roślina minimalizm

Białe ściany i liczenie przedmiotów? Czym jest minimalizm

przez Monika Torkowska
Czas czytania: 6 min

Minimalizm to dość modne hasło ostatnich lat. Przez jednych nadinterpretowane lub traktowane jako nowa moda, która szybko przeminie. Dla innych – odkrycie życia znacznie zwiększające jego jakość i wnoszące w nie wiele dobra. Jestem w tej drugiej grupie i opowiem czym dla mnie jest minimalizm i dlaczego warto dać mu (a przede wszystkim – sobie) szansę.

Jak to się zaczęło 

Mamy rok 2019. O minimalizmie pierwszy raz usłyszałam 10 lat temu. W bezpłatnej gazecie przeczytałam artykuł na temat przytłoczenia rzeczami. Skłonił mnie do refleksji. Autentycznie, doznałam jakiegoś życiowego odkrycia. A artykuł – płytko interpretując – był przecież o ciuchach w szafie i innych szpargałach, które upychamy po kątach. Cenię te momenty, kiedy refleksyjność wchodzi na wyższy poziom i pociąga za sobą, w dłuższej perspektywie, pozytywne zmiany. Do dziś pamiętam to podekscytowanie, chęć działania, uporządkowania tego chaosu, który wokół mnie był. Wtedy moje rozumienie pojęcia „minimalizm” było dość płytkie. Przede wszystkim – jako redukowanie zbędnych materialnych rzeczy. Zaczęłam interesować się tematem bardziej – oglądać filmy na YouTube, czytać artykuły i książki. Do dziś, obok produktywności, jest to jedna z moich ulubionych tematyk.1

Czym więc jest minimalizm? 

Powiedziałabym, że jest szeroko rozumianym upraszczaniem. Niekoniecznie tylko materialnym, ale w znacznej mierze mentalnym. To w głowie zaczyna się proces. Nazywam to procesem, ponieważ – podobnie jak zwiększanie produktywności – dążenie do minimalizmu nie ma określonego celu końcowego. I dobrze. Warto do niego tak podejść, aby dać sobie czas. Na refleksję, na zmianę sposobu myślenia, na docenienie jego pozytywnego wpływu na życie.  

Natura się nie spieszy, a wszystko jest dokonane.”

Lao Tse 

Spotkałam się kilkukrotnie z przepychankami, bazującymi na wartościowaniu się w minimalizmie. Czy można być minimalistą-kolekcjonerem monet? Czy można być minimalistą posiadając garderobę wypchaną chuchami? Pewnie, że można. Minimalizm rozumiem jako wolność, jako narzędzie, które służy nam, a nie my jemu. Ty decydujesz. Dlatego porównywanie się stoi w opozycji względem idei, która stoi za moim rozumieniem minimalizmu. 

Minimalizm – nowa moda? 

O minimalizmie zrobiło się głośno w ostatnich latach. Pewnie część osób stwierdzi, że to taka chwilowa moda. Cóż, być może tak jest. Być może podobnie jest z uprawianiem sportu i zdrowym odżywianiem. Jeśli jakaś „moda” wnosi coś dobrego w życie ludzi – niechże trwa jak najdłużej. 

„Minimalizm uczy dystansu do posiadania, mądrego nabywania rzeczy i korzystania z nich, upraszczania zamiast komplikowania.”

Katarzyna Kędzierska 

Na jednym ze szkoleń z zarządzania sobą w czasie usłyszałam trafne zdanie, że kiedy jest się na wycieczce w górach, łatwiej jest się wspinać kiedy plecak nie jest wypchany kamieniami, tylko zawiera rzeczy potrzebne. 

Zmniejszanie ciężaru 

„Jedną z kluczowych zalet minimalizmu jest wypracowanie dystansu do przedmiotów. Nadaniem rzeczom właściwego ciężaru, właściwego znaczenia.”

Katarzyna Kędzierska 

Pozbywając się symbolicznych kamieni z symbolicznego plecaka podczas wspinaczki zmniejszamy ciężar. 

W minimalizmie czasem jest to czysto fizyczny ciężar. Można go poczuć zwłaszcza podczas przeprowadzki. Wtedy, czarno na białym, widzimy nasz stan posiadania. Nie zawsze jest to miły widok. Szczególnie, kiedy czeka nas noszenie całego dobytku. Przeprowadzałam się do tej pory trzy razy. Za każdym razem do przewiezienia było więcej, niż się spodziewałam, ale – przy dwóch ostatnich razach – mniej niż przy poprzednim. Lubię przeprowadzki, ponieważ skłaniają mnie do refleksji, czy naprawdę warto tym rzeczom, które znajdują się w kartonach poświęcić jakąkolwiek uwagę. Czy w kolejnym etapie życia (po kolejnej przeprowadzce) na pewno chciałabym je mieć u siebie? Przeprowadzka może być bardzo oczyszczającym doświadczeniem. Dosłownie i w przenośni. 

