sposoby na problemy ze skupieniem

Dlaczego mamy ciągłe problemy z koncentracją? Oto 3 powody! [#076]

przez Monika Torkowska
Czas czytania: 23 min

Neurobiolog, psychiatra i naukowiec Volker Busch w swojej książce Wolna głowa. Jak zadbać o swoją koncentrację i kreatywność pisze o tym, że „Uwaga jest formą zainteresowania się czymś przez umysł”. Jak to zatem jest, że czasami tak trudno ten nasz mózg zainteresować czymś, co chcemy robić? Dlaczego koncentracja stanowi czasami tak ogromne wyzwanie? W tym odcinku opowiem o trzech powodach, dla których koncentracja bywa tak ogromnym wyzwaniem. 

Posłuchaj odcinka i zapisz się: Spotify | Apple Podcasts | Google Podcasts | YouTube | RSS | wszystkie platformy

Wymienione w tym odcinku

Warto sprawdzić

Podkast do czytania

W tym odcinku

To jak to jest z tym skupieniem? Dlaczego ta koncentracja jest takim problemem dla wielu z nas? Dzisiaj chcę poruszyć kilka wątków, kilka przyczyn, które uzasadniają dokładnie ten temat. To, na co chcę zwrócić uwagę, to to, że będę mówiła przede wszystkim o rzeczach, na które mamy jakikolwiek wpływ. 

Owszem, jest dużo czynników związanych z naszą zdolnością do skupiania uwagi, na które my wpływu nie mamy. Nie da się zaprzeczyć ich istnieniu, natomiast w tym odcinku chcę zwrócić na te, na które mamy jakikolwiek wpływ. Jeśli mamy na coś wpływ, no to tam możemy podjąć akcję. 

Jeśli będziemy mówić o rzeczach, na które wpływu nie mamy, to warto jest mieć ich świadomość właśnie po to, żeby trochę lepiej rozumieć temat, czaić z czego, co wynika. Tak poza tym trudno jest nam podjąć jakąkolwiek taką wymierną akcję, która przekłada się na jakąś konkretną zmianę. Ale w dzisiejszym odcinku będzie inaczej. Lecimy!  

Jesteśmy przeciążeni 

Po pierwsze – jest nam się dużo trudniej skoncentrować, ponieważ dotyka nas ciągłe przeciążenie. Jako przeciążenie rozumiem nie tylko rzeczy do zrobienia, w sensie zadania, ale też całą masę innych rzeczy, które siedzą w głowie. Za chwilę do nich wrócę. 

Z rzeczami do zrobienia wiąże się też bardzo częsta nieumiejętność odrzucania rzeczy do zrobienia. To znaczy nie wszystko jest tak samo ważne, nie wszystko w ogóle powinno być przez nas robione. No cóż, pewnie masz to samo doświadczenie co ja – nikt nas z tego nie uczy. 

Być może dlatego, że kiedyś to w ogóle nie był problem [śmiech], bo świat nie dostarczał nam tylu możliwości. Być może. A być może po prostu nikt się nad tym nie zastanawiał. Nie wiem, ciężko mi powiedzieć. Fakt jest taki, że możliwości jest dużo i bardzo często jest trudno wybrać, co robić, co robić jako pierwsze, a czego nie robić. 

Mówienie „tak” to mówienie „nie” czemuś innemu 

Zawsze jest tak, że jeśli czemuś mówimy „tak”, to jakimś innym rzeczom jednocześnie mówimy „nie”. O tym, jak wybrać, od czego zacząć, kiedy ma się bardzo dużo pomysłów. przedsięwzięć do zrealizowania itd. mówiłam w 75 odcinku „Między Wskazówkami”. Jeśli to jest temat, który Ciebie interesuje, to bardzo serdecznie zapraszam Cię do tamtego odcinka. O odrzucaniu nieistotnych projektów, nie zawsze łatwym, rozmawiałam też z Anią Ulanicką, z fotografką. 

Ciągłe przeciążenie wiąże się też z ilością… Już nawet nie powiem liczbą, bo często nawet trudno policzyć, ale ilością informacji, które nasz mózg musi przetworzyć. Mamy dwa systemy przetwarzania informacji. Jeden jest taki starszy ewolucyjnie, drugi jest młodszy ewolucyjnie. 

