Jak wybrać, który projekt zrealizować.

„Mam tysiąc projektów w głowie i chcę zrobić wszystko”. Jak wybrać, od którego zacząć? [#075]

przez Monika Torkowska
Czas czytania: 18 min

Jeśli masz do wyboru pierdyliard projektów, przedsięwzięć i aktywności, którymi możesz się zająć, albo właściwie nie wiesz, co robić – a warto wybrać, bo nie masz zbyt wiele czasu (albo nawet nie wiesz ile go masz), to ten odcinek jest dla ciebie.

Posłuchaj odcinka i zapisz się: Spotify | Apple Podcasts | Google Podcasts | YouTube | RSS | wszystkie platformy

Wymienione w tym odcinku

Warto sprawdzić

Pobierz arkusz-kalkulator, który ułatwi Ci oszacowanie Twojego dostępnego czasu „wolnego” – np. na projekty dodatkowe, inne aktywności czy nicnierobienie. ?

W dwóch wersjach – do druku i do wypełniania w formie elektronicznej.

Podkast do czytania

W tym odcinku

Jak wybrać to, co jest ważne?

Dziś więcej o robieniu, bo w tle mamy priorytetyzowanie, wybieranie tego nad czym się warto teraz skupić, kiedy wokół jest tyle możliwości i być może chciałoby się zrobić wszystko albo po prostu jest trudno wybrać.

Inspiracją do tematu dzisiejszego odcinka jest wiadomość od jednej z moich Słuchaczek, dlatego warto czasami się odezwać. Ja co do zasady odpisuję. Nie z dnia na dzień, ale odpisuję. Można się do mnie odzywać na kontakt@monikatorkowska.com, bo jak widzicie, mogą z tego wyjść wręcz nowe odcinki.

W samym ustaleniu co robić, a czego nie robić mogą pomóc nam różne strategie. Zupełnie pominę kontekst terminu, czyli jeśli masz coś, co się zbliża wielkimi krokami i masz to dowieźć i w dodatku ciąży nad tobą jakaś wizja poniesienia kary czy większej straty w związku z tym terminem – tutaj nie ma za bardzo co rozkminiać strategii prawdopodobnie co wybierać. Aż w takie oczywistości to my tutaj nie będziemy wchodzić.

Ale przejdę przez kilka takich podejść, zaczynając od takiego bardziej oczywistego, przechodząc do tych mniej oczywistych. Jeśli pierwszy punkt ci się wyda taki: dobra, dobra, ja to wiem, to zachęcam do tego, żeby posłuchać dalej, bo myślę, że dalej będą takie rzeczy, które niekoniecznie muszą nam przychodzić jako pierwsze do głowy.

Żeby była jasność: trudności w zdecydowaniu, za który projekt się zabrać, które przedsięwzięcie warto byłoby teraz wziąć na tapet, a które jednak odłożyć, to jest problem, który mnie również dotyczy i absolutnie mnie nie omija. Powiedziałabym właściwie, że mam tak całe życie, że jest mi to stan znany od kiedy pamiętam.

Sposoby na paraliż decyzyjny

W radzeniu sobie z tym paraliżem decyzyjnym nie powiem tyle, że jestem dobra, ale znalazłam na siebie sposoby. Pierwszą rzeczą, którą robię, kiedy mam szeroki wybór co robić albo nie wiem co robić to jest najpierw spojrzenie na to, ile ja w ogóle mam czasu dostępnego. Jest to taka jedna z rzeczy, którą naprawdę robię regularnie od wielu, wielu lat. Nie bez przyczyny jeden z pierwszych odcinków „Między wskazówkami” był właśnie o tym, jak sobie ten czas policzyć.

