Zaległe zadania się piętrzą kalendarz aktualny był może miesiąc temu, a ty nie masz siły i ochoty zaglądać do tego całego bajzlu? Znam to. Byłam tam i mam sposób na to, jak poradzić sobie po prostu ruszyć z miejsca. Zaległe zadania się piętrzą kalendarz aktualny był może miesiąc temu, a ty nie masz siły i ochoty zaglądać do tego całego bajzlu? Znam to. Byłam tam i mam sposób na to, jak poradzić sobie po prostu ruszyć z miejsca.

Świat rzuca nam pod nogi tysiące wskazówek co robić i jak żyć. A ja jestem absolutnie przekonana, że można (i warto) znaleźć własną ścieżkę. Sensownie zarządzać sobą w czasie. Działać inaczej. Produktywnie, ale bez spiny. Że między jedną wskazówką zegara a drugą nie zdążysz wypić i tak zimnej już kawy. Że to osiągalne nauczyć się odpuszczać kiedy warto, robić kiedy trzeba i odpoczywać jak chcesz.
⠀
Między wskazówkami to podcast dla osób, którym stan przepracowania nie jest obcy. Jeśli zaczynasz prowadzić swój biznes po godzinach, tworzyć własną markę w Internecie lub zmieniasz branżę tak, jak ja kiedyś i Twój dzień pracy nie kończy się wraz z pojawieniem się wskazówki zegara na godzinie 16 – zapraszam.
⠀
W podcaście poruszam tematy takie, jak: produktywność, zarządzanie sobą w czasie, rozwój osobisty, psychologia, budowanie marki, działalność online, organizacja pracy, planowanie, zdrowie psychiczne, zdrowie fizyczne, szeroko rozumiany życiowy dobrostan.
⠀
Na stronie https://monikatorkowska.com znajdziesz notatki do wszystkich odcinków i wersje do czytania Jeśli chcesz więcej – zapisz się do mojego newslettera na https://monikatorkowska.com/newsletter. Otrzymasz informacje o nowych odcinkach, niepublikowane treści, a także dostęp do materiałów dodatkowych dla wybranych odcinków.
📧 Piszę (podobno 😉) fajne listy. Też je chcesz? Zapisz się: https://monikatorkowska.com/newsletter
Piętrzące się zaległe zadania. Setki nieprzeczytanych maili w skrzynce. Brzmi znajomo? W 85. odcinku podcastu Między wskazówkami opowiadam o tym, jak ruszyć z miejsca, kiedy masz tonę zaległości.
Notatki i pełny opis odcinka: https://monikatorkowska.com/085
🔥 Darmowy ebook „Jak odciążyć głowę z nadmiaru spraw w czterech krokach”: https://monikatorkowska.com/ebook
Lubisz mój podcast? Wesprzyj dowolną kwotą tutaj 👉 https://bit.ly/3GGWkw0
💁♀️ Bądźmy w kontakcie:
👉 Instagram: https://monikatorkowska.com/instagram
👉 Blog: https://monikatorkowska.com/
👉 Facebook: https://monikatorkowska.com/facebook
👉 YouTube: https://monikatorkowska.com/youtube
📧 kontakt(at)monikatorkowska.com

Wymienione w tym odcinku
Aplikacja Todoist
Aplikacja TeuxDeux
Warto sprawdzić
Podcast – Jak mądrze wybrać aplikację do zadań i nie przekombinować? Mój proces [#016]
Podcast – Antyporadnik: Jak utrudnić sobie życie? [#051]
Podcast – Każdy z nas nie ogarnia (ja też) [#063]
Podkast do czytania
W tym odcinku
- Gdy zmienna życie wjedzie za mocno
- Robisz wszystko NAJLEPIEJ jak się da
- Nie gonię zaległych rzeczy
- Robimy brain dump
- Ściągamy poczucie winy
- Wersja wystarczająca, uproszczona też jest okej
Gdy zmienna życie wjedzie za mocno
Dzisiaj dość mocno będzie o robieniu i trochę o odpoczywaniu, a może bardziej o odpuszczaniu pewnych rzeczy. Chcę nawiązać do takiego momentu w życiu, który być może Tobie jest znany – mi jest znany, stety/niestety bardzo dobrze, kiedy tzw. zmienna życie wjeżdża troszeczkę za mocno i wkrada się pewnego rodzaju chaos w rzeczach, które są do zrobienia we wszystkim, co nas otacza, ale trochę bardziej w jakimś organizowaniu tego, co jest do zrobienia przede wszystkim.
