most napis influence

Czy jesteś kowalem swojego losu? Internalizm kontra eksternalizm [#014]

przez Monika Torkowska
Czas czytania: 21 min



W latach 60-tych amerykański psycholog Julian Rotter zauważył, że ludzie mają odmienne sposoby interpretowania zdarzeń, które są do siebie podobne. Na identyczne przykre doświadczenia dwie różne osoby mogą zareagować zupełnie inaczej. Jedna osoba na przykład poczuciem winy, a druga poczuciem krzywdy. Z tego odcinka dowiesz się, jak sprawdzić, gdzie leży Twoje umiejscowienie kontroli nad życiem i jakie to ma właściwie znaczenie?

Posłuchaj odcinka w: Spotify, Apple Podcasts, Google Podcasts, YouTube lub skorzystaj z odtwarzcza poniżej.

Wymienione w tym odcinku

  1. Kwestionariusz Rottera
  2. „O Zmierzchu”: Kim jest Zosia Samosia?
  3. MW #012: Odwaga, czyli czego mam za mało, a potrzebuję więcej

Warto sprawdzić

Podkast do czytania

W tym odcinku

Dzisiaj o poczuciu kontroli. Teraz zrobię wstęp z ćwiczeniem dla Ciebie. Podam Ci dwie definicje i sugeruję, jeśli masz na to oczywiście ochotę, żeby się na chwilę zatrzymać i trochę podumać nad tymi definicjami i później pójść dalej za instrukcją, którą podam w tym podcaście. Ona nie będzie długa, naprawdę.

Podział na internalisitów i eksternalistów

Ludzie dzielą się na dwie grupy – bardzo duże uproszczenie, ale przyjmijmy na potrzeby tego podcastu, że mamy dwie grupy. Jedna z tych grup to są internaliści. Internaliści uważają, że swoim życiem sterują sami. To, czy coś się uda osiągnąć czy nie zależy przede wszystkim od ich pracy, od ich pomysłów, wysiłków. Mają takie poczucie, że mają bardzo duży zakres wpływu na swoje życie i na to, co ich otacza i co im się przydarza.

W świecie eksternalistów ich życiem kierują przede wszystkim czynniki zewnętrzne. Te czynniki można nazwać w różny sposób. To może być los, przeznaczenie, polityka, jakieś sytuacje, które się dzieją na świecie. Postrzegają siebie bardzie jako część systemu, jako takie trybiki w jakiejś wielkiej machinie, którego są bardzo małą częścią. Ich działania tak naprawdę nie mają dużego wpływu na otaczający świat.

Jak myślisz, do której grupy jest Ci bliżej? Tak jak teraz sobie o tym myślisz, jak posłuchałaś/posłuchałeś tych dwóch definicji. Chcę Ci powiedzieć, że oczywiście to nie jest tak, że świat jest czarno-biały i są tylko internaliści i eksternaliści. Oczywiście mamy spektrum. Moglibyśmy umieścić na jednym końcu skali internalizm, na drugim końcu skali eksternalizm i gdzieś tam siebie umieścić na takiej skali, bo nie jest to czarno-białe.

To, co powiedziałam Ci we wstępie, czyli to, że Julian Rotter zauważył, że ludzie mają różne sposoby na interpretowanie podobnych zdarzeń to jest tzw. teoria poczucia umiejscowienia kontroli, czyli LoC, z ang. locus of control.

Sprawdź, do której grupy należysz

Aby sobie to zbadać, jest coś takiego jak kwestionariusz Rottera, czyli taki test, który Ty możesz bezpłatnie wykonać sobie online. On potrwa kilka minut. Jest po angielsku, więc potrzebujesz znać angielski na jakimś poziomie albo skorzystać z Tłumacza Google, żeby być w stanie ten test zrobić.

Do wyboru będziesz mieć 22 pary stwierdzeń i będziesz musiał/musiała wybrać, które z tych stwierdzeń jest Ci bliskie. Link do tego kwestionariusza znajdziesz oczywiście w notatkach do tego odcinka na www.monikatorkowska.com/014, więc zachęcam Cię do tego, żeby tam zerknąć. Oczywiście jeśli słuchasz w jakiejś aplikacji podcastowej, to link klikalny do tych notatek znajdziesz właśnie w notatkach.