Ba! Masz tam dostępny bezpłatny arkusz, w którym możesz sobie powpisywać różne wartości, co się tam u Ciebie w życiu dzieje w skali tygodnia. Tam są podpowiedzi podane przeze mnie, więc to nie jest tak, że dostajesz zupełnie pusty arkusz i nie wiadomo gdzie się ruszyć. Ja dla samej siebie, żeby wiedzieć, jak wygląda moje życie w danym momencie, wykonuję na nowo właśnie takie przeliczenie. Rzeczy się zmieniają i jak w ostatnich miesiącach skończyłam Akademię Skupienia, to rozkład mojego czasu wolnego, dostępnego na inne aktywności się zmienił w ciągu tygodnia. Tak życie wygląda, że to się zmienia, więc warto sobie to robić regularnie.

A wtedy szczególnie, kiedy się zastanawiam, czy ja mam na coś czas albo jak ten czas znaleźć, gdzie ten czas znaleźć, bo z tego arkusza można wyciągnąć niezbyt przyjemny wniosek, że całkiem dużo godzin w ciągu tygodnia spędzamy w sposób, którego jednak nie chcemy – bo to w skali najczęściej widać, jak bardzo dużo tego czasu ucieka i jak bardzo on może być nie tak spędzany jak my chcemy. Wcale nie mam na myśli tego, że czas musi być zawsze spędzany jakoś wydajnie na super nie wiadomo jakich rzeczy. Zupełnie nie mam tego na myśli.

Nie znam osoby, która chciałaby poświęcić 21 godzin w tygodniu, a to potrafi być optymistyczna liczba, patrząc na statystyki globalne na Instagramie. Nie znam osoby, która chciałaby w ten sposób tak naprawdę przescrollowywać swoje życie. Chociaż kto wie? Ludzie mają różnie. Nie mi w sumie oceniać. Ale jeśli Tobie to nie pasuje, to czasami z takiego arkusza możesz takie informacje wyciągnąć.

Domykając tę dygresję pączkującą – to jest pierwsza rzecz, którą robię, kiedy rozważam co teraz wziąć na swoje barki. To ćwiczenie jest o tyle dobre, będzie to w pewnym sensie słodko-gorzkie – ono ma bardzo fajną funkcję. Przynajmniej u mnie tak działa, ale to zależy co się ma w życiu, jakie aktywności w ciągu tygodnia.

Zmierz się z liczbami

Najczęściej u mnie zmierzenie się z liczbami – z tym, ile mam dostępnego czasu w ciągu tygodnia pozwala pogodzić się z tym, że tak naprawdę jestem w stanie zrobić mniej niż moja głowa myśląca wizjonersko i szeroko by chciała. U mnie to najczęściej jest w tę stronę. Nawet wycinając te aktywności związane z social mediami, bo trochę mnie ostatnio w social mediach jest mniej, nie poświęcam na to czasu tak jak kiedyś, nie scrolluję tyle co ileś lat temu i mniej tworzę do samych social mediów, ale za to możesz słuchać podcastów – bardzo często wynik tego ćwiczenia sprawdzenia dostępnego czasu jest troszkę zimnym kubełkiem wody wylanym na mój jakże intensywny zapał, czego to ja nie zmieszczę, czego to ja nie upchnę w ciągu tygodnia.

Nie chodzi też o to, żeby się taplać w takim podejściu, że ojej, to z trzema godzinami względnie luźnymi w ciągu tygodnia, to ja teraz nic nie zrobię. Absolutnie nie chodzi o to podejście. Chodzi o urealnienie dla naszej głowy faktów. Po prostu. Jeśli masz etatową pracę, dziecko, ćwiczysz jogę dwa razy w tygodniu, pojedziesz do fizjoterapeuty raz na 2 tygodnie, cokolwiek tu jeszcze możesz wcisnąć, spotykasz się z rodziną, są jeszcze do tego obowiązki domowe, bo te wszystkie rzeczy trzeba uwzględnić w takiej analizie – więcej o tym mówiłam w jednym z pierwszych odcinków, do którego link jest w opisie – to się okazuje, że że tego czasu jest mniej zwykle niż nam się wydaje. Dlatego tym bardziej rozporządzanie tym, co chcemy robić w tym czasie, który faktycznie jest dostępny jest istotne. To była pierwsza bardzo istotna rzecz, którą robię, którą polecam też robić dla siebie.