Jak może wyglądać taki stan? Być może się z tym utożsamiasz. Jeśli tak, to tym bardziej myślę, że to jest dla Ciebie. W związku z tym, że znam to z autopsji, to mam wypracowaną pewną koncepcję, pewien sposób, jak to sobie potem ogarnąć. Może nie do końca ogarnąć, ale co zrobić, żeby było łatwiej wejść na nowe tory? Nie chcę powiedzieć, że na stare tory, bo nie zawsze wracanie na stare tory jest dobre – ale na takie, z których możemy sobie powoli te kółka odpalać. Niekoniecznie pędzić, ale żeby ruszyły.
Stan może wyglądać na przykład tak, że Twoja skrzynka mailowa jest totalnie zawalona mailami. Tak totalnie, totalnie i jak się tam wchodzi, to odechciewa się przeglądać cokolwiek. Może być tak, że jeśli korzystasz z jakiejś aplikacji do zarządzania zadaniami typu Todoist, to lista zadań, które są już po czasie przypisanym przez Ciebie do wykonania jest tak długa, że do listy zadań na dzisiaj to jeszcze daleko-daleko.
Najczęściej w tych aplikacjach zadania, które są przeterminowane, jeszcze walą na czerwono po oczach. Albo w ogóle ta lista jest zapełniona – jak ja to lubię mówić – takimi fantasy self rzeczami. Czyli zadaniami, przedsięwzięciami, nawykami, które wrzucamy sobie na taczkę, kiedy wyobrażamy sobie jakąś super wersję siebie.
Nie ma nic złego w wyobrażaniu sobie super wersji siebie, tylko problem robi się wtedy, kiedy to nasze wyobrażenie przekracza aktualne możliwości i nawrzucamy sobie tyle na taczkę, że nie jesteśmy w stanie tej taczki w ogóle podnieść, a co dopiero mówić o tym, żeby jeszcze z nią całe życie sobie iść.
Takie zadania też mogą być – mam na myśli wszystkie nawyki, medytacje, czytania książek. Zdaję sobie sprawę, że brzmię może nie prześmiewczo, ale to brzmi w negatywnym kontekście. Oczywiście, że nie ma nic złego w robieniu tych rzeczy, tylko przeładowana taczka bywa czasami za ciężka.
A jeśli nie masz nawet tego w aplikacji, to być może masz takie poczucie, że te rzeczy masz w głowie. Co z tego, że nie są spisane, ale gdzieś tam są i wiesz, że one nie są zrobione i wiesz, że nie masz siły, żeby je robić, nie masz chęci, żeby je robić. Jesteś w takim momencie, że może ciebie to nie obchodzi, że chciałoby się to wszystko rzucić w cholerę. Czasami bywa takie poczucie.
Oczywiście ten stan ma swoją przyczynę. O tych przyczynach potencjalnych nie będziemy mówić i nie będziemy głębiej wchodzić w ten temat, bo chcę Ci przekazać taki zbiór moich przemyśleń i jedno podejście, które chcę oprzeć na kilku przykładach do tego, jak wrócić, jak sobie pomóc w tej sytuacji.
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała, że jeśli jesteśmy w złym stanie, to znaczy, że nie pchamy tego wózka codzienności samodzielnie. Nie powinniśmy/nie powinnyśmy pchać tego wózka codzienności samodzielnie, tylko raczej sięgnąć po pomoc i to pomoc/wsparcie specjalistyczne. Jeśli oczywiście mamy taką możliwość. Czuję się w obowiązku o tym powiedzieć. Myślę, że to jest dosyć jasne.
Robisz wszystko NAJLEPIEJ jak się da
Abstrahując od tego – prawdopodobnie robisz wszystko najlepiej, jak się da. Jeśli teraz w głowie wybuchły takie myśli: nie, nie, Torkowska pitoli bez sensu, to zatrzymuję tutaj Twoje myśli. Dodaję, że w obecnej sytuacji. Przy tych zasobach, które w tym momencie masz. Jeśli masz zasobów na 20% i robisz co możesz z tymi zasobami, które masz, czyli z tymi 20%, to robisz swoje aktualne 100%.
