Masz poczucie, że ciągle odhaczasz zadania z listy i robisz co w swojej mocy, żeby ona w końcu zmalała, a na nią ciągle wpływają nowe rzeczy albo w ogóle już jesteś w takim momencie, że nie masz ochoty na nią patrzeć, bo ona tylko rośnie i masz poczucie, że serio, nie maleje, więc może lepiej robić nic?
Dzisiaj o powodach takiej sytuacji, czyli dlaczego ciągle się nie wyrabiamy.

Świat rzuca nam pod nogi tysiące wskazówek co robić i jak żyć. A ja jestem absolutnie przekonana, że można (i warto) znaleźć własną ścieżkę. Sensownie zarządzać sobą w czasie. Działać inaczej. Produktywnie, ale bez spiny. Że między jedną wskazówką zegara a drugą nie zdążysz wypić i tak zimnej już kawy. Że to osiągalne nauczyć się odpuszczać kiedy warto, robić kiedy trzeba i odpoczywać jak chcesz.
⠀
Między wskazówkami to podcast dla osób, którym stan przepracowania nie jest obcy. Jeśli zaczynasz prowadzić swój biznes po godzinach, tworzyć własną markę w Internecie lub zmieniasz branżę tak, jak ja kiedyś i Twój dzień pracy nie kończy się wraz z pojawieniem się wskazówki zegara na godzinie 16 – zapraszam.
⠀
W podcaście poruszam tematy takie, jak: produktywność, zarządzanie sobą w czasie, rozwój osobisty, psychologia, budowanie marki, działalność online, organizacja pracy, planowanie, zdrowie psychiczne, zdrowie fizyczne, szeroko rozumiany życiowy dobrostan.
⠀
Na stronie https://monikatorkowska.com znajdziesz notatki do wszystkich odcinków i wersje do czytania Jeśli chcesz więcej – zapisz się do mojego newslettera na https://monikatorkowska.com/newsletter. Otrzymasz informacje o nowych odcinkach, niepublikowane treści, a także dostęp do materiałów dodatkowych dla wybranych odcinków.
📧 Piszę (podobno 😉) fajne listy. Też je chcesz? Zapisz się: https://monikatorkowska.com/newsletter
Skreślisz jedno zadanie z listy, pojawia się pięć kolejnych. Pojawia się poczucie, że się nie wyrabiasz. Ciągle. W 87. odcinku podcastu Między wskazówkami posłuchasz o tym, z czego wynika bycie w niedoczasie.
Notatki i pełny opis odcinka: https://monikatorkowska.com/087
🔥 Darmowy ebook „Jak odciążyć głowę z nadmiaru spraw w czterech krokach”: https://monikatorkowska.com/ebook
Lubisz mój podcast? Wesprzyj dowolną kwotą tutaj 👉 https://bit.ly/3GGWkw0
💁♀️ Bądźmy w kontakcie:
👉 Instagram: https://monikatorkowska.com/instagram
👉 Blog: https://monikatorkowska.com/
👉 Facebook: https://monikatorkowska.com/facebook
👉 YouTube: https://monikatorkowska.com/youtube
📧 kontakt(at)monikatorkowska.com

Wymienione w tym odcinku
Warto sprawdzić
Podcast – Diagnoza ADHD po trzydziestce. Moja historia [#078]
Podcast – „Mam tysiąc projektów w głowie i chcę zrobić wszystko”. Jak wybrać, od którego zacząć? [#075]
Podcast – Słomiany zapał czy świadome odpuszczanie? Rzeczy, które przestałam robić [#072]
Podkast do czytania
W tym odcinku
- Życie i rzeczy się dzieją cały czas
- Wybór jest za duży
- Złudzenie planowania
- Nasz poziom energii nie jest stały w ciągu dnia
- Śniadanie też zajmuje czas
- Uwzględnij puste przestrzenie
- Branie na siebie nie naszych rzeczy
- Robimy rzeczy, które mogłyby być nierobione
Dzisiaj o niewyrabianiu się, czyli takim stanie, który nie wiem, czy zna każdy z nas, ale mam wrażenie, że zna większość z nas. A przynajmniej takie sytuacje w swoim życiu, kiedy się nie wyrabiamy. O ile są to sytuacje raz na jakiś czas, to ja bym pewnie powiedziała, że to jest normalna część życia, normalny cykl i fluktuacje. Ale jeśli to jest dosyć permanentny stan, to może być coś niepokojącego. Albo przynajmniej coś takiego, co na dłuższą metę wcale nam nie sprzyja i raczej zbliża nas do tego, że będziemy coraz bardziej zmęczeni/zmęczone, że będzie nam się coraz trudniej skupić.