Kiedy mamy już w głowie trochę większy realizm, to teraz możemy się zastanawiać nad kategoriami, przez które będziemy patrzeć na te projekty. Ja to sobie nazywam pryzmatami, bo można patrzeć przez pryzmat i wtedy zmienia się obraz, który widzimy.

Patrz przez pryzmat możliwości

Ja mam takie trzy pryzmaty, który rozważam. Pierwszy z nich – taki chyba, który pierwszy przychodzi do głowy – to jest pryzmat możliwości. Czyli tego, co możemy osiągnąć danym projektem. Tutaj w ustaleniu co robić, patrząc przez taki pryzmat, a czego nie robić bardzo pomaga patrzenie długoterminowe. To znaczy: gdzie chcę być przypuszczalnie, w moim aktualnym założeniu – warto mieć w głowie, że to się może nam zmienić – za rok, za dwa, kiedyś.

To jest tak, że nie wszystko to, co jest dla nas atrakcyjne w tym momencie ma sens, jeśli spojrzymy na nasze cele za rok czy za dwa. A z innej strony życie nie musi, a nawet może nie powinno składać się jedynie z rzeczy, które nas bardzo rozwijają, są super korzystne. To nie musi tak wyglądać. Troszkę przeciwko tej kulturze hustle. Niektóre rzeczy warto robić dla samej zabawy, dla satysfakcji, dla robienia tych rzeczy. A to będą kolejne pryzmaty.

Pryzmat możliwości – jest w nim pewna pułapka. Pułapka wpadnięcia na przykład w ćpanie wiedzy zamiast działania samego w sobie. Jeśli tym, za co się weźmiesz będzie na przykład nauka czegoś zamiast wdrażania wiedzy w praktyce – zakładając, że już masz przerobiony jakiś kurs – to to jest wybór, mówiąc bez ogródek, trochę z dupy.

Przykłady – czytasz kolejną książkę psychologiczną, a z poprzednich nie masz zrobionego żadnego ćwiczenia. No i tak, przeczytanie kolejnej książki psychologicznej to jest wybór jakiegoś projektu, przedsięwzięcia, bo jest na liście możliwości co masz do wyboru do robienia.

Ale pytanie: czy to jest aby na pewno najlepsza opcja w tym momencie? Nawet słowo „najlepsza” nie jest do końca dobrym słowem. Czy to jest właściwy wybór dla ciebie teraz? Odpowiedź może być: tak albo nie. Być może nie chcesz wdrażać ćwiczeń z poprzednich książek, bo okazały się niefajne i do bani. Widzisz, jest tutaj dużo odcieni szarości.

Albo przerabiasz kolejny kurs o chociażby tworzeniu kursów online. Ale już jeden masz za sobą, a przynajmniej połówkę jednego. Ale nie masz uruchomionej w ogóle listy zainteresowanych, nie było żadnego kroku w kierunku twojego własnego kursu. Czy właściwym wyborem jest przerabianie kolejnego kursu? Znów pytanie otwarte. Pryzmat możliwości.

Ale można się tutaj zatopić dosyć mocno w pułapce tego, że samo zdobywanie wiedzy nas przybliża gdzieś. Mówię tutaj z perspektywy niestety osoby, która jest sama temu winna przed sobą. Doskonale zdaję sobie sprawę, że jest w pewnym sensie łatwiej – przynajmniej krótkofalowo – w ten sposób działać. Wiem, że czasami jest trudno nie ćpać tej wiedzy i zacząć ją wdrażać, licząc się też z ryzykiem pewnego popełnienia błędów po drodze, bo najczęściej to się właśnie tak dzieje.