To jest coś, na co my nie zwracamy uwagi. Jest tu pewien błąd poznawczy, zakrzywienie myślenia o tym, jak codzienność wygląda. Mam wrażenie, że często myślimy o takiej liniowości energii, liniowości naszych zdolności do robienia różnych rzeczy, do znoszenia niepowodzeń, do znoszenia trudności, do radzenia sobie z problemami – to tak nie wygląda. Nie mówię to z perspektywy osoby, która pozjadała pewne rozumy, tylko mówię w pewnym sensie do siebie, do Moniki właśnie z takiego czasu.
Być może, jak będę w takim czasie, to mnie natchnie, żeby odsłuchać sobie taki odcinek i posłuchać siebie, która jestem już w nieco lepszym miejscu, w nieco lepszym stanie psychicznym. Być może to będzie też dla ciebie, droga Moniko, pomocne i dla ciebie drogi Słuchaczu, droga Słuchaczko, jeśli jesteś w tym momencie w takiej sytuacji.
Tak, pozwalam sobie na takie śmiałe założenie, że prawdopodobnie robisz wszystko, co w Twojej mocy, najlepiej jak się da, z tym co masz teraz. Nawet jeśli w Twojej głowie to wygląda tak, że nawalasz w każdym obszarze życia i w każdej roli, którą posiadasz. To wiedz, że mózg oszukuje.
Nie gonię zaległych rzeczy
Co ja robię w takiej sytuacji? Albo może powinnam zacząć od tego, czego nie robię. Na pewno nie próbuję gonić tych wszystkich zaległych rzeczy, które sobie wiszą na tej liście albo wiszą sobie w głowie, bo to jest droga do sprowadzenia się w dół jeszcze bardziej. Takie podejście jest kompletnie bez sensu i to nie jest absolutnie miejsce na to.
Jeszcze powinnam wrócić do tego wątku, że jeśli nie korzystasz z jakichś aplikacji – oczywiście, że nie trzeba – albo z plannerów, albo z czegokolwiek, z jakiegoś narzędzia, które pozwoli Ci mieć w formie zmaterializowanej te wszystkie rzeczy, które są do zrobienia, to Ci bardzo serdecznie sugeruję, żeby jednak je spisane mieć. Żeby jednak tej głowy nie dociążać dodatkowo myśleniem o tych rzeczach. I tak będziesz myśleć, ale chociaż będziesz je mieć zrzucone w jakieś jedno miejsce. To może być nawet zwykła kartka.
Robimy brain dump
Jak to zrobić, to bardzo często można zrobić pod hasłem braim dump z Getting Things Done. Ale nie tylko z Getting Things Done oczywiście. W moim bezpłatnym e-booku, w którym mówię o tym, jak oczyszczać głowę z nadmiaru spraw – on jest dostępny od nie pamiętam kiedy, nadal bardzo aktualny – przeprowadzam przez proces zrobienia tego procesu, o którym mówię. Myślę, że warto po niego sięgnąć po to, żeby mieć wskazówki do samego tego powyciągania z głowy tych rzeczy.
Tam podpowiadam różne kategorie, dużo kategorii rzeczy, o których być może nie myślimy na co dzień, ale które później są. Trzeba więcej wysiłku w to włożyć, a tam masz gotową listę, którą możesz przejrzeć i zobaczyć, co jest pasujące do Ciebie. Link do tego e-booka jest w opisie. On jest pod monikatorkowska.com/e-book. To bardzo polecam sobie usiąść i przejść przez ten proces wypisywania rzeczy, które wiszą.
Bez zastanawiania się nad tym, kiedy to będę robić, czy ma sens. Bla bla bla. Nie, to nie jest miejsce na to. Chcemy wyrzucić wszystko z głowy.
I teraz co ja robię? Możemy nazwać to metodą pustej kartki, z angielskiego blank space. Chodzi o czystą przestrzeń. O przestrzeń, która się nie odwołuje do tego, jak źle było w przeszłości albo jak dobrze było w przeszłości. Być może jest tak, że było super w przeszłości, teraz jesteś w innym miejscu, nie ma tych zaległości, ale wiesz, że jesteś w innym miejscu.