Mam poczucie, że życie w takim stanie ciągłego niewyrabiania się w pewnym sensie obniża jakość życia. Ale to może być moje postrzeganie rzeczywistości. Chociaż dobra, teraz inna racjonalna część mózgu myśli sobie, że ciężko, żeby to było komfortowe na dłuższy moment. Ale dobra, ucinamy filozofię, bo zacznę tutaj filozofować. Dzisiaj mam jakiś specyficzny nastrój. Żeby nie wchodzić za daleko, tylko w to, co konkretnie chcę powiedzieć, to lecimy z tematem.
Jest wiele powodów dla których się nie wyrabiamy i dla których to może być ciągły stan w naszym życiu – dzisiaj chcę o kilku z nich pogadać do Was. Zacznę od takiego być może nie do końca oczywistego, ale od takiej myśli, która może nam towarzyszyć, że w ogóle jest możliwy stan roboty skończonej i wyczyszczonej listy zadań.
Ja wiem, że to nie jest punkt, który sprawia sam z siebie, że rzeczy nam się nawarstwiają, ale sprawia to, że nasze postrzeganie tych rzeczy, które są do zrobienia jest inne. Z mojej perspektywy niekoniecznie sprzyjające.
Zwróćmy uwagę na to, że jeśli mamy w głowie taką myśl, że da się w jakiś magiczny sposób osiągnąć taki stan, gdzie lista – mam na myśli lista globalna twoich rzeczy do zrobienia – może kiedyś być pusta to to jest pewna utopia, do której dążenie może skończyć się moim zdaniem jedynie frustracją.
Życie i rzeczy się dzieją cały czas
Ma to całkiem logiczne powody. Tym powodem jest po prostu życie i to, że rzeczy się dzieją, że czas upływa. Jeśli się zrobiło jeden przegląd samochodu, to on nie wystarcza na całe życie i pojawia się kolejny. Jeśli raz wyrzuciliśmy śmieci, to za parę dni one znów będą do wyniesienia. To jest kolejna rzecz, która się pojawia na liście.
Jakbyśmy tak spojrzeli z perspektywy energii i teraz błagam, niech ktoś, kto się zna na fizyce mnie nie ciągnie za uszy, że pewnie mówię coś merytorycznie złego – jeśli mamy układ w pewnym porządku, to żeby on w tym porządku pozostał, to potrzebujemy do niego dostarczać energię, bo entropia istnieje. Bo nieład się robi łatwiej. Bo rzeczy na listę wpadają łatwiej niż z niej wypadają. Kurna, ale zafilozofowałam. Mam nadzieję, że to nie było zbyt kosmiczne.
Rozumiecie o co chodzi. Nie da się zrobić tak, żeby jedynie rzeczy z listy uciekały. Po prostu nie ma. Nawet jeśli na poziomie świadomym zdajemy sobie z tego sprawę, to czymś innym jest wiedzieć, a czymś innym jest czuć. Mam nadzieję, że wyłapałeś/wyłapałaś tę subtelną różnicę.
Czuć to znaczy w tym kontekście w pewnym sensie się pogodzić i nie dążyć do niemożliwego. Towarzysząca nam myśl, że jest możliwe coś takiego magicznego zrobić, żeby wszystko mieć zrobione jest tym, co moim zdaniem bardzo dokłada do piecu w takim poczuciu, że my się nie wyrabiamy. W narastaniu tego napięcia wewnętrznego, że jesteśmy ciągle do tyłu, że ciągle jest coś do zrobienia.