O błędach i trudnościach na przykład we wspomnianym wydawaniu moich pierwszych dwóch kursów nagrałam odcinek, który można sobie przysłuchać. Chyba że to miałoby być ćpankiem wiedzy, to może teraz nie słuchać, tylko zatrzymać i wrócić do działania nad swoimi tematami. Śmieję się oczywiście. Podcast trwa krócej niż przeczytanie książki. Wiadomo, wybór jest zawsze po twojej stronie.

Patrzenie przez pryzmat możliwości – super rzecz. Szczególnie, kiedy ma tam wejść działanie, jeśli spojrzymy na coś długofalowo. To ma szczególnie sens wtedy kiedy do tej pory nie było jakichś większych porażek albo robisz coś po raz pierwszy – i tak nie wiesz do końca, jak coś zrobić, więc robisz coś metodą prób i błędów albo idziesz czyjąś ścieżką. Na przykład ktoś cię przeprowadza przez jakiś proces. Ale może być też tak, że pewne błędy już masz za sobą i masz pewien materiał w swojej głowie, a przynajmniej jesteś w stanie z tej głowy wyciągnąć jakiś materiał do przemyśleń.

Żeby sprecyzować, co mam na myśli – jesteś w stanie wyciągnąć, czego ci brakowało po drodze albo co w twojej codzienności jest takiego, co ci w pewnym sensie utrudnia życie albo nie ułatwia życia tak jakby mogło. Ja to nazywam właśnie patrzeniem przez pryzmat braków lub przez pryzmat ułatwiania sobie życia.

Na przykład jest to umiejętność szybkiego czytania. Jeśli do tego projektu, który chcesz osiągnąć, który chcesz później zrealizować będziesz dużo czytać, bo to ci mega przyspieszy pracę. To jest trochę kontrintuicyjne, bo kurna, to ja się teraz biorę za coś innego, powinnam pewnie robić ten projekt docelowy, a ja się teraz będę uczyć szybkiego czytania? Okej, być może w pierwszym odruchu, w pierwszym momencie myślenia to sprawia takie wrażenie, że okej, to ja teraz prokrastynuję i być może trochę sobie wciągam tę wiedzę.

Ale nie do końca, bo to jest pewne ułatwienie sobie tych późniejszych działań poprzez zdobycie jakiejś dodatkowej kompetencji. Ja takie umiejętności nazywam „kompetencjami kluczowymi”, czyli kompetencjami, które napędzają później inne. To będzie też nauka skutecznych sposobów uczenia się.

Na przykład jeśli chcesz się wkrótce przebranżowić albo praca nad skupieniem – jeśli widzisz powtarzający się schemat, że to Ci rozwala dni, rozwala tydzień i musisz nadrabiać pracę wieczorami albo widzisz, że ta praca w ciągu dnia jest rozlazła. Być może tematem jest skupienie. Zupełnie Cię zapewne nie zaskoczę, jeśli powiem, że tutaj jest miejsce na autopromocję Akademii Skupienia, nad którą pracowałam przez grubo ponad rok zeszły i na początku jeszcze tego roku.

Prawdopodobnie jak słuchasz tego podcastu, to zapisy do Akademii są zamknięte. One będą otwierane co kilka miesięcy, więc możesz sobie zobaczyć na www.akademiaskupienia.pl, jaki tam jest status, poczytać o tym programie i dołączyć też do listy zainteresowanych. Wtedy w pierwszej kolejności otrzymasz informację o tym co, kiedy i jak. Albo wybrać kurs, który jest teraz dostępny w stałej sprzedaży „Jak skupić się w krótkich, nieplanowanych odcinkach czasu?” Bardzo skondensowany kurs, około 75 minut materiału, z dodatkowymi matrycami, szablonami do pracy i taką sesją, którą ja nagrywam, w jaki sposób korzystam z tych narzędzi. Myślę, że warto obczaić – ten kurs jest dostępny w stałej sprzedaży. Tych kompetencji kluczowych w zależności od tego, jakie te projekty w przyszłości masz w głowie mogą być naprawdę różne.