Chcemy być tylko tu i teraz, jeśli chodzi o to, co będziemy robić, jeśli chodzi o swój stan. Żeby to zrobić – oczywiście powiem na przykładach. W kontekście aplikacji, które pozwalają nam lepiej zarządzać zadaniami – czuję się dziwnie, mówiąc to, bo zdaję sobie sprawę, że po drugiej stronie są ludzie, którzy zmagają się z podobnymi rzeczami co ja, czyli na przykład perfekcjonizm. To jest emocjonalnie ciekawe doświadczenie.
Powiedzieć Wam w podcaście, żeby schować te zaległe rzeczy z widoku. Żeby ich nie widzieć w aplikacji. Można równie dobrze otworzyć nowe konto. Jeśli nie korzystacie z wersji premium jakiejś aplikacji, to wtedy jest łatwiej. Ale niekoniecznie każdy by chciał pójść w to rozwiązanie.
W praktyce na przykład w Todoiście będzie to oznaczało, że utworzę sobie nowy projekt. Katalogi i foldery w Todoiście są tożsame z projektami, tak je możemy potraktować. Chodzi o jakiś kontener na rzeczy. Równie dobrze to mogłoby być tag, ale uważam, że projekt w przypadku Todoista jest lepszy.
Chodzi o to, żeby zaznaczyć te wszystkie zadania, które Ci wiszą w inboxie, które Ci wiszą jako przeterminowane. Oczywiście usunąć ich daty, bo nie chcemy ich widzieć w widoku na dziś i wrzucić je do tego projektu. Myślę teraz o osobach, które bardzo kategoryzują, czyli bardzo bazują na tych projektach – być może w tym przypadku jednak tag będzie lepszy.
Sorry za taki wybieg, ale to jest myślenie na bieżąco o możliwych scenariuszach, które są u ludzi. Tak – myślę, że w tym przypadku akurat tag będzie lepszy. Ale istotne jest to, żeby te daty poodpinać, pousuwać, żeby one Ci się nie pojawiały dzisiaj i w przyszłych dniach. Podkreślam – białe płótno, niczym niezamalowane.
Dlaczego mówię o tagu lub projekcie? Możesz wtedy te wszystkie rzeczy, które były przez Ciebie sprzątane w danym momencie – możesz w nazwie taga lub projektu wpisać: dump, zrzut, cokolwiek myślnik i data. Ja tak robię w przypadku maili. Do maili za chwilę przejdzie. W Todoiście to mam bin, z angielskiego kosz. Nie jest tak, że je wyrzucam, ale odróżnia to dosyć mocno od reszty innych nazw, które się w Todoiście w ogóle pojawiają.
Daję tam datę, żeby wiedzieć, kiedy to zostało przeze mnie zrobione. Jeśli masz skłonności podobne do mnie do perfekcjonizmu i buntu, że jak to takie rzeczy zamiatać pod dywan, to wszystko by trzeba było uporządkować, żeby to było zgodnie z jakimiś regułami, które nie wiadomo kto kiedy wymyślił, ale one są w głowie. Jakieś reguły, że to wszystko zawsze musi być uporządkowane.
Nie twierdzę, żeby to nie było dobre i fajne, ale nie zawsze to jest najważniejsza i najlepsza rzecz, którą możemy zrobić w danej sytuacji. Mówię to teraz, doznając lekkiego dyskomfortu, bo ja też bym chciała, żeby wszystko było perfekcyjnie poukładane. Oczywiście, że tak. Rozumiem.
To, do czego ja Ciebie nie będę zachęcać w tym momencie, to do wracania do tego taga, folderu czy jakkolwiek to nazwać. Jeśli robisz coś sobie w notatniku, to do jakiegoś zestawu stron, które wcześniej były, ale są w chaosie. Chcemy się troszkę odciąć od tego, co było i od tego bałaganu, który mamy za sobą, który jest w tle.
Ja Ciebie nie będę zachęcać do wracania do tego i porządkowania tego teraz, o ile w ogóle, dlatego że skoro do takiego stanu doszło, czyli było bardzo dużo zaległych zadań, dużo wizji siebie super ekstra, kiedy życie jest bezproblemowe i ja tutaj będę wdrażać pięćdziesiąt nawyków – jeśli teraz zaczniesz porządkować tamtą kupkę, to prawdopodobnie wrócisz do ustawiania dat.