W momencie kiedy człowiek jest trochę bardziej pogodzony z tym, że tak w życiu jest, że ciągle jest do zrobienia – dobrze byłoby, żeby tego nie była tona, to jest inna sprawa – i okej, rzeczy z tej listy schodzą, dochodzą, nowe obowiązki, rzeczy się wżyciu zmieniają, inne rzecyz teraz będę miała na tej liście itd…
To być może nawet słyszysz w tym, jak ja to opowiadam… Ja to przynajmniej tak to teraz czuję, że jest w tym trochę więcej powietrza. Ten balon nie jest taki napięty. To jest coś, od czego moim zdaniem absolutnie warto wyjść.
Jeśli towarzyszy nam taka myśl, że będziemy dążyć do tego magicznego stanu, to niezależnie od tego, ile tych rzeczy faktycznie na liście będzie, to napięcie będzie zawsze. To poczucie niewyrabiania się zawsze będzie wtedy nieadekwatne do tego, co faktycznie się na tej liście znajduje. Jestem ciekawa, jak Ty o tym myślisz teraz. Zawsze można mi dać znać w komentarzu na YouTube, na Spotify albo na kontakt@monikatorkowska.com. Ja lubię Wasze przemyślenia.
Wybór jest za duży
Druga rzecz – też związana trochę z naszym światem, z postrzeganiem świata, potem przejdziemy do takich bardziej organizacyjnych rzeczy – wybór jest za duży w stosunku do naszych możliwości i za duży w stosunku do tego, jaki jest dostępny czas. W związku z tym, że mamy świadomość tego, ile rzeczy można robić, ile książek można przeczytać, ile filmów można obejrzeć, ile ciekawych rzeczy jest do zrobienia, to może się pojawić taka potrzeba, żeby zrobić wszystko.
Albo takie uczucie straty, że czegoś nie robimy, a byśmy mogli. Inni robią, a my nie robimy. To jest odrobinkę filozoficznie i troszeczkę gorsze. Dla mnie za taką myślą kryje się troszeczkę taka świadomość i pogodzenie się z własną śmiertelnością. Jakkolwiek to brzmi. Nie spodziewałabym się, że będę w podcaście o takich rzeczy mówiła. Z upływem czasu i z tym, że ciężko jest mieć wszystko, a przynajmniej w danym momencie. A bardzo często byśmy chcieli mieć już natychmiast.
Nie mówię tego z wyrzutem. Właściwie to opowiadam pewnie o sobie, bo ja też bym chciała wszystko i już. Mój niecierpliwy umysł raczej ma takie tendencje niż pełne cierpliwości dryfowanie na tafli oceanu. No niekoniecznie.
Przy tym punkcie – jeśli to jest coś, co Tobie też dźwięczy, że może być o Tobie – bardzo polecam książkę „Cztery tysiące tygodni”. Bardzo dawno ją czytałam, jakieś 3 lata temu, natomiast ona była bardzo ugruntuwająca, odrobinkę smutna, ale też otrzeźwiająca. Wspaniała rekomendacja. Na pewno po nią sięgnięcie. Torkowska mistrzyni promocji i reklamy.
Śmieję się. Wiem, że nie zarekomendowałam jej jakoś specjalnie, ale mimo wszystko uważam, że warto po nią sięgnąć i żeby troszeczkę bardziej refleksyjnie być w stanie spojrzeć na to życie i na to, jak my postrzegamy czas i robienie rzeczy w tym czasie. Robienie rzeczy w życiu ogólnie.
Nie będę jej tutaj streszczać. Uważam, że polecajka przy okazji tej książki jest jak najbardziej wskazana, więc o tym napotykam. Podsumowując punkt – kolejnym z powodów, dla których się nie wyrabiamy jest to, że jest bardzo dużo wszystkiego i pojawia się w nas poczucie, że my potrzebujemy po to wszystko sięgać, bo inaczej coś nas ominie.