Innym ciężarem, który minimalizm może zmniejszać jest ciężar społecznych oczekiwań, własnego perfekcjonizmu, bodźców zewnętrznych, informacji, społecznych przekonań, sposobu na życie, który nie jest nasz, ale trudno się z niego wyłamać, ponieważ rodzi to dyskomfort i – nierzadko
– społeczny „zamach” (najczęściej słowny) na nasz status quo. Ciężar poczucia, że nie nadąża się za światem, że coś Cię omija, jeśli żyjesz w niezgodzie ze społeczną wizją życia, że przecież „trzeba” być zawsze na bieżąco, wiedzieć jak najwięcej, mieć zdanie na każdy temat. Że robisz „za mało”, bo inni robią więcej, że jesteś „niewystarczającym” człowiekiem na tym ziemskim padole. W procesie takiego samorozwoju, samodoskonalenia możemy dojść do odpowiedzi, że nic nie „trzeba”. Nie trzeba się też rozwijać, czy podchodzić do życia refleksyjnie. To zawsze wybór. Skoro nic nie „trzeba”, to dochodzimy do wniosku, że wszystko jedynie można, jeśli się chce i jest to jak najbardziej okej. 

Minimalizm w kontekście produktywności to naprawdę szeroki i ciekawy temat. Będę o nim jeszcze pisać.

Rezultat 

Upraszczanie najprawdopodobniej doprowadzi Cię do większego spokoju. Jeśli jesteś już w tym procesie – podziel się swoim doświadczeniem, czy tego doświadczasz. Bardzo cenię sobie spokój, jak również spójność i autentyczność. Dobrze te pojęcia zazębiają się w moim życiu w połączeniu z minimalizmem. Zdaję sobie sprawę, że powierzchownie można mieć wrażenie, jakoby perfekcja stała na straży tej filozofii. Powiedziałabym, że wręcz przeciwnie. Daję sobie prawo do tego, aby mieć fotel, który na chwilę stanie się przedłużeniem mojej szafy. Bo mam teraz rzeczy ważniejsze do zrobienia. Daję sobie prawo, do posiadania szafki wypełnionej kubkami, ponieważ dostaliśmy ich kilka jako prezent ślubny i… jakoś się kolekcja powiększyła.  

„A może warto wyobrazić sobie minimalizm nie jako wieczne pozbywanie się, wyrzucanie i ograniczanie, ale jako świadomie zostawianie?”

Katarzyna Kędzierska 

Jestem ciągle w procesie, więc kiedy uznam, że robię kolejny krok i przeszkadza mi stan, który mnie otacza – podejmę działanie. Ze spokojem, bez wyrzucania sobie, że ktoś, gdzieś utworzył jakieś „minimalistyczne standardy” i, właściwie, do nich nie przystaję. W „moim świecie” one nie obowiązują. Sama bowiem wybieram, aby bardziej być, aniżeli mieć. Jesteśmy w końcu wolni. Niechże więc narzędzia służą nam, a nie my im.

Jak Ty rozumiesz minimalizm? Jakie dostrzegasz korzyści z zastosowania go w życiu, a jakie może nieść zagrożenia? Podziel się z innymi refleksją w komentarzu.

__________

Zdjęcie: Khai Sze Ong 

__________

Przypisy:

  1. W artykule odwołuję się się do cytatów z książki Katarzyny Kędzierskiej, autorki bloga Simplicite – jednego z moich ulubionych miejsc w sieci na temat minimalizmu.

Przeczytaj też

Zostaw komentarz

8 komentarzy

Agata Dzierzawa 11.05.2020 - 11:20

ja bardzo lubie minimalizm, ale nie jest to latwe niestety, bo z czasem zawsze jednak okazuje sie, ze czego za duzo… 🙂

Odpowiedz
Monika Torkowska 11.05.2020 - 14:34

Co najbardziej lubisz w minimalizmie? Zauważyłam, że różne osoby cenią sobie różne rzeczy. Ja chyba najbardziej spokój i to, że rzeczy nie zaprzątają mi tak głowy. 🙂