Zanim posłuchasz dalej, bardzo zachęcam do tego. Przyznaję – ja mówię ze swojej perspektywy jak postrzegam internalizm i eksternalizm, dlatego uważam, że warto jest znać swój wynik najpierw, żeby przez swój własny filtr już sprofilowany najpierw na podstawie testu sobie przepuścić to, co mówię i to, jak ja patrzę na te tematy.

Dlatego w tym miejscu, być może dziwnym, umieszczam ten tekst na początku, nie wchodząc głębiej w temat. To jest totalnie intencjonalne. Jeśli masz ochotę, to bardzo serdecznie zachęcam Ciebie do tego, żeby tutaj sobie zerknąć na ten temat i go zrobić i wrócić dalej do słuchania.

Poczucie umiejscowienia kontroli

Teraz wejdźmy trochę głębiej w teorię poczucia umiejscowienia kontroli, w LoC wewnętrzny i zewnętrzny. Odwołując się do eksternalizmu – tu mówimy o tym zewnętrznym poczuciu umiejscowienia kontroli. To jest taka sytuacja, która ma miejsca, kiedy wyniki działań danej osobie wydają się zależeć przede wszystkim od czynników losowych, od innych instytucji, innych osób.

Takie podejście do życia, przekonania może się rozwijać w przypadku kiedy jesteśmy wychowywani nie chcę użyć słowa tradycyjnie, bo to nie będzie miarodajne. Tak trochę rygorystycznie, trochę autokratycznie.

Jak teraz to powiedziałam, to pewnie osoby, które znają się dobrze na tradycyjnym wychowaniu powiedzą mi, że nie rozumiem tradycyjnego wychowania. Okej, będą dealować z tym. [śmiech] Cofam to tradycyjne. Chodziło mi o taki sposób wychowania, gdzie jest duży rygor.

Jak jest duży rygor, to u rodzica może być trudność w kontekście kontroli własnych emocji, radzenia sobie z własnymi emocjami. A to może powodować zmienność oczekiwań w stosunku do dziecka, nieprzewidywalność sytuacji, w których to dziecko się znajduje w domu.

Że to dziecko nie ma poczucia bezpieczeństwa, stabilności, jakiegoś takiego miejsca, w którym jest spokojnie i będzie to dziecko wiedziało, że to, jak rodzice je kochają nie zależy od tego, jak ono się zachowuje albo w ogóle od jakichś czynników zewnętrznych. Tak mówi nam psychologia o zewnętrznym LoC.

A w przypadku wewnętrznego w dziecku z większym prawdopodobieństwem wykształci się wewnętrzne poczucie umiejscowienia kontroli, a przynajmniej bliżej tego punktu będzie na tym całym spektrum o którym wspominałam, jeśli to dziecko będzie miało możliwość doświadczania kontroli własnych działań.

Czyli sprzyja temu takie wychowanie, w którym dziecko może być samodzielne, może decydować, może wybierać. W ogóle kształtuje w sobie tę umiejętność. To nie znaczy oczywiście, że dziecko jest pozostawione same sobie i teraz bierze na siebie wszystkie konsekwencje wybrania czerwonej łopatki zamiast zielonej, tylko ten rodzic towarzyszy, chroni to dziecko, pokazuje mu miłość, chwali.

Czasami pokazuje inną drogę, natomiast mimo wszystko pozostawia pewną indywidualność i decyzyjność dziecku po prostu w życiu. Jakkolwiek z perspektywy wielu z nas dorosłych pewne rozterki czy wybory dzieci wydają się trywialne, ale pamiętajmy, że świat dziecka wygląda trochę inaczej. i tak, problemem może być to, że ktoś mi zabrał tę nieszczęsną łopatkę z piaskownicy i nie chce mi jej oddać.

Swoją drogą to jest dobry przykład, że dorośli namawiają dzieci do tego, żeby się dzieliły zabawkami. A gdybyśmy powiedzieli jakiemuś dorosłemu – daj tej pani, która siedzi z Tobą na ławce w parku swój telefon, żeby się pobawiła, to większość dorosłych by miała takie: what the fuck? Co ty do mnie gadasz w ogóle? To jest mój telefon przecież! Nie wiem dlaczego traktujemy własną łopatkę dziecka w piaskownicy w zupełnie innej kategorii. Taki mały disclaimer i dygresja przy okazji.