Możemy rozbroić ten punkt z miejsca: tak, coś nas ominie. Elementem prawdopodobnie jakiejś dojrzałości czy radzenia sobie z życiem jest poradzenie sobie z tym uczuciem, że tak, coś nas ominie i prawdopodobnie nie da się inaczej. Wyjściem z tej sytuacji jest to, żeby wybrać co chcemy, żeby nas ominęło.
Złudzenie planowania
Idąc dalej – złudzenie planowania. Absolutnie uwielbiam złudzenie planowania. Czy to jest efekt psychologiczny? Nie jestem pewna, proszę mnie nie ciągnąć za uszy, czy tak to należy sklasyfikować. A, będzie to zjawisko. Chodzi o takie zjawisko, że jako ludzie jesteśmy słabi w planowaniu. W planowaniu budżetów i w planowaniu rzeczy w czasie itd. Najczęściej nie doszacowujemy.
Oczywiście, że są sposoby na to, żeby w pewnym sensie wymusić to lepsze planowanie, nauczyć się troszeczkę korygować te błędy myślowe, które po drodze w trakcie planowania czegokolwiek się pojawiają. Ale to jest inny temat. W sumie o tym, jak planować, żeby się trochę lepiej wyrabiać będzie w następnym odcinku. Do niego zapraszam, jeśli jest, a jeśli jeszcze nie ma, to będzie jako kolejny.
Złudzenie planowania sprawia, że na taczce mamy więcej niż taczka jest w stanie pomieścić. Albo że próbujemy wsadzić na tę taczkę więcej niż taczka jest w stanie pomieścić. Będę za tym, żeby sobie nie wyrzucać tego, że mamy taką tendencję, bo ona jest naturalna. [śmiech] To po prostu jest tak powszechnym zjawiskiem. Samo planowanie w sobie czegokolwiek jest dosyć trudne. Zwłaszcza jeśli nie mamy danych, a bardzo często danych nie mamy, do których możemy się odnieść.
To jest jeden ze sposobów na to, żeby trochę uniknąć złudzenia planowania. Ale bardzo często nie mamy do czego się odnieść, nie mamy własnego doświadczenia, bo robimy coś po raz pierwszy. Nawet samo posiadanie takiego doświadczenia niekoniecznie wystarcza do tego, żeby to złudzenie planowania wyeliminować.
Jeszcze jeśli mamy mózg z okablowaniem ADHD, to to postrzeganie czasu, odczuwanie czasu jest troszeczkę inne. Na przykład upływ czasu odczuwany przez daną osobę, kiedy jest coś nudnego jest wolny. Kiedy robimy coś super wciągającego i się odpala ADHD-owy hiperfocus to w ogóle czas nie istnieje wtedy w głowie.
Tak, oczywiście, osoby neurotypowe też mają inne postrzeganie czasu w momencie kiedy coś jest nudne, a inne, kiedy coś jest super interesujące. Natomiast chodzi o skalę. To jest tak jak z toaletą. Każdy z nas chodzi do toalety. Ale jeśli ktoś ma zapalenie pęcherza – przyjmijmy taką analogię, która pewnie nie jest do końca precyzyjna – to jednak chodzi do tej toalety trochę częściej. Jednak to doświadczenie będzie się trochę różnić.
W przypadku ADHD kwestia związana z planowaniem i odczuciem czasu – tak, też ma znaczenie. Jeśli jesteś po tej samej stronie co ja i również masz tak okablowany umysł, mózg, to miej proszę to na względzie. Będę zachęcała do dużej wyrozumiałości wobec siebie, bo to jest coś, na co na poziomie neurobiologicznym tak namacalnie nie mamy wpływu. Mamy wpływ na strategie stosowane potem. Muszę jakieś konkretniejsze nagrać te odcinki o ADHD, żeby trochę wyjaśnić pewne bardziej specyficzne, neurobiologiczne aspekty tego tematu.