System oddolny, czyli bottom-up jest to system, który pozwala na wpływanie informacji. Po prostu odbieramy informację. Nie wiem, czy użycie określenia „strumieniem” jest właściwe, ale po prostu odbieramy informacje z otoczenia. 

Jak wchodzisz na YouTuba i zaczynasz przeglądać shortsy i lecisz po kolei shortsami, to system oddolny po prostu przyjmuje te informacje. Ale to, na którym się zatrzymasz to już jest selekcja tych informacji, czyli uznanie, że informacja jest ciekawa, warta zainteresowania, że chcesz jej poświęcić uwagę. Tutaj działa już młodszy ewolucyjnie system, czyli system odgórny top down. Ten system filtruje informacje. No i cóż, ma pewne ograniczone pole działania. 

Możemy porównać to do sita, które przepuszcza oczywiście elementy o określonej wielkości, co najwyżej takiej jak własne oczko. Ale jeśli będzie dużo takich elementów podobnych wielkości oczka, to to sito się w końcu zapcha. Albo jeśli będzie dużo dużo większych tych elementów. 

Mam poczucie, że trochę tak jest z tą naszą uwagą i właśnie z działaniem tych dwóch systemów. Jeśli te systemy są… Ten drugi w szczególności, bo pierwszy działa automatycznie – jeśli jest tak bardzo przeciążony, to on w pewnym momencie już nie jest w stanie działać wydajniej. Nie jest w stanie wybierać, co jest ważne. A jakby nie było przetwarzanie informacji wiąże się wprost z uwagą, ze zdolnością do skupiania naszej uwagi. 

Samo to przejmowanie bardzo wielu informacji z zewnątrz, w sensie bycie wystawionym na przejmowanie wielu informacji z zewnątrz i sprawianie, że nasz mózg musi wybierać te informacje, to już jest kolejna cegiełka do takiego hasła pod tytułem przeciążenie. 

To są oczywiście nie tylko rzeczy do zrobienia, nie tylko informacje, które napływają do nas z zewnątrz. To jest też cała gama rzeczy, które dzieją się u nas w środku, czyli przeciążenie cudzymi oczekiwaniami, jeśli mamy je w głowie i są one nieprzepracowane w pewien sposób i nie utożsamiamy się z nimi. 

Wewnętrzne powinności – muszę, powinnam, trzeba, należy 

To są też wewnętrzne powinności. Czyli wszystkie takie myśli w głowie, które będą okraszone słowem: muszę, powinnam, trzeba, należy itd. Nie mam przez to na myśli, że to jest zawsze złe. 

Pal licho, jeśli my po prostu takiego języka używamy, a to są rzeczy, z którymi faktycznie się zgadzamy, chcemy je robić na takim wewnętrznym poziomie, Ale jeśli tak nie jest, jeśli to jest coś, co gdzieś tam w środeczku nas trochę drażni, to po pierwsze – w pewnym momencie może się załączyć bunt, a po drugie – jest to coś, co dokłada nam ciężaru do plecaka. 

Upraszczając – towarzyszą Ci pewne myśli w głowie, że coś trzeba robić, w pewien sposób trzeba postępować, ale to jest nie do końca zgodne z Tobą. Te myśli, ten taki lekki, być może nawet czasami nieuświadomiony dyskomfort, jeśli towarzyszy Ci na co dzień, to jest to duży ciężar, chociaż wcale takim nie musi się na co dzień wydawać. 

Strach przed tym, że nas coś ominie 

Jak do kupki przeciążenia dołożymy jeszcze FOMO, czyli z języka angielskiego fear of missing out, czyli lęk przed tym, że coś nas ominie, a jest to związane też z tym, jak dużo informacji po prostu mamy teraz w świecie, jak dużo tych informacji napływa i się pojawia. Social media wiodą tutaj prym w przepływie tych informacji – albo jest tyle ciekawych książek do przeczytania, tyle pasjonujących filmów do obejrzenia, seriali, które na Ciebie czekają. 
I znów – ta nieumiejętność odrzucania i też trudność w pogodzeniu się z tym, że nie jesteśmy w stanie, wbrew temu co nam się mówi, mieć wszystkiego i ogarnąć wszystkiego już teraz, bo to jest po prostu fizycznie niemożliwe. W skali życia jest to po prostu niemożliwe. To jest takie rozczarowanie, z którym możemy się mierzyć. To to przeciążenie może rosnąć. 