Podobno jest to dosyć trwała cecha osobowości, czyli to, gdzie my jesteśmy na skali internalizmu i eksternalizmu umieszczeni to podobno się zbyt mocno nie zmienia. Później podzielę się moimi obserwacjami z własnego rozwoju w tym temacie. Dzielę się teraz tym, co rzekomo wynika z badań.

Czym się od siebie różnią?

Przechodząc do cech, które wynikają z internalizmu i eksternalizmu – jeśli eksternalizm jest dosyć mocno w nas zakorzeniony, to takie osoby będą częściej szukać usprawiedliwień dla zdarzeń, które mają miejsce w ich życiu, będą też częściej liczyły na pomoc z zewnątrz. Jeśli tej pomocy nie otrzymają, to będzie to na przykład usprawiedliwieniem dla niepodejmowania działania.

Szybciej się mogą zniechęcać. Jeśli pojawi się jakaś porażka, to prędzej pojawi się poczucie krzywdy i niesprawiedliwości. W przypadku internalizmu znowu prędzej pojawi się poczucie winy. Nie zostanie to uznane jako zbieg okoliczności, tylko będzie się poszukiwało przyczyn tej porażki w sobie, nie w czynnikach zewnętrznych.

Internaliści częściej będą wykazywać się większą proaktywnością w życiu, przejmować częściej inicjatywę. Mają taką silniejszą potrzebę i chęć do tego, żeby działać, bo nie są zblokowani przez te potencjalne czynniki zewnętrzne, które mogą hamować działanie, które mogą zaburzać w pewien sposób powodzenie danego projektu, więc samo to się rozumie przez się, że bardziej będą skłonni do tego, żeby działać.

Będą mieli też większą skłonność do pracy. Badania podobno pokazują, że wyniki tych osób są lepsze. Lepsze, bo podejmują działania. Co ciekawe też, podobno cieszą się lepszym zdrowiem osoby, którym jest bliżej do internalizmu, mają mniejsze szanse na to, żeby mieć depresję, co jest ciekawą rzeczą, jak przejdziemy do minusów internalizmu i do zalet eksternalizmu.

Ja sobie oczywiście zrobiłam ten test kilka miesięcy temu. Domyślam się, że pewnie część z Was się domyśla, że mój wynik tego testu to było, że jestem dosyć silną internalistką. Ten wynik był mocno na skraju internalizmu. Nie był to ostatni punkt, ale wynikało, że ewidentnie jestem internalistką.

Ja w pierwszym momencie aż sama sobie klasnęłam. [śmiech] Powiedziałam: super, dobrze, to jest sama zaleta. Bardzo dobre, że tak mam, bo będzie mi w życiu łatwiej i w ogóle czad, czad, czad. Jakiś czas żyłam sobie z takim przekonaniem. Dosyć krótki, bo potem zaczęłam się głębiej zastanawiać nad tematem internalizmu, eksternalizmu, zaczęłam trochę więcej czytać i ten zapał mi trochę osłabł.

Osłabł mi słusznie, bo jedno i drugie oczywiście ma swoje wady w skrajnych miejscach. Okazało się, że internalizm nie jest taki różowy. I owszem, jest większa chęć do tego, żeby działać. Ma się poczucie, że może się dać radę. Jest to pewien miecz, który może w Ciebie uderzyć.

Internaliści mają troszeczkę mniejszą skłonność do tego, żeby prosić o pomoc, bo załącza się zosiosamosizm. To jest dosyć duży minus internalizmu. Znowu polecam odcinek „O zmierzchu” Marty Niedźwieckiej o byciu Zosią Samosią. Coś, co czasem jest chwalone u dzieci, że są takie samodzielne potem się okazuje, że u dorosłych osób to może przybierać średnio zdrową formę i tak naprawdę nie przynosić nic dobrego i być bardzo rozlewającą się trucizną od środka, że tak to ujmę. [śmiech]

Inny minus jest taki, że człowiek nie chce dostrzegać, jak się jest bardzo silną internalistką, że serio są rzeczy na które my nie mamy wpływu. Serio serio. Że to nie jest tak, że ja jestem na 100% kowalem swojego losu, bo jest cała masa czynników na które ja serio nie miałam wpływu i nie będę miała wpływu nigdy.