Gdybym chciała to teraz super tutaj tłumaczyć, to obawiam się, że to nie byłoby odpowiednio ustrukturyzowane i odeszlibyśmy bardzo od tematu na który nagrywam. Mi by się nie podobało i Wam też by się nie podobało.
Nasz poziom energii nie jest stały w ciągu dnia
Wracając. Inną rzeczą, która jest bardzo powiązana ze złudzeniem planowania i z tym, że mamy poczucie, że się nie wyrabiamy to jest założenie nieświadome, ale że nasz poziom energii jest stały w ciągu dnia. A absolutnie nie jest. Nie kojarzę ani jednej osoby, która by powiedziała, że przez cały dzień ma taki sam poziom energii. A to, jak robimy rzeczy, czyli to na ile potem jesteśmy wyrobieni z tymi rzeczami ma bardzo duży związek z tymi poziomami energii. Jeśli cały dzień planujemy sobie w ten sposób jakbyśmy mieli stały poziom energii, a w pewnym momencie następuje spadek ten energii, więc rzeczy idą w innym tempie albo w ogóle trudno jest je zrobić, albo w ogóle trudno jest je zacząć, to logiczne, że przy tak zaplanowanym dniu nie wyrobisz się.
Jeśli ten schemat jest powtarzany ciągle, ciągle, bo nie dostrzegamy w ogóle tego schematu, nie myślimy kategorią: ej, przecież ja się mam różnie w różnych momentach dnia, to to może doprowadzać do takiego ciągłego… I to już nie będzie poczucie, to będzie fakt, że ciągle mamy tę taczkę przeładowaną albo ciągle nie jesteśmy w stanie zmieścić wszystkiego na tę taczkę i się nie wyrabiamy.
Jak ja to mówię – jedna godzina w trakcie pracy etatowej to nie jest ta sama godzina, którą masz po pracy, bo masz inny poziom energii. Inny nie zawsze znaczy niższy po pracy. W większości przypadków tak, ale czasami jeśli czeka Cię coś super ekscytującego, a w pracy masz luz, to po pracy możesz mieć nadal dużo energii. Być może nawet więcej niż w trakcie pracy. Celowo mówię, że inny. U każdego, w zależności od tego jaką mamy sytuację, to może wyglądać inaczej.
Śniadanie też zajmuje czas
Nie wyrabiamy się też dlatego, że żyjemy w jakimś takim przekonaniu albo towarzyszy nam wizja, że rzeczy codzienne, które nikt sobie zwykle na listę nie wpisuje typu: jedzenie śniadania, obiad, pójście pod prysznic itd. dzieją się przy okazji.
Ja czasami nawet widuję takie filmiki na YouTube, gdzie ktoś planuje swój dzień i pokazuje kalendarz – ja nie twierdzę, że to trzeba wpisywać do kalendarza – można, nie trzeba. Ale ja widzę ten kalendarz i widzę, że ktoś planuje w blokach, czyli że sobie wyznacza jakiś określony czas na różne czynności. Nie ma przerw pomiędzy tymi blokami i nie ma wpisanych właśnie takich rzeczy do kalendarza. Nie ma takich przestrzeni. Zawsze mój mózg się zastanawia, czy te bloki są wtedy na tyle wydłużone, że zakładają to, że gdzieś te rzeczy będą się działy po drodze, czy raczej na takiej zasadzie, że one kiedyś się wydarzą. A te rzeczy, które są rozpisane na określony czas, że one tyle mają zająć.
Jeśli tak, to sorry, nie da rady, to się nie zepnie. Matematyka tu mówi „nie”. Wiem, że mówimy o takich trochę prozaicznych rzeczach typu prysznic, toaleta, jedzenie itd. Jeśli będziesz mieć kiedyś chęć – zachęcam do większej uważności przez jakiś czas, żeby zobaczyć, ile nam faktycznie takie rzeczy zajmują – one naprawdę zajmują czas.