A dla jasności – kiedy rośnie przeciążenie, to maleją nam wtedy zasoby psychoenergetyczne. Można by powiedzieć, że mózg się męczy. [śmiech] Nie jest mięśniem jako takim. Wiem, że często się używa tego porównania. Natomiast tak, przeciążenie poznawcze jest zjawiskiem znanym. 

Nie da się na dłuższą metę mieć fajnej koncentracji, jeśli mózg jest przeciążony, ponieważ on nie jest w stanie funkcjonować wydajnie. Nie jest w stanie wygenerować mocy w pewnym sensie na to, żeby być w stanie skupić uwagę na tym, co ty chcesz robić, ponieważ za dużo jest tych innych wątków, które on musi albo chce. Mówię tak jakby miał pewną sprawczość. Być może ma. 

Jest za dużo tych wątków, którymi ma do poświęcenia uwagę własną gdzieś po drodze. To są najczęściej wątki, które okej, jak wrócimy sobie intencjonalnie, zaczniemy sobie o nich myśleć to dobra, będziemy o nich myśleć. Ale najczęściej to jest tak jak z tymi niedokończonymi zadaniami, że po prostu te wątki gdzieś się pojawiają w głowie, one wracają. Smutne, ale prawdziwe. 

Popatrzmy szerzej na skupienie 

Kolejną rzeczą, która sprawia, że tak trudno o dobrą koncentrację jest to, że jak już pracujemy nad skupieniem, to patrzymy bardzo często na ten temat wąsko. Taką widzę też tendencję w niektórych materiałach pojawiających się w sieci. Widzę, że to się trochę zmienia, co jest dobrą rzeczą. Najczęściej zwracamy uwagę na to, co się dzieje w pracy. Jak wygląda twój dzień pracy? Na jakie strony wchodzimy? Jak tam wyglądają bloki pracy? Czy ustawiamy, czy nie blokady na jakiejś aplikacji? Jak mamy zorganizowane biurko? A jak to zrobić, żeby pracować według koncepcji pracy głębokiej? 

I żeby to było jasne, te rzeczy mają sens. Jak najbardziej. Tylko to jest pewien wycinek tematu skupienia, bardzo wąski wycinek. W Akademii Skupienia, czyli moim programie, w którym właśnie przeprowadzam osobę przez proces pracy nad swoim skupieniem, temat związany z organizacją dnia pracy, tam też jest trochę o środowisku oczywiście, to jest w ogóle druga część kursu. 

Cały program ma osiem modułów. W szóstym zaczynamy rozmawiać o tym, od jakich zadań zaczynać w ogóle pracę, jak do tego podejść. Ale dopiero wtedy. A wcześniej jest cała masa rzeczy, które są mega istotne w kontekście skupienia, o których się nie myśli. To jest między innymi zaspokojenie takich podstawowych potrzeb psychologicznych. 

Teoria autodeterminacji 

Być może z innych moich podcastów kojarzysz hasło teorii autodeterminacji Eda Deciego i Richarda Ryana, która mówi o tym, że człowiek ma podstawowe potrzeby psychologiczne, które muszą być zaspokojone, żeby dobrze funkcjonować, żeby poziom motywacji był na fajnym poziomie. To są przynależność, kompetencja i autonomia. 

Jeśli te potrzeby nie są zaspokojone, to patrząc na skupienie długofalowo, a z mojej perspektywy przede wszystkim takie patrzenie ma sens, bo ono jest po pierwsze – najskuteczniejsze, po drugie – tak naprawdę jednostkowo, wbrew pozorom, jest to mniejszy wysiłek niż walczenie ze sobą na bieżąco w ciągu dnia pracy o to skupienie. Taka walka o to skupienie, wyrywanie czasami wręcz tego skupienia z dnia. 

Inne obszary, które wpływają na skupienie – być może jak ja to teraz mówię, to jest to dla Ciebie oczywiste – ale to będzie oczywiście jakość snu. To będzie też to, czy się ruszamy. Też to, jakie przekonania towarzyszą nam w pracy albo jak my myślimy o sobie w kontekście skupienia. 

To na przykład są takie czynniki, które sprawiają, że potrafimy po pierwsze – wyjść w ogóle ze stanu skupienia, kiedy coś się wydarzy w pracy i zaczynają się odpalać pewne przekonania, za nimi idą myśli, potem idą emocje i wszystko się potrafi sypać. No, tylko nie pracujesz nad tym w trakcie dnia, kiedy właśnie to Ci się sypie. 