Czyli na przykład to, gdzie i kiedy się urodziłam. Że się urodziłam w takiej części Europy, a nie w innej. Nie mam też wpływu na to, kim są moi rodzice. Nie mam wpływu na to, że wyglądam tak jak wyglądam – chodzi mi o cechy genetyczne. To są pierwsze z brzegu rzeczy, które przyszły mi do głowy, a mogą na coś wpływać.

Jak się ma ten internalizm taki po prostu wryty w głowę, to może dojść do sytuacji, w której ja się będę wkurzać na czynniki na które nie mam wpływu albo nie będę chciała dostrzegać tych czynników na które nie miałam wpływu w pewnych porażkach. Ja tak nie lubię słowa porażki, ale no dobra, już je przyjmijmy. Chodzi o jakieś rzeczy, które nie wychodzą, coś nie poszło tak jak chcieliśmy.

Okej, jest jakaś część na którą ja miałam wpływ, ale są też inne rzeczy, których nie byłam w stanie przewidzieć kompletnie. Na przykład kto był w stanie przewidzieć pandemię? No nie wiem, ja nie byłam. [śmiech] Nie miałam świadomości.

Jakkolwiek na moje życie to aż tak wielkiego wpływu nie miało, ale gdybym prowadziła biznes stacjonarny, to na sam fakt pandemii ja nie miałabym wpływu. Na to, że ona jest. Na to jaka jest jej dynamika ogólnie w populacji też bym nie miała wpływu. To, na co miałabym wpływ, czyli to, co wynikałoby z mojego internalizmu, to na działania, które podejmowałam w wyniku tych rzeczy, na które ja nie miałam wpływu. Na bank kumacie różnicę.

Jak nie chcemy dostrzegać takich rzeczy, to może to skutkować poczuciem winy, które jest kompletnie bez sensu, marnowaniem zasobów, umacnianiem się jakiegoś gorszego stanu psychicznego i generalnie pojawianiem się takich warunków, które w żaden sposób, choćbym nie wiem jak się zmóżdżyła, to nie potrafię znaleźć scenariusza, w którym one długofalowo mogą zdziałać coś dobrego.

Ja wiem, że teraz ktoś by podniósł lament: ale jak to? Przecież są ludzie, którym jak coś nie idzie, to potrafią się podnieść i po prostu działać. Pytanie: a ile razy będziesz mieć w sobie siłę do tego, żeby się podnosić? Jeśli bardzo dużo to spoko, natomiast obawiam się, że jest pewna granica. Nie jestem przekonana, czy warto do tej granicy dochodzić.

Jeśli podoba Ci się ten odcinek – dołącz do osób czytających mój newsletter i odbierz dostęp do materiałów dodatkowych.

Zjawisko wyuczonej bezradności

Jest zresztą takie zjawisko, które nazywa się wyuczoną bezradnością i ono oznacza ni mniej ni więcej to, że wraz z kolejnymi porażkami w danym temacie utrwala się nam przekonanie o tym, że to już nie da rady, że ja już nie mam na to wpływu, mi to nie idzie. Wyłącza mi się ta myśl, że jest jakiś związek przyczynowo-skutkowy między własnym działaniem a jego konsekwencjami, co znowu stoi w opozycji do internalizmu.

To jest właśnie ten problem, jak ludzie mówią: podnoś się z porażek. Oczywiście, jak najbardziej, podnoś się z porażek, ale jak możesz ograniczyć to, że tych porażek będzie bardzo dużo, to lepiej to ograniczyć, bo można potem wpaść w wyuczoną bezradność. I to może być już bardzo trudne do obsłużenia.

Potem mamy eksternalizm, który dla osób, które mają zakorzeniony internalizm brzmi bardzo źle i może wręcz wywoływać taki bunt. Żeby nie było – internalistów eksternaliści też mogą wkurzać tym swoim przeświadczeniem o tym, że mają tak dużo wpływu na swoje życie i na świat, kiedy dookoła jest tyle czynników na które nie masz wpływu i jak w ogóle można tak myśleć.