Jeśli takie rzeczy, które są dla Ciebie już bardziej wymagające… Chociaż jak jest nam ciężko psychicznie, to zrobienie sobie śniadania też jest ciężkim tematem. Ale mam nadzieję, że nie jesteś teraz w tym momencie. Chciałam podać jako przykład takie rzeczy bardziej kreatywne, które wymagają zaangażowania trochę większej ilości paliwa jeszcze mentalnego.
Jeśli tak na styk wszystko poumieszczamy, to zawsze będziemy w tym poczuciu, że się nie wyrabiamy. Inną rzeczą jest ot, że jak już nawet ktoś sobie korzysta z tego kalendarza i łałałiła i ma te bloki – a ja uwielbiam bloki w kalendarzu. Ale czasami jest taka tendencja, że zrobię sobie blok na ogarnianie faktur albo księgowych spraw. Powiedzmy że tam są trzy zadania do zrobienia. Wsadzamy sobie, że to będzie blok półtorej godziny. Ale jeśli my nie przekalkulujemy w głowie, czy pięć zadań, które daliśmy na dany blok, to faktycznie da się zrobić w półtorej godziny w sensowny sposób, to ten blok nie, nie będzie trwał półtorej godziny.
Ale jeśli jest bloczek, prostokącik w kalendarzu to jest tendencja do tego, żeby w niego napchać, ale nie zwrócić uwagi na to, ile będą trwały poszczególne prostokąciki w ramach tego większego prostokącika. Mam nadzieję, że nie tylko ja tak sobie wizualizuje w głowie te prostokąciki w kalendarzu. Mam nadzieję, że to brzmi w sposób jasny i klarowny co mam na myśli.
Uwzględnij puste przestrzenie
Będąc przy kalendarzu – to, na co warto zwrócić uwagę to… Śmieję się, bo robiłam tak kiedyś. Nie uwzględniałam takich pustych przestrzeni. To pewnie był czas, że żyłam z myślą, że dobrze jest mieć wszystko na styk. Odpowiadam od razu, że nie, niedobrze. A przynajmniej nie na dłuższą metę, bo się bateryjki szybko wyczerpują.
Będziemy się gorzej wyrabiać, jeśli nasz harmonogram dnia, tygodnia nie uwzględnia chociaż małych prześwitów pomiędzy rzeczami. Jeśli masz dosłownie spotkanie za spotkaniem. Ja wiem, że to nie zawsze Ty masz na to wpływ i to Ty o tym decydujesz, ale mówię w kontekście tych rzeczy, na które Ty masz wpływ. Czyli te rzeczy, które my sobie sami/same rządzimy.
To jest też taka tendencja – na fizjoterapii będę do 15:00, to między 15 a 15:30 zrobię zakupy. No dobra. Ale z fizjoterapii to trzeba wyjechać, do tego sklepu trzeba dojechać, więc nie będziesz o piętnastej, zaraz po wyjściu od fizjo, od razu w sklepie. Zanim wyjdziesz, to jeszcze pójdziesz do toalety, pójdziesz na parking, ruszysz do samochodu, po zaparkowaniu weźmiesz bilecik itd. Będzie 15:20, a nie 15:00.
Oczywiście, że nie chodzi o to, żeby wpisywać sikanie w toalecie do kalendarza, tylko chodzi o to, żeby ten kalendarz nie był taki zapchany. Żeby uwzględniać to, że my też potrzebujemy przestrzeni na tranzycję, na przemieszczanie się. Ale też na wejście w nowe zadanie, w nowy temat. To też jest coś takiego, o czym bardzo często nie myślimy, co zupełnie pomijamy.
Nie jesteśmy robotami. Mózg też potrzebuje swojego czasu. A szczególnie neuroatypowy mózg potrzebuje często takiego dodatkowego czasu na rozruch. Na to, żeby to paliwo się rozgrzało. Na to, żeby to paliwo w ogóle złapać. Warto to mieć w głowie. A bardzo często nie bierzemy tego pod uwagę.
