A co jeśli powiem, że nie zawsze trzeba wykorzystywać flow w pracy do ostatniej chwili? W tym odcinku zajrzymy pod powierzchnię tej naszej ludzkiej tendencji do robienia więcej, mocniej i bardziej – szczególnie wtedy, kiedy idzie nam dobrze, pomówimy o specyficznym robieniu przerw i o tym, co się dzieje, gdy ciśniesz, bo w końcu Ci idzie dobrze. A temat może być Ci szczególnie bliski, jeśli znasz z doświadczenia hiperfocus albo codzienność z ADHD.

Świat rzuca nam pod nogi tysiące wskazówek co robić i jak żyć. A ja jestem absolutnie przekonana, że można (i warto) znaleźć własną ścieżkę. Sensownie zarządzać sobą w czasie. Działać inaczej. Produktywnie, ale bez spiny. Że między jedną wskazówką zegara a drugą nie zdążysz wypić i tak zimnej już kawy. Że to osiągalne nauczyć się odpuszczać kiedy warto, robić kiedy trzeba i odpoczywać jak chcesz.
⠀
Między wskazówkami to podcast dla osób, którym stan przepracowania nie jest obcy. Jeśli zaczynasz prowadzić swój biznes po godzinach, tworzyć własną markę w Internecie lub zmieniasz branżę tak, jak ja kiedyś i Twój dzień pracy nie kończy się wraz z pojawieniem się wskazówki zegara na godzinie 16 – zapraszam.
⠀
W podcaście poruszam tematy takie, jak: produktywność, zarządzanie sobą w czasie, rozwój osobisty, psychologia, budowanie marki, działalność online, organizacja pracy, planowanie, zdrowie psychiczne, zdrowie fizyczne, szeroko rozumiany życiowy dobrostan.
⠀
Na stronie https://monikatorkowska.com znajdziesz notatki do wszystkich odcinków i wersje do czytania Jeśli chcesz więcej – zapisz się do mojego newslettera na https://monikatorkowska.com/newsletter. Otrzymasz informacje o nowych odcinkach, niepublikowane treści, a także dostęp do materiałów dodatkowych dla wybranych odcinków.
📧 Tu odbierzesz bezpłatne mailowe lekcje o skupieniu: akademiaskupienia.pl/lekcje
Czujesz flow i ciśniesz do oporu, bo „trzeba wykorzystać dobry dzień”?
W 91. odcinku podcastu Między wskazówkami opowiadam, dlaczego to prosta droga do porażki – i co możesz zrobić inaczej.
Notatki i pełny opis odcinka: https://monikatorkowska.com/091
🔥 Darmowy ebook „Jak odciążyć głowę z nadmiaru spraw w czterech krokach”: https://monikatorkowska.com/ebook
Lubisz mój podcast? Wesprzyj dowolną kwotą tutaj 👉 https://bit.ly/3GGWkw0
💁♀️ Bądźmy w kontakcie:
👉 Instagram: https://monikatorkowska.com/instagram
👉 Blog: https://monikatorkowska.com/
👉 Facebook: https://monikatorkowska.com/facebook
👉 YouTube: https://monikatorkowska.com/youtube
📧 kontakt(at)monikatorkowska.com

Wymienione w tym odcinku
Warto sprawdzić
Podkast – Diagnoza ADHD po trzydziestce. Moja historia [#078]
Podkast – „Wystarczy się skupić” – czyli jak mit silnej woli robi nam pod górkę [#089]
Podkast – Reset, czyli jak ruszyć z miejsca, kiedy masz tonę zaległych zadań [#085]
Podkast do czytania
W tym odcinku
- Sposoby na hiperfocus
- Nie wykorzystam czasu – nie dam rady zrobić wszystkiego
- Odpoczynek to konieczność, a nie przywilej
- Nie bądź dla siebie katem
- Zachowaj sprawczość
Jak to jest, że czasami trudno się zatrzymać, szczególnie kiedy nam tak dobrze w tej robocie idzie? Choć z pozoru to się może wydawać kontrintuicyjne, bo skoro dobrze idzie, to warto to wykorzystać, a tutaj Torkowska w tytule pisze, że to jest pułapka i o co chodzi? To lecimy z tematem, bo powodów jest przynajmniej kilka, dlaczego tak się dzieje i jakie koszty w ogóle ponosimy, jeśli chodzi o takie podejście.