Oczywiście, że przejaskrawiam. [śmiech] Chcę Wam pokazać dwie strony medalu. W zależności od tego po której stronie się siedzi to różnie można patrzeć na ten temat. Ekternaliści internalistom – ich postawa będzie im brzmieć tak trochę: Boże, usprawiedliwiają się. Liczą na to, że ktoś z zewnątrz będzie im pomagał. Szybko się zniechęcają. Jak im coś nie wychodzi, to mają poczucie niesprawiedliwości, a mogliby wziąć sprawy w swoje ręce itd. Taką narrację mogą przyjąć skrajni internaliści.

To teraz wywróćmy ten kołowrotek troszeczkę – eksternalizm ma też swoje plusy, bo eksternaliści potencjalnie mogą łatwiej uniknąć błędów. Chociażby dlatego że liczą na pomoc z zewnątrz. Ja wiem, że niektórzy mówią, że najlepiej to się uczyć na swoich błędach.

Znów się odwołam do wyuczonej bezradności – a ile Ty jesteś w stanie się uczyć na swoich błędach? Czy nie lepiej czasem popatrzeć na błędy innych i jednak ich nie zrobić? Ekternaliści częściej spojrzą na błędy innych i będą chcieli ich uniknąć. W związku z czym też w pewien sposób chronią swoje zasoby i mają mniej rozczarowań przez to podczas podejmowania jakiegoś działania, kiedy coś nie idzie. Być może rzadziej nie idzie, jeśli już podejmą działanie, bo podejmują rzadziej niż internaliści.

W ten sposób chronią swoje zasoby, też energetyczne. Wiecie, mniej działania, mniej pędu do realizowania jakichś projektów, to trochę te zasoby są lepiej chronione. Potencjalnie jak masz mniej działań, to mniej energii zużywasz.

Co jest bardzo dobre – teraz ja sobie dopowiadam taką hipotezę, która mi przyszła do głowy – być może jest tak, że eksternaliści trochę rzadziej wpadają w perfekcjonizm. Jeśli mnie słucha jakaś osoba bliżej będąca psychologii niż ja, to może potwierdzić lub zaprzeczyć, czy tak może być.

Z tego względu, że jak ktoś myśli, że wszystko zależy od niego i od jego działań, to żeby uniknąć porażki, to te działania muszą być coraz lepsze. Jak można unikać porażki? Unikając niedoskonałości, unikając błędów, czyli będąc bliżej perfekcjonizmu. Może tu jest takie koło?

Swoją drogą o perfekcjonizmie właśnie będzie kolejny odcinek, piętnasty podcastu „Między wskazówkami” – Perfekcjonizm na bok, czyli o tym jak zaczynam projekt, kiedy nie wszystko jest gotowe. Jeśli podcast Ci się podoba, to oczywiście dodaj go do obserwowanych, wystaw jakąś fajną ocenę. Jeśli oczywiście możesz i to jest zgodne z Tobą. Za 2 tygodnie będzie właśnie o perfekcjonizmie, a my wracamy do głównego tematu

Tak jeszcze odwołajmy się do wyuczonej bezradności – to jest taki termin, który powiedzmy że rozpoczął Paul Richter, chociaż akurat nie on był osobą, która najbardziej przyczyniła się do rozpowszechnienia tego tematu.

To zjawisko jest najczęściej rozpoznawane u osób bezrobotnych, które są w trudnej sytuacji życiowej, finansowej. Także u osób bezdomnych, u osób niepełnosprawnych. Coraz częściej to zjawisko pojawia się w bardziej cywilizowanych społeczeństwach, czyli w takich w których jest dobrobyt, ale są inne czynniki, które przyczyniają się do tej wyuczonej bezradności.

To jest taka sytuacja – powtórzę jeszcze – gdzie ludzie na podstawie jakichś swoich przeżyć, sytuacji, z którymi się spotkali nauczyli się, mają takie poczucie, że ich własna kontrola i wpływ na to, co się dzieje jest nieadekwatny. W związku z tym już nastawiają się w ten sam sposób na przyszłość.