Jeśli zsumujemy, że takich sytuacji, gdzie przełącza się nam kontekst w ciągu dnia, coś się zmienia, gdzieś idziemy, zmieniamy typ zadań – że tego jest całkiem sporo, to to jest bardzo duża komponenta dokładająca ciężaru do tematu pod tytułem: niewyrabianie się każdego dnia. Chyba że Twoje dni wyglądają w ten sposób, że przez cały dzień robisz dokładnie tę samą rzecz. Nie wierzę. [śmiech]
To, że brakuje pustych przestrzeni – po 15, 30 minut – że nie ma oddechu w tych dniach, to sprawia, że maleje nam przestrzeń na edytowanie w ogóle planów. To jest podcast, w którym ja nie będę Ci puszczać ściemy – jestem idealnym przykładem, ale za chwilę się z tego wytłumaczę, właśnie nietrzymania się tego, o czym mówię. [śmiech]
Dzisiaj po powrocie z treningu zadzwoniła do mnie rekruterka i miałam z nią rozmowę. Nie planowałam tej rozmowy, to był nagły telefon. Planowałam nagrać dwa podcasty, co się właśnie dzieje i później mam jeszcze inne spotkanie. Ja kończąc rozmowę, widziałam która jest godzina i miałam taką myśl: kurde, powinnam to przesunąć. Ale może jakoś upchnę dzisiaj. Dobrze byłoby upchnąć.
Dzisiaj właśnie tak upycham. [śmiech] No bardzo proszę, taki element szczerości ze strony Torkowskiej, że tak, dzisiaj nie edytowałam planów. Powiem szczerze, że zrobiłam to celowo. To jest właśnie taka gwiazdka do wszelkich reguł, którą można dodać – jeśli pewne zasady, które mamy w głowie albo dobre praktyki łamiemy w sposób świadomy, bo mamy w głowie pewną trochę wyższą intencją – ja zaraz powiem o tym, jaką ja w głowie miałam – to to jest wszystko spoko.
Jeśli to się nie dzieje tak non non stop. Jak się dzieje non stop, to doprowadza między innymi do takiego poczucia, że się ciągle nie wyrabiamy i ciągle gonimy. Moja intencja była taka, patrząc na kolejne dni, jak one wyglądają w tym tygodniu – żeby przyszłej Monice było łatwiej, to dzisiejsza Monika dobrze by było, żeby nagrała te podcasty dzisiaj.
Szczególnie uwzględniając współpracę z innymi osobami, z osobą, która będzie montowała i która potrzebuje tego materiału wcześniej. Mając jeszcze to na względzie, stwierdziłam: dobrze, to dzisiaj warto, żeby ten dzień się skończył troszeczkę później, żeby te plany były troszeczkę bardziej napięte właśnie z tego powodu. Ale się fuksnął dzień dzisiaj. Idealnie. Nie planowałam tego. [śmiech]
Branie na siebie nie naszych rzeczy
Jako klamerka punkt ważny i trudny to jest branie na siebie rzeczy, których w ogóle nie powinno być. Czyli rzeczy cudze, cudze oczekiwania, cudza wizja naszego życia, cudza wizja tego, co powinniśmy w życiu robić, co się powinno robić. Rzeczy, które tak naprawdę mają małe znaczenie, gdyby się nad nimi głębiej zastanowić, ale często tego nie robimy nieświadomie albo nie robimy tego intencjonalnie.
Czasami to bywa trudne zastanawianie się nad ważnością albo czasami w ogóle nawet niemożliwe. Tak trudne dla naszego umysłu, że jest wręcz blokada potem, bo wszystko jest tak samo ważne. Raczej nie jest, ale mózg czasami tak działa, że nie potrafi tego zrobić w ładny, naturalny i płynny sposób.