Wiem, że osoby słuchające tego podcastu zajmują się naprawdę różnymi rzeczami i warto zwrócić uwagę na taką małą pułapkę, żeby tutaj nie wchodzić w ten temat nie wiadomo jak głęboko. Nie potrzebujemy się doktoryzować w jakiejś kompetencji, żeby ułatwić sobie późniejsze działania.

Wezmę sobie ten przykład ze skupieniem – nie potrzebujesz przeczytać kilkuset artykułów naukowych i kilkunastu książek i analizować tego, co w nich jest, po to żeby wnieść swoje skupienie na lepszy poziom. Ja to zrobiłam za Ciebie w Akademii. Lekkie podśmiechujki sobie tutaj robię, ale myślę, że rozumiesz o co mi chodzi.

Z tym zdobywaniem umiejętności, uczeniem się widzę, że mamy taką tendencję – ba! Widzę ją też u siebie, że jeśli nie zahamuję, to potrafię ją mieć, że się tak w tym zatapiamy. To jest fajne, jeśli ktoś się lubi uczyć. Jeśli to jest twój projekt numer 1 w życiu, to spoko. Ale najczęściej mam wrażenie, że to tak nie wygląda, że my potrzebujemy jakichś umiejętności po to, żeby zrobić coś innego, zrealizować. To najczęściej w tę stronę działa.

Pryzmat niezaspokojonych lub zaniedbanych potrzeb

Ostatni pryzmat, chyba najmniej intuicyjny. Tak obserwuję sobie świat, ale zastanawiam się czasami, na ile to jest taka moja bańka informacyjna, w której ja się poruszam myślenia o świecie. Zauważyłam, że często gadam o tych bańkach informacyjnych. Jak mi się zdarzy wyjść czasami w rejony internetu, w które nie zaglądam, to mam wrażenie, że ludzie myślą inaczej niż ja.

Co w sumie nie jest zaskakujące, bo przecież nie każdy myśli tak samo jak ja. Dobra Torkowska, zamykając tą dygresję pączkującą – trzecim sposobem myślenia o wybieraniu tego, co robić teraz, wybieraniu projektu jest patrzenie przez pryzmat niezaspokojonych lub zaniedbanych potrzeb.

Nawiązuję tutaj troszeczkę do poprzedniego odcinka, w którym mówiłam Ci o tym, że miałam niedawno bardzo specyficzny czas. On się teraz powoli kończy, bo nagrywam te dwa odcinki w niedługim odstępie czasu, gdzie wstrzymałam większość swoich kreatywnych aktywności. Zachęcam Ciebie do posłuchania tamtego odcinka, bo opowiadałam w nim o tym, w jaki sposób można podejść do takich zadań, które odkładamy na wieczne nigdy i że to wcale nie musi być tak, że zawsze robimy super rozwojowe rzeczy i takie, które są korzystne finansowo, korzystne z punktu widzenia kariery czy czegokolwiek. Bo nie wszystko musi być po coś. Fajnie, jeśli jest.

Ale jeśli życie składa się tylko z tego „nie wszystko po coś”, co w sobie jakiś komponent luzu i mam wrażenie, że jeśli będziemy ciągle funkcjonować w takim trybie osiągania, który jest mi – stety, niestety, powiem, że stety – znany, ale potrafi wpędzić w kozi róg i ja też miałam takie momenty, gdzie mnie wpędził w kozi róg, to może się to skończyć dla nas nieprzyjemnie. Życie może stracić nieco smaku, bo nie zawsze trzeba się rozwijać, nie zawsze trzeba robić rzeczy społecznie uznane za korzystne.

Szczególnie jeśli masz tak, że czujesz, że masz dość pracy, że masz dużo na głowie i że czujesz na sobie silny przymus do tego, żeby ciągle coś robić takiego wydajnego, sensownego. I że jakbyś miał/miała po prostu usiąść i porobić nic albo porobić coś dla zabawy i za tą myślą idzie, że kurde, to byłby dyskomfort, to pytanie: czy to dobrze? Albo właściwie nie – nie oceniamy tego, że się pojawił dyskomfort, tylko pytanie, czy ty tak w życiu chcesz mieć?