Oczywiście to nie brzmi jakoś tak super dramatycznie, natomiast problem w tym, że utrwalona wyuczona bezradność, która gdzieś się powtarza w czasie może przyczynić się nawet do depresji, do pojawienia się jakiegoś lęku, do trudności w skupieniu się, w uczeniu się, wpadnięciu w takie poczucie beznadziei w życiu.

Jak czujesz się bezradny/bezradna i ciągle coś nie wychodzi, a przynajmniej efekt Twoich działań jest niezgodny z tym, jakie masz oczekiwania, to ile można? Gdzieś jest ta granica po której przekroczeniu tracimy trochę nadzieję na to, że faktycznie nasze działania mogą przynieść jakiś sens. Mam poczucie, że zarówno skrajni internaliści, jak i skrajni eksternaliści są w stanie wpadać w tę wyuczoną bezradność. Dlatego byłabym ostrożna w cieszeniu się w byciu po jednym czy po drugiej stronie, bo nie jest to moim zdaniem czarno-biała rzecz.

Czy na środku jest idealnie to nie wiem. [śmiech] Nie powiedziałabym tak. Zresztą jest to dosyć utrwalony sposób myślenia. Jeśli jesteś osobą, która lubi sobie w pewien sposób kwestionować status quo, kwestionować swoje przekonania do czego ja bardzo serdecznie zachęcam, bo mnie takie ćwiczenia doprowadziły do różnych ciekawych wniosków w życiu i mam poczucie, że bardzo rozszerza horyzont i patrzenie na świat myślenie o ludziach, o sobie i o swoim własnym życiu.

W czym mi to pomogło?

Gdzieś tam mam wrażenie, że łatwiej jest dzięki temu pracować ze szkodliwymi przekonaniami, bo prędzej je dojrzymy w ogóle, że mamy szkodliwe przekonania – takie, które nam nie służą. Wiecie, jak nie kwestionujemy rzeczywistości, to w jaki sposób mamy się dowiedzieć, że mamy jakieś przekonania, które nas w pewien sposób ograniczają?

To, co mi bardzo pomogło to oczywiście zrobienie tego testu i zdanie sobie sprawy z tego, gdzie ja jestem. A druga rzecz – zaczęłam się zastanawiać nad tym, czy ten skrajny internalizm jest faktycznie czymś, co na mnie bardzo dobrze działa. O ile pewna doza internalizmu, z mojego punktu widzenia większa doza internalizmu w życiu faktycznie łatwiej pozwala działać i sięgać po swoje.

Odwołam się do mojego odcinka o odwadze. Mam poczucie, że żeby tą odwagę jakoś w sobie uruchamiać, to jednak ja przynajmniej potrzebuję trochę ograniczenia zewnętrzne, oczywiście wewnętrzne też, ale trochę odłożyć na bok i dać szansę samej sobie. Mimo świadomości, że są pewne ograniczenia, ale położyć na nie trochę mniejszy nacisk.

Pomyśleć o tym w ten sposób, że okej, sprawdzę, czy w tej konkretnej rzeczy, którą chcę zrobić, czy mój duży wpływ, taki jak ja go postrzegam, że jest przyniesie mi po prostu sukces w tym danym projekcie, przyniesie zamierzony efekt.

To jest coś, czego mam wrażenie, że nie byłabym w stanie zrobić, gdybym bardzo mocno była po stronie eksternalizmu, gdybym bardzo wyraźnie widziała te zewnętrzne czynniki, które mogą wpływać na moją aktualną sytuację. Gdyby one były ważniejsze od mojej mocy sprawczej.

To, co zaczęłam jeszcze dostrzegać – to w jakim miejscu ja się znajduję teraz i z jakiego miejsca przyszłam. Chodzi mi o ten punkt, z którego w życiu ruszyłam, czyli pochodzenie, miejsce w którym się urodziłam, osoby, które mnie wychowywały, osoby, które mnie otaczały kiedy byłam dzieckiem, kiedy jeszcze nie miałam wpływu na to wokół jakich ludzi się obracam, jakimi ludźmi się otaczam, kiedy moja zdolność do eliminowania pewnych relacji, także toksycznych, była żadna, bo byłam dzieckiem.

