrażam sobie taką płynącą wodę, na niej są liście, które płyną z tą wodą albo takie łódeczki.

Właśnie na nie można wrzucać te swoje myśli, które sobie odpływają. To jest bardzo fajne ćwiczenie trochę relaksacyjne. Też może poprawiać skupienie, uważnościowe, pozwala być tu i teraz i dać przestrzeń tym myślom, które i tak są w mojej głowie. Pytanie jest do mnie: co ja z nimi zrobię? Takie pozwolenie im pobyć, a potem sobie odpłynąć, czyli zauważyć je i pozwolić im odejść, a właściwie to trochę się ich pozbyć, bo to ja sobie wkładam na tę łódkę czy na ten liść jest bardzo uwalniające.

Jest to fantastyczny sposób na uspokojenie myśli i poprawę skupienia, więc bardzo polecam. Nie trzeba o tym nikomu opowiadać, to się dzieje w Twojej głowie. Znajomym przy pizzy bym nie… Chociaż nie – mam takich znajomych, którzy by chętnie słuchali o takich rzeczach. Ale jakbym się miała spotkać z jakimś dawnym znajomym randomowo gdzieś na mieście to pewnie bym nie opowiadała, że wkładam swoje myśli na liść, bo to mogło być dziwne. [śmiech]

Zmierzam trochę do brzegu. To jest taki odcinek, który ma trochę być może stoicki, rzucić trochę inne światło na taki temat jakim jest robienie czegoś swojego, gdzie to nie jest tak, że ktoś Cię będzie trzymał za rękę, gdzie ktoś jest nad Tobą i Ci powie co ma robić, tylko to Ty decydujesz.

To jest największa trudność w tym. Mówi się o tym, że jest coś takiego jak samotność przedsiębiorcy, samotność przedsiębiorczyni. Mastermindy podobno są odpowiedzią na to. Trochę tak. Ale to nie jest tak, że świat na zewnątrz ma wgląd w nas. Co to byłby za świat?

Jeśli mamy jakieś trudne sytuacje będąc na etacie, pracując dla kogoś to w sumie inni też nie widzą tych trudności. Ale mam wrażenie, że jak robi się coś swojego to – przynajmniej w mojej głowie – się jakoś tak troszkę inaczej wybijało. Miałam trochę zaburzony obraz postrzegania tego.

Robisz sobie swoje rzeczy, sama sobie rządzisz, fajnie, fajnie i jest szansa na to, żeby lepiej zarabiać, bo jak to dobrze zrobisz to można skalować, a tu masz za godzinę czy za zlecenie – z boku patrzymy na to w sposób trochę zakrzywiony. Na pewno się nie ma pełnego obrazu i pełnego oglądu na tą sytuację. Doświadczyłam tego bardzo mocno teraz. Wydaje mi się, że jak zmieniałam branżę… Tylko właśnie – wydaje mi się.

Nasze wspomnienia potrafią być twórcze, pamięć potrafi być twórcza, więc mamy tendencję tak generalnie do tego, żeby tych zdarzeń przeszłości nie pamiętać aż tak dobrze najtrudniejszych rzeczy. Chociaż to też nie dotyczy wszystkiego. Wydaje mi się, że jak wchodziłam do IT to jednak aż tak ciężko mi w tych pierwszych miesiącach pracy nie było jak bywa mi teraz, ale też byłam zupełnie inną osobą. I to dobrze, że byłam inną osobą.

Ten odcinek może brzmieć tak, że ja się trochę żalę. Może się trochę żalę. Ale bardziej dzielę się takim zestawem przemyśleń i odczuć, na które można w sieci rzadko trafić. Podobnie jak było z tematem składania wypowiedzenia, kiedy się nie ma nowej pracy i wie, że się rzuca to wypowiedzenie nie wiedząc co dalej. Ja też nie wiem co dalej. [śmiech]

Jak każda osoba, która robi coś swojego, bo nie wiem jaki będzie efekt tego. Być może jak już skończę tę pierwszą kampanią to Wam powiem i nagram kolejny odcinek albo jakiś kawałek dokleję do tego, żeby była kontynuacja historii. A może nie, zobaczę. [śmiech]

Przyznaję szczerze, że wchodziłam w to mając świadomość tego, że może być wymagająco i że będzie to mnie sporo kosztować różnych rzeczy. Nie mam na myśli tutaj pieniędzy, ale emocjonalnie, że będę potrzebowała jakieś rzeczy sobie w głowie przepracować i że będę robiła rzeczy nowe, będę się ich uczyła, ale chyba nie zdawałam sobie sprawy, że tak dużo rzeczy związanych z pewnością siebie, z samooceną, z samokrytycyzmem, z perfekcjonizmem to obnaży. To jest bardzo dobre doświadczenie.

Czasem sobie myślę, że o Jezu, jakbym wiedziała, że jest tak ciężko to bym się może nie zdecydowała. Teraz jak mam się w miarę okej, teraz kiedy nagrywam ten podcast to mówię, że warto się na to decydować, bo to, czego się dowiedziałam o sobie i czego doświadczyłam teraz do tego momentu, kiedy ten kurs jeszcze nie jest live to jest bardzo cenne, bo nie byłabym w stanie w inny sposób sobie stworzyć warunków do tego, żeby być w takim stanie, żeby w ogóle takie przemyślenia mi przyszły do głowy.

To jest ogromna wartość tak po prostu z doświadczania życia, z doświadczania różnych jego aspektów. W sumie co to jest za życie, kiedy go nie doświadczamy w różny sposób jego odcieni? Tą filozoficzną myślą zakończę ten odcinek. Bardzo serdecznie Ci dziękuję za wspólnie spędzony czas i zapraszam Cię na kolejny, już chyba mniej rozkminowy odcinek. Do usłyszenia za 2 tygodnie!

Jeśli podoba Ci się ten odcinek – dołącz koniecznie do osób czytających mój newsletter i odbierz dostęp do materiałów dodatkowych ?

Sprawdź ?

Bezpłatne planery tygodniowe gotowe do druku: tutaj.


Zdjęcie: Calista Tee


Niektóre linki na stronie mogą być afiliacyjne. Jeśli wejdziesz przez taki link na stronę sprzedawcy i dokonasz zakupu otrzymam gratyfikację (nie wpływa to na cenę dla Ciebie). W ten sposób wspierasz moją pracę. Dziękuję!

Przeczytaj też

Zostaw komentarz

Strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Ok, lubię ciasteczka Czytaj więcej