Widzisz sama, ja się musiałam poprawić, bo to jest sposób myślenia, który niestety w mojej głowie też jest znany. Z perspektywy czasu ja przynajmniej u siebie postrzegam to jako niekorzystny wzorzec myślenia i zachowania. Ba – odkryłam go na terapii dosyć dobrze.

Czasem najlepiej wrzucić na luz

Nagrałam odcinek o bardzo nielubianej przez wielu z nas bezczynności. Czasami warto wybrać do robienia na teraz projekt, który będzie dla zabawy, który będzie po „nic” – po to, żeby wrzucić do życia trochę luzu. Nie zachęcam Ciebie do porzucenia wszystkich swoich przedsięwzięć, które mają Ci dać faktycznie coś związanego z karierą, z rozwojem. Absolutnie nie zachęcam Ciebie do tego, żeby nie rozwijać kompetencji kluczowych, nie szukać ułatwień sobie w życiu.

Nie zniechęcam Ciebie do tych poprzednich strategii. Wręcz przeciwnie – jak najbardziej uważam, że są super. Po prostu czasem w danym momencie najkorzystniejszym, co możemy zrobić, to wrzucić lekko na luz. Jakkolwiek to czasami bywa trudne, żeby się w pewnym sensie przełamać przed sobą i znieść ten chwilowy dyskomfort, że to ja teraz nie robię nic sensownego, rozwojowego, tylko zaczynam sobie malować na płótnie, w sumie nie wiem co.

To może być taka aktywność – nawiązuję trochę do poprzedniego odcinka, w którym opowiadałam o jakiejś mojej myśli co zrobić z farbkami, które mi zostały i pomyślałam, że w sumie to bym chciała sobie pomalować. Płótno jest zdobyte. Pędzelki też są. Farbki wiadomo, bo o farbkach mówiłam w zeszłym odcinku. Słuchajcie, zadziały się kolejne akcje w tym kierunku.

Teraz trzeba odpakować z folijki te płótna, bo były sprzedawane po dwa w zestawie, usiąść i zacząć coś malować. Nagrywam przed Majówką, więc kto wie, być może się to zadzieje w Majówkę. Zapiszę sobie, żeby się podzielić tym w kolejnym odcinku. Stay tuned, mówiąc z angielskiego.

Zachęcam Ciebie do przyjrzenia się szczególnie tym dwóm ostatnim pryzmatom, czyli patrzenia na projekty przez pryzmat braków lub ułatwiania sobie życia poprzez nauczenie się czegoś albo poprzez… No właśnie, tu może być tyle możliwości, że nawet nie chcę wymyślać. Albo zaspokojenia sobie jakichś potrzeb, które są przez nas ciągle zaniedbywane, bo zawsze są ważniejsze rzeczy albo są po prostu niezaspokojone.

To są takie dwie rzeczy, dwie strategie dużo mniej intuicyjne, kiedy myślimy o tym, czy się tym zająć, czy jakiś projekt to jest właśnie ten moment, żeby się tym zająć albo kiedy mamy spektrum możliwości i nie wiadomo co wybrać. Trochę zrobić mózgowi być może przez moment pod górkę i pomyśleć w inny, nie do końca standardowy dla nas sposób – kto wie, co z tego wyniknie. A jesteś w stanie się przekonać tak naprawdę dopiero wtedy, kiedy spróbujesz.

Dziękuję Ci za wspólnie spędzony czas! Słyszymy się za 2 tygodnie!


Podobał Ci się odcinek?

SPRAWDŹ NEWSLETTER
Darmowe listy o produktywności bez spiny i organizacji życia w praktyce. Bezpośrednio na Twoją skrzynkę e-mail.

Zdjęcie: Christin Hume


Przeczytaj też

Zostaw komentarz

Strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Ok, lubię ciasteczka Czytaj więcej