Robimy rzeczy, które mogłyby być nierobione
Czasami robimy rzeczy, które dają nam poczucie postępu, ale też by mogły nie być robione. Czasami robienie pewnych rzeczy jest sposobem na radzenie sobie na przykład z tym, że nie mamy pełnych informacji, nie wiemy jak coś zrobić. Być może wcale to nie jest Ci obce. Tu mi do głowy przychodzą najbardziej internetowe tematy, bo to jest coś mi znanego z własnej praktyki, z własnego doświadczenia i nieradzenia sobie z tym.
Łatwiej jest oglądać nagranie o tym, w jaki sposób się ustawia reklamy i mieć takie poczucie, że zrobiłam coś, dowiedziałam się z filmu, jak się ustawia reklamy zamiast obejrzeć reklamy i zacząć coś robić faktycznie w swoim menadżerze reklam. Jest to łatwiejsze. To jest taki schemat, w który będzie wpadało wiele osób. Wiele osób, które łapią się na czymś, co nazywają prokrastynacją albo ćpaniem wiedzy.
Pozostawiam to ku refleksji i być może notuję to na telefonie jako temat być może do rozwinięcia trochę bardziej, bo sama nad tym dosyć mocno pracuję, żeby w tych tematach, które są szczególnie trudne, ale nie są wcale w życiu obowiązkowe, ale gdzieś dotyczą planów dalekosiężnych i czegoś, co wymaga dużo więcej wysiłku niż usiąść i coś zrobić – widzę, że właśnie wtedy potrafi się odpalać bardzo dużo różnych schematów, gdzie trochę zapominamy o tej dalekosiężnej wizji
Ten dyskomfort bieżący trochę wygrywa i człowiek wybiera łatwiejsze rozwiązanie, które daje to poczucie: jednak coś zrobiłam. Ale niekoniecznie to, co tak naprawdę powinno być robione. Patrząc po różnych materiałach od ludzi, którzy wiedzą dużo więcej niż ja – też o neuroatypowości – że tam można trochę z tym podziałać. Zamykam tę dygresję pączkującą.
To jest temat, któremu zdecydowanie warto się przyjrzeć, czy nie wyrabiamy się, bo nie mamy powrzucane na listę rzeczy, które wcale się tam nie powinny znaleźć. Których my nie chcemy robić, ale robimy, bo czujemy jakąś powinność. Zawsze wolę robić te disclaimery, żeby nie znalazł się ktoś mądry, kto będzie o takich rzeczach mi pisał. Ale może niepotrzebnie to robię, bo potem rozciągam?
Ale dobra, dla spokoju mojego umysłu: oczywiście, że nie mówię o rzeczach w stylu, że nie chcesz płacić rachunków albo coś w tym stylu. Nie chodzi o rzeczy, które są takimi obowiązkami, że czeka cię za to dosyć konkretna kara czy konsekwencja, która będzie bardzo dotkliwa. Chodzi o takie rzeczy bez których można żyć, ale często je robimy, bo ciocia, z którą nie mamy kontaktu o nas źle pomyśli. Rzucam ziarno ku wykiełkowaniu i zastanowieniu się. Sama mam pewnie takie tematy w głowie.
Utkwiło mi w głowie taka myśl – to było chyba Andrzeja Tucholskiego – o braniu na siebie projektów czy przedsięwzięć, wstaw dowolny rzeczownik, które są 8/10, bo też są fajne. 8/10 to brzmi spoko. Zamiast chwilę poczekać i potem wziąć 10/10. Jak weźmiesz najpierw 8/10, a potem pojawi się to 10/10, to już nie ma przestrzeni na to 10/10 i jest żal.
To jest taki problem z zapełnianiem sobie kalendarza, który doprowadza nas do tego stanu pod tytułem: nie mogę się wyrobić. Jedno oczywiście z wielu, bo 8/10 nadal jest atrakcyjne i ciężko jest zrezygnować z czegoś, co jest atrakcyjne. Jest to dla mnie całkowicie zrozumiałe.

Podobał Ci się odcinek?
SPRAWDŹ NEWSLETTERZdjęcie: Renel Wackett