Nie wszystkie będą zupełnie oczywiste, ale jeśli słuchacie tego podcastu, to pewnie zdajecie sobie sprawę, że ja takie nieoczywistości lubię. Zauważać przynajmniej. Mam wrażenie, że wiele rzeczy jest nie do końca oczywistych i to właśnie w tych niuansach często tkwi siła pewnych rzeczy.
W przeszłości często miałam tak, że jak ta dobra passa w pracy się pojawiła – passa skupienia nazwijmy to czy takiego flow działania, to ja muszę tę dobrą passę wykorzystać, bo nie wiadomo jak potem będzie. Nie wiadomo, jak mi się będzie chciało, jakie to skupienie będzie później, co się wydarzy, może będzie mnie głowa boleć itd.
W tym, co teraz powiedziałam jest moim zdaniem bardzo dużo o zaufaniu do siebie, a w szczególności o jego braku. Takie myśli w stylu: potem mi się nie będzie chciało, to okej, z jednej strony mogą świadczyć o tym, że się dobrze znamy i zauważyliśmy pewien schemat, że gdy faktycznie jest ta chęć, to warto cisnąć, bo potem się nie chce nam. Albo jak teraz tego nie wykorzystamy, to faktycznie przestanie nam się chcieć.
Jeśli to jest faktycznie taka obserwacja, którą my sobie mamy potwierdzoną, to nie czepiałabym się tego. W końcu wszelkie sposoby podejścia i metody mają służyć nam i jeśli wynikają z naszego doświadczenia, to wow, mamy super sytuację. Ale to, nad czym bym się pochyliła tutaj, to czy czasami nie jest tak, że kiedy tak wykorzystujemy do cna ten moment, kiedy nam się chce – czy potem nie jest tak, że to nie chce się jako pseudo rzeczownik, czy nie jest czasami stanem adekwatnym? Czy nie doprowadziliśmy się do takiego stanu, że w pewnym sensie odchorowujemy te nasze wcześniejsze działania?
Na dłuższą metę może się to dla nas skończyć takim schematem, że ciśniemy, ciśniemy, a potem jesteśmy jak dętka i odchorowujemy. Oczywiście, żeby nie było, że jestem taka mądra i sobie siedzę przy mikrofonie – ja to wszystko znam z własnego doświadczenia i doskonale znam te cykle. Więc wiecie. [śmiech] Nie, że szewc bez butów chodzi, tylko mówię to, bazując na swoim doświadczeniu i na tym, w jakie meandry mózg potrafi zaprowadzić również mnie.
Trochę mi zajęło, zanim zaczęłam zauważyć te schematy i te cykle, w które wpadałam, żeby po pierwsze – zacząć je zauważać, a po drugie – żeby zacząć z nich wychodzić. Żeby coś mogło się zmienić, to musi najpierw pojawić się jakaś forma zauważenia tego.
Sposoby na hiperfocus
Teraz ktoś może się zastanawiać: no dobra, ale co jeśli ja tak mam, że ja wpadam w hiperfocusy i mi się tak najlepiej działa? Zresztą to ma sens, bo mam ADHD i ja inaczej nie umiem. To ja powiem: to jest zrozumiałe, bo ja też mam ADHD i też znam ten stan hiperfocusów i wpadania w nie. Na to są sposoby. A przynajmniej ja mam taki sposób i takie podejście, które umożliwia nam ograniczenie tych negatywnych konsekwencji hiperfocusu.
No chyba że drogi słuchaczu, drogi słuchaczko, jesteś tym typem człowieka, który po hiperfocusie nie jest zmęczony. Ale nie słyszałam o takich ludziach. Częściej raczej spotykamy się z takim schematem, że ten hiperfocus jest, najczęściej bardzo silny, i czasami nawet po skończeniu tego hiperfocusu jeszcze się utrzymuje wysoki poziom ekscytacji, wysoki poziom motywacji. Zwykle przy hiperfocusie jesteśmy w stanie bardzo wiele rzeczy zrobić i najczęściej nam się podnosi poczucie skuteczności. Czyli takiego przekonania, że jesteśmy w stanie zrobić te rzeczy, dowieźć je.