Stwierdzisz, że przecież ten nawyk jest taki prosty, to przecież każdy jest w stanie ogarnąć, to przecież to dorzucimy. Jeszcze to, jeszcze tamto. Może na początku jeszcze nie będzie tak źle i pod wpływem motywacji, zachęty, że coś się zaczęło robić ponownie, to być może przez jakiś czas to jeszcze pójdzie, ale później znów się wróci do tego starego podejścia z dużym prawdopodobieństwem, bo nie zmienił się system po drodze.
Nie zmieniło się nasze zachowanie. Nie zmieniło się – prawdopodobnie oczywiście – to, w jaki sposób odpoczywamy. To, jak planujemy swoje dni. To, jak dobieramy obciążenie na dane dni, w skali tygodnia, dwóch tygodni i miesiąca do tego, jak się mamy.
To nie jest odcinek o przyczynach takiego stanu, o którym mówię, ale to jest jeden ze scenariuszy, który doprowadza do takiego stanu. Oczywiście bardzo często w tle są problemy w pracy. Szefostwo, które stosuje bardzo dziwne praktyki, sprowadzając cię w dół i nie wiesz, jak się z tego wykaraskać itd. Tego jest naprawdę od groma.
Dlatego nie zachęcam Ciebie do tego. Zachęcam Cię do tego, żeby to trochę zostawić, żeby sobie leżało i czekało na odpowiedni czas, jeśli uznasz, że taki nadejdzie i żeby się tym zająć później. Jeśli minie bardzo dużo czasu i do tej listy nigdy nie wrócisz czy do zadań pod tym tagiem nigdy nie wrócisz – tak też może być – to też będzie istotna informacja.
W mailu to jest dla mnie super istotna informacja. Wiem, że jeszcze nie przeszłam do tego przykładu. Skoro rzeczy są pod tym tagiem czy w projekcie właśnie w ten sposób oznaczone przez bardzo długi czas, to dla mnie to oznacza, że prawdopodobnie te rzeczy nie były tak ważne jakby się wydawało wcześniej. A przynajmniej nie były dla mnie na tyle istotne. A przynajmniej były inne, które okazały się dużo istotniejsze.
Ściągamy poczucie winy
A dzięki temu, że ściągnęłam je z widoku, to przestałam podbijać sobie z jednej strony poczucie winy. Z drugiej strony podbijać priorytet rzeczom, które być może nie są istotne, tylko mi jest ciężko stwierdzić na ile są na tle innych rzeczy. To może być naprawdę bardzo, bardzo cenna informacja.
Wspominałam o mailu – jeśli subskrybujesz dużo fajnych newsletterów, masz różne maile itd. Oczywiście do zarządzania skrzynką odbiorczą, żeby to było jak najmniej wymagające, przytłaczające, jak najwięcej rzeczy działo się samodzielnie, to jest temat na X odcinków albo w ogóle na cały wielki wykład albo inny kurs. No może nie przesadzajmy, ale jest tam więcej tych rzeczy i więcej rzeczy, które warto robić słuchając tego, co bym opowiadała potencjalnie.
Żeby trochę uniknąć takiego efektu – szczególnie jeśli ten główny mail, z którego korzystasz, w którym masz zawodowe rzeczy. Nie zawsze jest tak, że mamy osobno służbowy, chociaż to byłoby pewnie dobre. Rozumiesz o co chodzi. Pod jedną skrzynką mailową czasami mamy dużo różnych tematów. Czasami mamy ogarnięte filtry, że newslettery osobno, inne rzeczy osobno, ale nie wszystko jest tak pokategoryzowane zwykle. Szczególnie w takiej sytuacji, o jakiej teraz mówimy. To jeszcze jest nagromadzone bardzo dużo rzeczy. Najczęściej to jest w setkach lub w tysiącach maili.