Odpowiedz
opycha.pl 11.05.2020 - 12:53

Myślę, że minimalizm to dla mnie po prostu nie wymyślanie potrzeb na siłę. Tam, gdzie nie trzeba dużo, warto, aby było mało. Wyraża się to np. w mojej kuchni, gdzie nie widzę sensu dodawania do jedzenia dziesięciu przypraw i wszystkiego, co znajdziemy w lodówce – to nie będzie smaczne, bo nie będzie można poznać smaku. Kolejny sygnał, że „hej, można mniej”, to była szafa. Pozbywałam się akurat znoszonych rzeczy i tych, które już mi do niczego nie pasują. Pochwaliłam się tym na Ig (3 worki od śmieci spakowane, wszystko się zmieściło na 1 wieszaku z Ikea). Dostałam pytanie „O, hej, widzę, że masz szafę kapsułkową, polecasz? Bo też bym chciała sobie taką zrobić”. Przeczytałam definicję szafy kapsułkowej i pomyślałam – super, odpada marnowanie czasu na dopasowywanie itp., miejsca więcej, ja mam problem z głowy! Dalej już zaczęło wchodzić w krew… Miałam okazję zgarnąć 20letnie auto, albo jeszcze długo oszczędzać na nowsze. Wzięłam starego grata. Uratowany od złomowiska jeszcze 2 czy 3 lata wdzięcznie służył, a ja nie płakałam ani razu, gdy go gdzieś przetarłam (różnie mi idzie z parkowaniem 😉 ). Myślę, że tak, jak piszesz – każdy musi odnaleźć ten minimalizm w sobie, nie zadręczać się (i tym samym nie zniechęcać) jakimiś definicjami z książek czy internetów, tylko po prostu zrobić sobie swoją przestrzeń na oddech 🙂

Odpowiedz
Monika Torkowska 11.05.2020 - 14:38

„Nie wymyślanie potrzeb na siłę” – ale świetne określenie!
Wow, prowadzisz szafę kapsułową! Powiem Ci, że chyba w tej „definicji” nie odnalazłam się przy pierwszym podejściu. Albo miałam inną definicję niż Ty. 🙂 Regularnie robię przeglądy szafy, ale łapię się też na tym, że często zostawiam jakieś rzeczy, nawet ich nie lubiąc, bo mam poczucie, że już w ogóle nie będę miała co założyć. Faktycznie ta moja szafa nie jest zbyt duża i wymaga doinwestowania w dobre jakościowo, ponadczasowe dla mnie rzeczy.
A jak sobie radzisz z minimalizmem w kuchni? Czy to obszar, który ze względu na Twoją działalność jednak jest poza minimalizmem? 🙂
Nie bloguję o gotowaniu raczej, ale gotować lubię bardzo. Przy przeprowadzce robiłam porządki metodą Marie Kondo i okazało się, że tych kuchennych bibelotów wcale nie mam tak mało!

Odpowiedz
Ania 11.05.2020 - 22:25

Bardzo fajny, mądry wpis. Jak tak teraz rozglądam się dookoła, po swoim pokoju to mam wrażenie, że faktycznie jakbym miała mniej pierdół to moje życie wcale nie byłoby takie… Puste. Idąc tym tropem wywaliłam ostatnio pół szafy, po czym okazało się, że… do tej pory chodziłam w zaledwie kilku koszulkach, a reszta wisiała w szafie nieużywana. Tak sobie myślę, że jak w końcu kiedyś będę w stanie… W końcu wyprowadzić się z domu to… Nie wiem czy wszystkich tych szpargałów ze sobą nie pozabieram, chociaż… połowa z nich na spokojnie mogłaby zostać w domu. Ale może do czasu wyprowadzki nauczę się tego minimalizmu. Po co sobie zagracać życie. 🙂

Odpowiedz
Monika Torkowska 12.05.2020 - 12:41

Kojarzysz zasadę Pareta? 🙂 Właśnie doświadczyłaś jej w kontekście szafy. Okazało się, że przez 80% czasu nosimy 20% rzeczy. Znam z autopsji! Z autopsji też Ci się przyznam, że przy tej wyprowadzce warto nie zabierać wszystkiego od razu (jeśli wyprowadzasz się z domu rodzinnego i możesz tam zostawić część rzeczy) – okaże się w większości przypadków, że wcale nie są potrzebne. 😉

Odpowiedz
zapo wiedz 11.05.2020 - 22:27

Upraszczanie jest ogólnie dobrym podejściem, często zamiast coś upraszczać, niepotrzebnie to komplikujemy, a nie warto. 😉

Odpowiedz
Monika Torkowska 12.05.2020 - 12:36

Jako ludzie mamy trochę taką tendencję mam wrażenie 🙂

Odpowiedz

Strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Ok, lubię ciasteczka Czytaj więcej