To wcale nie jest dziwne przekonanie, bo na hiperfocusie jesteśmy w stanie faktycznie dużo zrobić. To jest jak najbardziej adekwatna reakcja. Później ten stan troszeczkę się wypłaszcza, aż w pewnym momencie – nie zawsze to jest od razu, czasami może być na drugi, na trzeci dzień, ten poziom energii troszkę spada albo spada bardzo. Wtedy następuje to odchorowanie.
Nie zawsze jest tak, że będziemy w stanie zaobserwować to zmęczenie, konsekwencje takiego skrajnego hiperfocusu i zaniedbania zupełnego swoich potrzeb w wyniku tego hiperfocusu od razu. Niekoniecznie będziemy w stanie to tak zrobić, bo u każdego to troszeczkę przebiega inaczej.
To, do czego ja zachęcam w takich sytuacjach i do czego ja się stosuję, bo to nie jest tak, że hiperfocusy są złe i nie powinniśmy tak funkcjonować – fajnie jest mieć jakąś taką dozę rozsądku i dbania o sobie w tym wszystkim na tyle na ile jesteśmy w stanie.
Ja nazywam to działaniami kompensacyjnymi, czyli takim zestawem różnych czynności, które mają zadbać o mnie po takim czasie hiperfocusu. Jest to najczęściej dłuższa przerwa… Chciałabym powiedzieć, że intensywniejszy odpoczynek, ale mówić o tym „odpoczywaj intensywnie”, to nie brzmi prawdopodobnie dobrze.
Nie do końca o to mi chodzi, ale to nie jest taki odpoczynek: może coś porobię, coś lekkiego, tylko raczej z wyprzedzeniem, żeby przemyśleć, co faktycznie może być dla mnie takiego regenerującego – to coś takiego ekstra fajnego sobie zapewnić.
Żeby nie było – ja praktycznie cała Akademię Skupienia, czyli mój program online, kurs, szkolenie, w którym uczymy się pracy nad własnym skupieniem, zrobiłam praktycznie na hiperfocusie. Każdy moduł z wyjątkiem pierwszego, bo prace nad nim były rozłożone trochę bardziej w czasie. Ale to, co stosowałam później, to były działania kompensacyjne.
Po każdym z tych modułów była dłuższa przerwa, żeby troszeczkę głowę odciągnąć od tego tematu i nie być cały czas w nim zanurzoną. A po całej Akademii miałam wyjazd, więc wiecie… Działania kompensacyjne to jest jedna z takich rzeczy, o której głębiej opowiadam w Akademii Skupienia. Jeśli to jest temat, który Was interesuje, to mam darmowy newsletter na temat skupienia, gdzie wysyłam lekcje w formie mailowej.
Można się zapisać na www.akademiaskupienia.pl/lekcje i czerpać z tych bezpłatnych materiałów, które przygotowałam. A jeśli będziecie mieć taką ochotę, to dołączyć do Akademii, kiedy będzie można, bo nie jest ona w stałej sprzedaży.
Nie wykorzystam czasu – nie dam rady zrobić wszystkiego
Inną rzeczą jest to, że być może czujemy, jeśli jest tendencja do ciśnięcia bardziej, kiedy nam dobrze idzie, że jeśli teraz nie wykorzystamy tego czasu, który jest dostępny, to my nie damy rady zrobić wszystkiego co mamy do zrobienia. To jest też jeden z takich objawów przeładowania zadaniami.
Oczywiście tu też mam swój przykład – to poczucie się pięknie pojawiało, kiedy studiowałam dwa kierunki. Szczególnie mocno się pojawiało wtedy, kiedy przychodził czas sesji. Jak teraz sobie myślę o tym, to jest mi nawet źle. Nie polecam absolutnie tego rozwiązania. Sama się zastanawiam, jak ja przetrwałam. Ale właśnie, to było takie funkcjonowanie w trybie: wykorzystuję każdy lepszy moment, bo nie wiem, jak będzie i nie dam rady zrobić wszystkiego, jeśli tego nie zrobię. [śmiech]
Na dłuższą metę zdecydowanie coś, co nam nie służy. Aczkolwiek też nie będę krytykancka, bo wiem, że bywają różne sytuacje, różne momenty w życiu i różne decyzje podejmujemy, których konsekwencją później jest to, że decydujemy się na takie rozwiązania, więc bywa i tak. Jeśli masz takie myśli, to być może to jest taki indykator tego, że tych zadań jest po prostu za dużo. Ostatecznie hiperpraca równa się hiperzmęczenie.