Teraz wyobraź sobie, że ja bym zachęcała Ciebie do przeglądania tego po to, żeby mieć inbox 0. W ogóle nie. Ale to, do czego Cię zachęcam, to do zrobienia osobnej etykiety czy folderu – w zależności od tego, z jakiego dostawcy korzystasz. Na Gmailu są to etykiety. Wtedy nazwa etykiety to jest na przykład „dump i data”. Idziesz przez skrzynkę odbiorcą, zaznaczasz wszystkie wiadomości. Jest taka opcja, żeby przypisać etykiety wszystkim zaznaczonym wiadomościom.
To, co ja sugeruję, to oczywiście odpiąć etykietę „odebrane” i właśnie przypiąć tę, która została utworzona z datą. Po to, żeby nie widzieć tej całej sterty maili, które czekają na odczytanie, na podjęcie jakiejkolwiek decyzji itd.
Jeśli teraz nadal pojawia Ci się dyskomfort związany z tym, że jest takie poczucie, że jest to zamiatanie pod dywan, to ja Ci powiem: okej, możemy uważać, że to jest zamiatanie pod dywan. Ja teraz zadam pytanie: co jest tak naprawdę złego w tym, żeby zamieść coś pod dywan? Załóżmy że masz faktycznie dywan w salonie. Albo schować coś gdzieś z widoku, jeśli nie masz siły się tym zająć w tym momencie, nie masz głowy na to, ale cię to tak mierzi, że jeszcze pogarsza twój stan.
Wersja wystarczająca, uproszczona też jest okej
Ty się możesz tym zająć w dowolnym, innym momencie. Ale uproszczoną wersją zajęcia się tego albo uproszczoną wersją tego, żeby sobie pomóc jest zadziałać w jakikolwiek sposób teraz. W takiej wersji minimum. W wersji wystarczającej tu i teraz. Wersją wystarczającą tu i teraz może być usunięcie tego z widoku, żeby przestało mierzić, żeby przestało kłuć.
Jak wpada Ci do buta kamyk, jak gdzieś chodzisz, a załóżmy, że wynika to z tego, że w bucie masz dziurę, to możesz się zastanawiać na środku lasu nad tym, że kurde, powinnam załatać teraz tę dziurę i jak to zrobić. Ale nie bardzo to zrobisz na środku lasu, bo nie masz ku temu warunków. To warto ten kamyk wyrzucić z tego buta, a zająć się tym tematem, jak będziesz mieć zasoby. Jak będziesz mieć dostęp do jakichś narzędzi, które Ci to ułatwią albo do kogoś, kto się tym zajmuje.
Analogicznie z robieniem różnych rzeczy w życiu. Możemy pewne rzeczy obsłużyć w ten sposób, żeby nas nie kłuły w oczy, nie dokładały nam ciężarów w postaci przypominania o rzeczach, które nie są naprawdę pilne w tym momencie, które mogą poczekać. Żeby one nie były takimi przypominajkami, bo to nie jest na nie czas.
Można się nimi zająć, wtedy kiedy wyjdziemy z tego lasu metaforycznego i wtedy kiedy już będziemy mieli więcej zasobów do tego, żeby to zrobić. Tak naprawdę nic nie tracisz tym podejściem. To, co było do tej pory i tak nie działało. A przynajmniej nie działało w sposób satysfakcjonujący, więc zrobić sobie taką pustą przestrzeń na poniekąd zaczęcie od nowa, zaczęcie ze świeżą głową, z pustą kartką to jest z mojej perspektywy najlepsze, co możesz dla siebie zrobić.
Po co nam ta pusta kartka? To jest finał tego odcinka, ale troszeczkę clue tego tematu. Mając pustą kartkę, jesteśmy w stanie sprowadzić swoje myślenie do bieżącego dnia. Nie do poprzedniego dnia. Nie do tego, co miało być zrobione tydzień temu. Nie do tego, co będzie zrobione w niedzielę.
Oczywiście gwiazdka – nie chodzi nam o to, że to jest podejście dobre na zawsze, bo dalsza perspektywa, tygodniowa itd., to jest mega istotny wątek w sensownym planowaniu, w zarządzaniu odpoczynkiem i różnymi rzeczami. Ale to jest taki etap, który jesteśmy w stanie zrealizować wtedy, kiedy mamy trochę więcej zasobów, kiedy mamy się lepiej.