Tylko to jest praca, którą trzeba wykonać osobno. Porozmontowywać trochę te niesprzyjające przekonania. Może nawet nie rozmontowywać, w niektórych przypadkach po prostu je tak nieco rozluźnić, wpuścić tam trochę powietrza i wtedy one już w praktyce inaczej działają. 
No nie jest tak, że mózg jest oderwany od reszty ciała. Gdyby tak było. to nie obserwowalibyśmy tego, w jaki sposób zmieniają się funkcje poznawcze ludzi, którzy są w dużym deficycie snu, a zmieniają się. Nawet jeśli te osoby deklarują, że mają się całkiem nieźle, to kiedy się zrobi im pewne testy, to wychodzi, że jednak nie do końca te funkcje mózgu są takie same, jak w sytuacji, w której te osoby byłyby wyspane. 

Wpływ ruchu, odpoczynku i relaksacji 

Podobnie jest z wpływem ruchu, odpoczynku, relaksacji na tę całą naszą biochemiczną zupę, którą mamy w mózgu i nie tylko zresztą w mózgu. Naprawdę jest bardzo trudno zadbać o dobrą koncentrację, wypracować sobie też własne podejście do dobrego skupienia, jeśli zawężymy myślenie o tym temacie do tego, co się dzieje w pracy, do tego, jak organizujemy sobie pracę, do tego, jak wygląda nasze stanowisko pracy, a pominiemy cały aspekt psychologiczny, który stoi za tym tematem. Pominiemy całą biochemię i takie strategie, nazwijmy to, długofalowe, związane też z naszym trybem życia. To jest coś moim zdaniem skazanego na dłuższą metę na porażkę. 

Oczywiście są osoby, bo trafiałam na takie przemyślenia w sieci… Kiedyś, kiedyś, już dawno temu, mam je w głowie. Ktoś się dzielił tym, że zastosował blokady na aplikacje, których nie chciał przeglądać i potem nagle jego życie się zmieniło. Tylko jak zaczniemy analizować, co ta osoba mówi, że się później działo, to okazuje się, że to nie było tak, że ta osoba sobie po prostu przyblokowała Instagrama i nagle się magia zadziała. 

Ta osoba prawdopodobnie nieświadomie zaczęła w pewnym sensie zmieniać swój tryb życia. Bo ta osoba na przykład zaczęła się więcej ruszać, więcej spacerować, miała więcej takiego luzu na co dzień, bo odzyskała mnóstwo czasu poprzez eliminację tego przebywania w sieci. 
 
Oczywiście, to nie jest jedyny sposób, podaję przykład. Za pomocą tej jakiejś jednej rzeczy wydarzyło się parę rzeczy po drodze dalej. Takich, które wpływają na szeroko rozumiany dobrostan człowieka. Tylko sęk w tym, że nie u każdego tak musi być. Jeśli nie mamy takiej intencji, to bardzo często może tak się nie wydarzyć, bo czas i nasze aktywności mają tendencję do takiego rozlewania się. 

Czyli jeśli intencjonalnie nie postanowię, że okej, dobra, widzę, że siedzenie na Instagramie przez 5 godzin dziennie mi nie służy, to co ja zrobię w tym czasie? Co ja wolałabym robić zamiast? Na przykład będzie to, że więcej spacerować albo sobie czytać coś tam. Jeśli ja tego nie zrobię, to istnieje szansa, że znalazłabym sobie jakieś pierdołowate aktywności, które wymiernie nie przyniosłyby mi jakiegoś takiego supersensownego efektu. A przynajmniej, że nie o to by mi chodziło tak naprawdę. 
No i mogę potem rozłożyć ręce i stwierdzić: pfff, no dobra, no… Nie wchodzę na tego Instagrama, ale w sumie to nie wiem, czy to ma jakiś sens, czy to jakiś efekt wielki będzie. Ano, pewnie nie będzie, jeśli będziemy patrzeć na ten temat tak bardzo czarno-biało i nie zobaczymy odcieni szarości. 

Sposób pracy niedopasowany do nas 

Inna rzecz powiązana z tym, że patrzymy na temat skupienia wąsko, to jest to, że sposób w jaki pracujemy jest bardzo często niedopasowany do nas. Nie będę tutaj tą osobą, która ci powie: zmień pracę i weź kredyt. Absolutnie nie. Chyba, że masz taką potrzebę i masz taką możliwość, no to wtedy spoko, pewnie nawet przyklasnę. 