To nie zawsze jest tak, że napracowałam się dużo, to trochę odpocznę i potem dalej będę sobie mogła na tym własnym kołowrotku się kręcić. Najczęściej hiperpraca to jest potem takie hiperzmęczenie, które mogłoby być dużo mniejsze, gdybyśmy myśleli o tym, żeby te przerwy były bardziej intencjonalne. Gdybyśmy byli w stanie zadbać o regenerację trochę bardziej w międzyczasie, a nie kiedy już dochodzimy do naprawdę skrajnego momentu.
Odpoczynek to konieczność, a nie przywilej
Potwierdzają to też obserwacje Sabiny Sonnentag – ona prowadziła obserwacje prawdopodobnie wraz ze swoim zespołem – na 120 osobach i wykazały, że ludzie pracują w ten sposób, że przerywają tę pracę dopiero wtedy, kiedy uważają, że muszą się jakoś nagrodzić w wyniku wykonywania tej pracy. To jest bardzo, bardzo duża pułapka, bo odpoczynek jest czymś, co jest potrzebne do normalnego i prawidłowego funkcjonowania.
To nie jest coś, co występuje okazjonalnie jako nagroda za super zapierniczanie, tylko po to, żebyśmy byli w stanie w zdrowiu funkcjonować – zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Chociaż niepotrzebnie robię to rozdzielenie, bo właściwie mamy psychofizyczność. Serio, nie ma zdrowia bez odpoczynku. Koniec kropka, Torkowska tak powiedziała. [śmiech] Ale to, że Torkowska powiedziała to nic nie znaczy – mamy na to badania, jeśli ktoś potrzebuje paszportu Polsatu. I to niejedno badanie.
Nie bądź dla siebie katem
Innym schematem, w który pięknie potrafimy wpadać, bo czasem bywa tak, że jesteśmy swoimi największymi katami, jakkolwiek dramatycznie to teraz nie brzmi – czasami bywa tak, że rekompensujemy sobie te „gorsze momenty”, które wystąpiły w przeszłości, dzień wcześniej na przykład, bo nie byliśmy w stanie wtedy zrobić tyle ile chcieliśmy/chciałyśmy.
To trochę karanie siebie. Takie bycie katem dla siebie. Tak jak już by nam nie było trochę gorzej z tego powodu, że albo nie mogliśmy się wziąć do pracy, albo z jakiegoś powodu ta praca szła jak po gruzie, a nie jak nuż po masełku, to my tam jeszcze dołożymy do pieca. A czemu nie?
Ja wiem, że znajdą się takie osoby, które powiedzą, że to jest forma twardej motywacji jak twarda miłość. Znów badania nam tutaj zapukają i powiedzą, że no no, na dłuższą metę… To jest to, o czym najczęściej rozmawiam w tym podcaście, o czym najczęściej myślę, kiedy zastanawiam się nad treściami dla Was i rzeczami, które są dla Was istotne, które są dla Was problematyczne i pokrywają się z tym, co ja wiem i jakie mam doświadczenie – to zawsze mam w głowie pytanie: a jak z tym będzie na dłuższą metę?
Spoko, rozwiązania krótkoterminowe działają na chwilę. Pytanie: czy jest sens swoją energię i czas przepalać i tracić w pewnym sensie na takie rozwiązania, które są krótkotrwałe? Owszem, bywają takie sytuacje. Ale nie mam poczucia, że to jest akurat ten przypadek.
Teraz sobie sama rzuciłam ciekawy temat na odcinek, będę musiała się nad tym zastanowić głębiej. Domykając dygresję pączkującą – nie będzie to sposób myślenia, który nas doprowadzi na dłuższą metę do bardziej wspierających zachowań, jeśli chodzi o pracę, odpoczynek i ogarnięcie całego tego tematu w życiu, który – jak wiemy – dla wielu z nas bywa wyzwaniem. Dla mnie nadal czasami również. Tylko będzie czymś, co dokłada niepotrzebnej presji. Czymś, co zabiera nam zasoby myślowe, bo przekierowujemy swoją uwagę i swoje myślenie właśnie na taki temat: wczoraj to było gorzej, to teraz muszę przycisnąć, bo czuję, że jest lepiej, to lecimy. Ciśniemy, ciśniemy, ciśniemy.