A to jednak ma wpływ na to, jak wyglądało moje życie. Jest to jakiś istotny jego element. A przynajmniej kiedyś był i doprowadził mnie też do jakiegoś miejsca tutaj. To, że mogłam się uczyć w ogóle – to już z takich bardziej pozytywnych rzeczy. To, że mogłam się uczyć, że mogłam chodzić do szkoły, że w czasie kiedy ja byłam dzieckiem, mieszkałam w miejscu, które nie jest naznaczone wojną itd.

To są wszystkie rzeczy, które składają się na to, że też jestem tu, gdzie jestem. Tak, jest w tym wszystkim – tak internalistycznie patrząc – bardzo duży mój udział, bo wykonałam jakąś pracę, chciałam ją wykonać, natomiast miałam też pewne punkty zaczepienia wcześniej, które w pewien sposób wpłynęły na to, gdzie jestem teraz. Niektóre ułatwiły, niektóre utrudniły, ale takie jest życie.

Taka analiza może Ci pomóc się odsunąć, jeśli jesteś na którymś ze skrajów. Jeśli jesteś po stronie eksternalizmu, to musisz wykonać trochę większą pracę i sobie przeformułować to w drugą stronę, trochę obrócić to o czym mówiłam w swoją stronę. Taka praca może pomóc się nam trochę rozwinąć. To jest taka praca ze swoją głową.

Wiem, że osoby, które lubią jakieś twarde dane tutaj mogą być niepocieszone, ale niestety tak wygląda trochę praca z przekonaniami. Jeśli ktoś chce, to może się odwołać do twardych badań na temat społeczeństw i wpływu pochodzenia na jakieś miejsce w życiu, w którym się człowiek później znajduje. Na bank takie są. Ja takich nie czytałam.

W czym to może pomóc Tobie?

Dla Ciebie na koniec – to, do czego może Ci się w ogóle przydać ta świadomość gdzie jesteś, internalizm, eksternalizm, może gdzieś pośrodku. Z mojej perspektywy to, w czym najbardziej pomaga ta świadomość i późniejsza praca z tą postawą to jest to, że jesteś w stanie pomóc sobie zrozumieć z czego wynikają pewne Twoje wybory, z czego wynikają Twoje różne zachowania.

Czy Ty się palisz do tego, żeby działać czy bardziej Ciebie hamuje myśl o tym, że jest cała masa czynników zewnętrznych, które wpływają na powodzenie lub niepowodzenie danej sytuacji Oczywiście, to jest pewien wycinek.

Internalizm i eksternalizm nie jest wyznacznikiem wszystkiego. Na to by należało nałożyć jeszcze inne nasze predyspozycje, własne talenty i inne takie rzeczy, ale jest to jakiś punkt zaczepienia, który może pomóc Ci chociaż część z tych postaw zrozumieć, a przynajmniej pewien ich aspekt. Do tego Ciebie bardzo serdecznie zachęcam.

A za 2 tygodnie, tak jak wspominałam, zapraszam Cię na znów osobisty odcinek o perfekcjonizmie. O tym jak perfekcjonizm odłożyłam na bok, co – teraz spojleruję – nie jest dla mnie naturalną sytuację, czyli o tym jak zaczęłam pewien projekt, mając pełną świadomość, że nie wszystko jest gotowe. Zapraszam Cię za 2 tygodnie!

Sprawdź ?

Bezpłatne planery tygodniowe gotowe do druku: tutaj.


Zdjęcie: Elijah Macleod


Niektóre linki na stronie mogą być afiliacyjne. Jeśli wejdziesz przez taki link na stronę sprzedawcy i dokonasz zakupu otrzymam gratyfikację (nie wpływa to na cenę dla Ciebie). W ten sposób wspierasz moją pracę. Dziękuję!

Przeczytaj też

Zostaw komentarz

1 komentarz

4 oznaki, że potrzebujesz lepszego skupienia [#038] - Monika Torkowska 20.12.2022 - 07:16

[…] Czy jesteś kowalem swojego losu? Internalizm kontra eksternalizm [#014] […]

Odpowiedz

Strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Ok, lubię ciasteczka Czytaj więcej