W pracy, szczególnie jeśli pracujemy na rzecz kogoś, to mam wrażenie, że często jest narzucony z góry pewien schemat pracy, godziny pracy. Tu są jakieś spotkania, Próbuję teraz tak jakoś zgeneralizować w głowie, żeby nie lecieć schematem IT, który jest mi najbliższy i mi znany po prostu bardzo, bo funkcjonuję w tym otoczeniu, ale są pewne ramy, jest pewien harmonogram. Nie ma tam swobody. 
Nie powiem, że zawsze swoboda jest dobra i nie powiem też, że jest zła oczywiście. Zmierzam do tego, że te schematy działania w firmach są uogólnione, są schematami. One nie odpowiadają na indywidualne potrzeby jednostki, na to w jaki sposób dana osoba tak naprawdę najlepiej pracuje, najlepiej się realizuje. 

Czy zaczynać od najważniejszej rzeczy? 

Żeby nie było tak enigmatycznie i dookoła tematu, to weźmy może kilka przykładowych takich z brzegu rzeczy, które oczywiście, że nie będą się aplikowały do każdego. Bardzo często pojawia się rada w kontekście skupienia i też priorytetyzowania rzeczy, żeby zacząć dzień od najważniejszej rzeczy. 
Jak ktoś zna Briana Tracy’ego, to może kojarzy książkę Zjedz tę żabę – to od niego się wzięło to słynne zjadanie żab. Jak już zjesz z rana tę żabę niesmaczną, to już potem czekają cię tylko miłe rzeczy. 

No i okej, co do zasady, to może mieć sens. No właśnie, ale nie dla wszystkich. Bo na przykład dla osób z okablowaniem mózgu w postaci ADHD zjadanie żab od rana to może być przepis na po prostu permanentne utknięcie, na absolutne przyblokowanie funkcji wykonawczych związanych z działaniem kory przedczołowej i koniec. I tyle. 

I to wcale nie sprawi, że tej osobie będzie łatwiej się skupić, że fajnie ruszy sobie z pracą danego dnia. Chociaż na poziomie takim wąskim, logicznym jakbyśmy spojrzeli to tak, jak już zrobisz to najtrudniejsze i potem Cię czekają najmilsze rzeczy, no to spoko. 

Spoko, ale nie dla wszystkich. Są osoby, które najlepiej działają wtedy, kiedy mają pewien taki wolniejszy rozruch, kiedy podniosą sobie w pewnym sensie poziom dopaminy, czyli takiego neuroprzekaźnika, który sprawia, że chce nam się robić rzeczy bardziej. Tak, upraszczam i generalizuję na temat dopaminy teraz, bo nie jest to w sumie odcinek o dopaminie. 

Czasami zrobienie takich rzeczy małych, drobnych na początku pozwala dopiero rozkręcić ten cały mechanizm, pozwala rozkręcić nasz mózg i pozwala dopiero potem się zabrać za te trudniejsze rzeczy. 

Wyraźna granica między pracą a byciem po pracy 

Inną z takich rad na temat tego, w jaki sposób układać sobie dzień, żeby było wydajnie i w fajnym skupieniu – ba, to jest rada, którą można było usłyszeć ode mnie, ja ją nadal podtrzymuję, ale znów ona ma pewien niuans – żeby mieć po pracy zawsze coś zaplanowane, żeby była wyraźna granica pomiędzy pracą a byciem po pracy. 

Na przykład umówienie się z kimś albo umówienie się do lekarza – żeby był taki punkt granicznie nieprzekraczalny, żeby uniknąć długiego siedzenia w pracy. Jak masz już termin konkretny i konkretną godzinę spotkania, to koniec, zamykasz laptopa i wychodzisz. 
To jest szczególnie, mam wrażenie, istotne u osób, które nie mają tak, że otwierają sklep o dziewiątej, zamykają o siedemnastej, tylko u osób, które mogą trochę bardziej żonglować tymczasem pracy w ciągu dnia. 

No i to nadal jest dobra rada. [śmiech] Ja ją nadal bardzo lubię, natomiast ona potrafi być kontekstowa. Znów – teraz się odwołam do naszych ADHD-owych mózgów, Potrafi być taki efekt, że jeśli jest jakieś spotkanie, jakiś punkt dnia i my wiemy o tym, że jest ten punkt dnia w konkretnym momencie, to włącza się z angielskiego taki waiting mode. 