Kiwam sobie głową na „nie”, bo też tam byłam, bo też tak robiłam. To się często objawia wiecie w czym? W tym jak ktoś sobie zrobił jakąś listę rzeczy do zrobienia na ten dzień, z różnego powodu ta lista nie została w pełni zrobiona, to wtedy co robimy? Siup, wszystko na następny dzień. Chociaż następny dzień był zaplanowany od początku już. Ale nie, przycisnę, pójdzie szybciej i tam sobie nawrzucam na tę przysłowiową taczkę i docisnę, żeby zrobić wszystko z wczoraj i z bieżącego dnia.
Najczęściej to się kończy tym, że lista rzeczy niezrobionych na potencjalnie kolejny dzień nadal istnieje i później w pewnym momencie już mamy wszystkiego dosyć i najczęściej rzucamy w ogóle te aplikacje, bo one są bez sensu i mamy jeszcze większy chaos niż mieliśmy. Wspaniałe potrafią być nasze mózgi.
Jest jedna sytuacja – jako kontrprzykład podam do samej siebie i do tego, co teraz powiedziałam Wam w tym podcaście – wydaje mi się, że jest przynajmniej jedna taka sytuacja, w której takie podejście, że trzeba wykorzystać tę okazję, tę dobrą passę w pracy, żeby nie zmarnować szansy na coś produktywnego, ale znów: uważam, że nie powinno być takiego myślenia, żeby docisnąć za wszelką cenę i do granic możliwości, ale nie mogłam się powstrzymać, żeby tutaj tego nie wsadzić – jest taka sytuacja, w której to może mieć więcej sensu.
Zachowaj sprawczość
Jeśli ktoś ma jakieś przypadłości zdrowotne, bo nie zawsze pewnie to musi być choroba, które są naprawdę trudne do przewidzenia z różnych powodów – natury tej przypadłości, tejże choroby czy z jakichś innych powodów. To wtedy wydaje mi się, że może mieć faktycznie sens bazowanie bardzo na tych lepszych momentach, kiedy wchodzimy w to flow i kiedy faktycznie jesteśmy w stanie zrobić więcej.
Wyobrażam sobie, że niedomaganie ciała lub umysłu, z którym nie jesteśmy sobie w stanie poradzić, bo nie mamy nad wszystkim kontroli może być bardzo frustrujące i to może być jedyna albo nieliczna metoda na to, żeby tę sprawczość po swojej stronie zachować. Żeby mieć poczucie tego elementu chociaż kontroli, wtedy kiedy jest dobrze i robić te rzeczy, na których nam zależy.
To mi brzmi jak bardzo sensowny scenariusz. To, nad czym można się zastanowić – czy do trudniejszego stanu, jeśli mamy taką przypadłość, nie doprowadzą nas też ewentualne przeciążenia. Bardzo otwarty punkt, w który nie będę głębiej wchodziła, bo tu byśmy musieli rozważyć różne przypadki i różne choroby itd. A to nie było zupełnie moim celem. Nie chcę też, żebyśmy zaczęli to traktować jako wytrych, że ja coś mam, to pójdę tym tokiem myślenia. Nie, nie róbmy tak. Jeśli się da, to nie róbmy tak.
No bo słuchajcie, zbliżając do brzegu – nie trzeba sobie nic udowadniać i nadrabiać rzekomych zaległości. Chyba że jesteśmy zobligowani różnymi rzeczami do tego. Mówię o takim dialogu wewnętrznym. Nie jest też lenistwem zrobienie czasem mniej. To może być mądra, rozsądna decyzja. Może wcale nie chodzi o to, żeby wycisnąć z dobrej passy wszystko co się da? Może chodzi o to, żeby ją po prostu zauważyć i nie przegapić tego 1momentu, w którym warto się zatrzymać, zanim znów zabraknie nam sił.

Podobał Ci się odcinek?
SPRAWDŹ NEWSLETTERZdjęcie: Marissa Grootes