Czyli to, co by ja bym sugerowała i co ja sama robię ze sobą – to się nie różni. Różnica jest taka, że mam to przemyślane i tak mnie jara ten temat, mam to sprawdzone, bo potrzebowałam na sobie. Ja bym powiedziała, że psychologicznie to jest bardzo sensowne, bo jeśli spojrzymy sobie na poczucie skuteczności, to ono się nie buduje z tego, że dokładamy sobie poczucia winy rzeczami, które są przeterminowane i powinny być zrobione miesiąc temu, tylko robieniem rzeczy, sukcesami.
Sukcesem w tym przypadku będzie to, że zaplanujesz sobie kilka małych rzeczy na dzisiaj. Będzie jutro czy wieczór danego dnia i zaplanujesz kilka rzeczy na kolejny dzień. Potem na kolejny. Ale kolejnego dnia. I na kolejny dzień. Tak stopniowo. W ten sposób, jeśli już jesteśmy w stanie robić różne rzeczy, to jest najłatwiej zacząć odbudowywać to poczucie skuteczności i zacząć troszeczkę analizować to, dlaczego czegoś nie byliśmy w stanie zrobić danego dnia, bo to nadal będzie.
To jest życie, życie się wydarza, plany się zmieniają, wrzutki nowe się pojawiają. To nie jest rozwiązanie na to, że się wtedy plany realizuje na 100% – absolutnie nie. Ale mając troszeczkę pole widzenia zawężone tylko do jednego dnia, do dzisiaj, to jesteś w stanie lepiej wyciągnąć wnioski co się zadziało: o, może sobie znowu na dzisiaj za dużo wrzuciłam. A dzisiaj był w sumie luźny dzień, to mogłam zrobić coś tam. Rozumiesz co mam na myśli.
Jeśli korzystasz z papieru albo masz niechęć w danym momencie do urządzeń elektronicznych, chociaż wcześniej z nich namiętnie korzystałeś/korzystałaś, to kartka tu jest fantastycznym rozwiązaniem. Powiedziałabym, że nawet lepszym niż aplikacja, chociaż ja uwielbiam aplikacje, bo jeśli weźmiesz odpowiednio małą kartkę albo nie weźmiesz za dużej kartki, czyli kartka typu post-it – żółte albo białe biurowe karteczki – to jest idealna kartka do tego, żeby dać sobie odpowiednio dużo i jednocześnie wystarczająco mało miejsca, żeby nie przepchać sobie dnia. Oczywiście w zależności od tego, jak piszesz.
Jeśli weźmiesz zeszyt, czyli rozmiar B5 to jest dużo większe prawdopodobieństwo, że dzień będzie przepchany. Ja wiem, że to brzmi śmiesznie, ale coś w tym jest. Szczególnie jeśli masz ADHD, to ta perspektywa postrzegania czasu jest troszeczkę inna – ta wizualna reprezentacja czasu ma znaczenie. Dlatego super byłoby mieć to rozpisane godzinami w pionie albo w poziomie, ale to już jest kolejny etap, więc nie dokładajmy sobie tego. Chyba że bardzo chcesz.
Ograniczanie się do małej kartki i tak każdego dnia, i tylko na tej małej kartce to jest super opcja. Z kartki zapisane rzeczy nie znikają. Chyba że wymazujesz. A to też ma ogromne znaczenie, bo pokazuje nam, gdzie jesteśmy, co już zostało zrobione. Z wielu aplikacji, w tym z Todoista, rzeczy znikają z danego dnia, jak już są zrobione.
Aplikacja TeuxDeux to jest chyba jedna z nielicznych, które ja znam, które ja testowałam kiedykolwiek, które wyszarzają rzeczy zrobione i one są na końcu listy, więc to jest super. Na telefony ona jest darmowa, więc można sobie z takiej skorzystać. Dam do niej link pod spodem. To warto mieć w głowie na koniec tego procesu i perspektywę jednego dnia.
Tyle ode mnie w tym tygodniu. Jeśli masz jakieś ciekawe przemyślenia na ten temat, to z przyjemnością przeczytam je na kontakt@monikatorkowska.com albo na YouTube w komentarzu pod tym podcastem lub na innych platformach podcastowych, na których można komentować. Dzięki za Twój czas! Słyszymy się za 2 tygodnie!

Podobał Ci się odcinek?
SPRAWDŹ NEWSLETTERZdjęcie: Kelly Sikkema