Czyli że znów – pojawia się jakaś taka blokada, coś co sprawia, że trudno jest nam robić jakieś standardowe rzeczy, czekając jednocześnie aż ten punkt, na który czekamy nastąpi. Bardzo upierdliwa rzecz, ale istnieje i na przykład u mnie działa to totalnie kontekstowo. 

To znaczy jeśli mam trening, jeśli mam spotkanie ze znajomymi, albo jeśli mam wizytę u fizjoterapeuty albo terapeutki, którego, którą znam – żaden problem. Mi się nie załącza waiting mode. Ja mogę normalnie funkcjonować. To jest właściwie nawet korzystne, bo mam w głowie, że do tego punktu chcę zrobić sobie coś tam. 

Ale zauważyłam, że jeśli mam spotkanie, po którym nie wiem czego się spodziewać, mam spotkanie z osobą, której nie znam, to to mnie stresuje na takim poziomie bardzo subtelnym. Swoją drogą, jestem całkiem zachwycona tym, że zaczęłam takie rzeczy wyłapywać, bo moja umiejętność wyłapywania sygnałów z ciała to… Jakby ci tutaj powiedzieć – przez większość mojego życia to raczej minus 10/10.  

Ma to solidne podstawy, dlaczego tak mam i dlaczego tak trudno mi się wychodzi z tego pułapu tak swoją drogą, więc jestem mega dumna z tego, że zaczęłam to zauważać. No i mając na przykład tę świadomość, to jeśli ja wiem, że potrzebuję się umówić do lekarza i to jest jakiś lekarz nowy, to ja nie będę szukała terminów po południu. 

Oczywiście zakładając, że mamy możliwość wyboru. Wiadomo. Tylko jeśli będą jakieś rano, to ja wezmę najwcześniej jak się da. Po to, żeby uniknąć takiego przyblokowywania się albo zajmowania swoich myśli, takiego kradnięcia sobie skupienia tym, że co jakiś czas będzie mi wracała do głowy myśl, że kurna mam dzisiaj spotkanie z takim kimś. Bo mój mózg takie rzeczy potrafi robić. 

Czy krótsze bloki pracy mają sens? 

Albo mówi się w kontekście skupienia, że pracuj tylko w blokach i tylko dłuższych, na przykład 50 minut, bo krócej to jest bez sensu, bo jakieś tam badanie mówiło o tym, że powrót do pełnego skupienia to zajmuje dwadzieścia kilka minut. 

No tak, podcast jest bez wideo, ale miałam taką… [śmiech] oceniającą minę, taki judging face, że okej, fajnie, jeśli jesteśmy w stanie pracować sobie w dłuższych blokach. Oczywiście to też ma pewną granicę, z neurobiologicznego punktu widzenia, ale okej. to jest fajnie. Jeśli się da, to spoko. 
Ale podejście, że na przykład krócej to nie ma sensu to jest też drogą donikąd, bo po pierwsze – czym jest pełne skupienie? Pełne skupienie dla osoby, która w nocy wstawała dwadzieścia razy do dziecka jest innym skupieniem niż osoby, która trzy dni temu wróciła z wakacji, na których wypoczęła, ma się super, nic jej nie boli i bajlando. 

W ogóle definicja pełnego skupienia jest… Nie da się tego zdefiniować, żeby pasowała do każdego człowieka. Chyba że przyjmiemy, że pełnia możliwości w skoncentrowaniu się uwzględniając aktualne warunki życiowe – to tak, to wtedy tak. Zmierzam do tego, żeby nie fiksować się na tym pełnym skupieniu. 

A te dwadzieścia kilka minut, co się często pojawiało w tych materiałach, na które ja miałam okazję trafiać – są badania Glorii Mark i jej współpracowników i współpracowniczek na temat właśnie przerwań w pracy. Tylko sęk w tym, że to nie jest tak, że wracamy po 23 minutach do pełnego skupienia, jak to niektóre powielające artykuły interpretowały, tylko tam chodziło o powrót do pierwotnego zadania. Tego, od którego osoby się oderwały. 

A to wcale nie znaczy, że w czasie, kiedy powróciły do jakiegokolwiek zadania, że robiły rzeczy, które nie ma sensu. To nie jest jednoznaczne. Nie zawsze jest tak, że jeśli zrobisz sobie w pracy przerwę, to powrót konkretnie do tego zadania, na którym się skończyło, jedynie ma sens. Czasami pojawiają się nowe rzeczy po drodze, które z jakiegoś powodu mają wyższy priorytet i warto od nich zacząć. Albo cokolwiek innego. 
Jest tutaj dużo takiego zniuansowania. A jeśli na przykład pracujesz na swoim albo masz taki tryb pracy, gdzie tych przerwań z zewnątrz, na które być może masz mniej wpływu, jest więcej, to tym bardziej czarno-białe myślenie, że tylko w długich blokach jestem w stanie zrobić coś sensownego, jestem niemalże pewna, że nie doprowadzi cię do zrobienia tej roboty, którą masz do zrobienia w sensowny sposób. 

Najlepiej z mojego doświadczenia i z moich obserwacji, z takiej naprawdę głębokiej rozkminy, bo jeśli słuchasz tego podcastu, to wiesz, że ja uwielbiam ten temat. Po prostu uwielbiam ten temat. Tak bardzo potrzebowałam na własne potrzeby tego tematu, że jestem z tym tematem tu, gdzie jestem. Powstała Akademia i w ogóle wszystko. 

Korzystaj z warunków, które masz 

Najlepiej z mojej perspektywy brać te warunki, które się ma i w ramach tych warunków żonglować, szukać najlepszych rozwiązań dla siebie. Nie bez powodu powstał kurs „Jak się skupić w krótkich, nieplanowanych odcinkach czasu?” – jako odpowiedź, trochę jako taka kontra właśnie do myślenia o tym, że tylko w długich blokach my jesteśmy w stanie coś zrobić. Gdybym ja w ten sposób myślała, to powiem Ci szczerze, że nie byłabym w stanie skończyć tych dwóch kierunków studiów i dowozić tych zleceń z IT, które brałam na siebie wiele lat temu. 
Nadal – za każdym razem zastrzegam, że to nie jest dobre połączenie – natomiast wiem między innymi tak organizacyjnie, dlaczego to wyszło, dlaczego dałam radę to zrobić. Pamiętam, że wykorzystywałam właśnie krótkie odcinki, bo innych miałam stosunkowo mało. 

Swoją drogą, jeśli Cię interesuje ten kurs, to do niego też zostawię link w opisie. On jest dostępny tak po prostu w sklepie. Na tym punkcie dopasowywania tego, w jaki sposób się pracuje do własnych potrzeb, do własnych możliwości, do tego jak nasz umysł najlepiej działa myślę, że zakończę ten odcinek. 

Jest tutaj jeszcze parę rzeczy niewykorzystanych, ale myślę, że po prostu zostawię to na inny raz i jeszcze innym razem do tego wrócimy. Te trzy punkty to już jest dużo do uświadomienia sobie i do przetrawienia. I do zastanowienia się, jak my patrzymy na ten temat, i co my możemy zrobić w kontekście naszego skupienia. 
Informacyjnie daję znać, że jeśli interesuje Ciebie dołączenie do Akademii Skupienia, to wszelkie informacje zawsze są na akademiaskupienia.pl. W czerwcu 2024 roku będzie możliwość dołączenia do Akademii. ale tylko dla osób z listy mailowej. 

Mam ku temu swoje istotne powody, one nie są jakieś nie wiadomo jakie, po prostu potrzebuję spriorytetyzować pewne rzeczy. Wiem, że trochę osób czeka, więc będę otwierała taką możliwość, ale będę pisała po prostu tylko do osób, które będą na liście, więc jeśli Ciebie to interesuje, to bardzo serdecznie Ciebie zapraszam na tę listę. Zostawiam do niej link w opisie. 

Oczywiście możesz tylko dołączyć po bezpłatne materiały, bo są tam też dla osób zapisanych właśnie bezpłatne lekcje mailowe na temat skupienia. Nie zobowiązuje Ciebie to do zapisu. Ale jeśli to coś dla Ciebie, to w czerwcu otwieram możliwość dołączenia. 


Podobał Ci się odcinek?

SPRAWDŹ NEWSLETTER
Darmowe listy o produktywności bez spiny i organizacji życia w praktyce. Bezpośrednio na Twoją skrzynkę e-mail.

Zdjęcie: Steve Johnson


Przeczytaj też

Zostaw komentarz

Strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Ok, lubię ciasteczka Czytaj więcej