Kobieta siedząca na łóżku. Dookoła książki, notesy, telefony.

10 błędów, które popełniłam wydając swój pierwszy kurs online (ostatniego się nie spodziewałam) [#069]

przez Monika Torkowska
Czas czytania: 27 min

Ponad rok – tyle zajęła mi praca nad pierwszym własnym kursem online, do momentu w którym wszystkie materiały merytoryczne zostały do niego stworzone, a kursanci i kursantki z nim pracują.  W tym odcinku chcę podzielić się z tobą 10 najważniejszymi błędami, które popełniłam w całym procesie i tym, co najbardziej ułatwiłoby mi uniknąć tych błędów. Zapraszam serdecznie na ten odcinek, nawet jeśli nie myślisz o wydawaniu kursów online, bo myślę że można z niego wyciągnąć dużo wartościowych informacji.

Posłuchaj odcinka i zapisz się: Spotify | Apple Podcasts | Google Podcasts | YouTube | RSS | wszystkie platformy

Wymienione w tym odcinku

Problemy z koncentracją?

Zapisz się na mailing
Darmowe lekcje o skupieniu. Bezpośrednio na Twoją skrzynkę e-mail.

Warto sprawdzić

Podkast do czytania

W tym odcinku

Mam dla ciebie dziś 10 punktów. 10 punktów, które nazwałabym błędami, trudnościami, wyzwaniami. To nie są absolutnie synonimy, natomiast nie mogę wszystkich tych rzeczy nazwać błędami, ponieważ niektóre z nich to są takie trudne rzeczy, z którymi przyszło mi się mierzyć przez ostatni ponad rok, kiedy pracowałam nad Akademią Skupienia.

Myślę sobie, że podzielenie się takim doświadczeniem z innymi może być wartościowe, jeśli ktoś myśli o tym, żeby samodzielnie taki kurs swój własny wydawać, ale nie tylko. Myślę, że spokojnie można odnieść to, o czym będę mówiła do swoich przedsięwzięć, które człowiek chce wziąć na swoje barki i sobie przeanalizować, przemyśleć na własne potrzeby.

Podzieliłam te 10 błędów, trudności, wyzwań na trzy sekcje związane z etapami wydawania i tworzenia swojego pierwszego kursu. Będę opowiadała o etapie przygotowania kampanii i oferty, potem etap samej kampanii, czyli już sprzedaży dostępu do kursu i tworzenia samego kursu.

Teraz się złapałam na tym, że osoby, które już słuchają podcastu w miarę regularnie, to będą kojarzyły cały temat. Ale może wstęp dla osób, które słuchają tego odcinka jako pierwszego z moich odcinków – w zeszłym roku, czyli 2023 wydałam tak naprawdę dwa kursy. To, co jest w tytule o pierwszym kursie online jest nie do końca prawdą, gdybyśmy mieli bardzo literalnie się temu przyjrzeć.

Dla mnie jest prawdą, bo wydawanie tych obu kursów było tak bardzo ze sobą skorelowane, że nie mogę ich potraktować jako zupełnie odrębne przedsięwzięcia. Już mówię o co chodzi. Bardzo krótko po to, żeby dać Ci ogląd sytuacji i żeby było łatwiej zrozumieć w ogóle na czym stoimy, z jakiego punktu startujemy. Pod koniec 2022 roku zaczęłam pierwsze prace, czyli zbieranie wymagań, pytanie w ankietach ludzi, czego w ogóle potrzebują w kontekście skupienia jako pierwszy etap pracy nad Akademią Skupienia.

W połowie 2023 roku odbyła się sprzedaż tego kursu. W międzyczasie przygotowanie tej kampanii i później do końca 2023 roku prace nad materiałami merytorycznymi do tego kursu. Dlaczego tak długo? Dlatego że to mój pierwszy kurs online, który tak kompleksowo podchodzi do tematu skupienia, więc materiału jest więcej. Tam nie masz 40 minut i pięciu lekcji na krzyż, tylko tam jest konkret. Bardzo konkretny proces, przez który ja przeprowadzam moich kursantów i moje kursantki. Możesz sobie agendę podejrzeć na www.akademiaskupienia.pl.

Ale jak już wspominałam kilka odcinków temu i chyba nawet jeszcze wcześniej – dzięki pracy z Martą Zawadowską z Oswajam Online w międzyczasie pojawił się pomysł, aby powstał mniejszy kurs. Taki na kilkanaście lekcji. Ponad godzina materiału, który jest skierowany typowo dla osób, które chcą nauczyć się w krótkich odcinkach czasu, bo takie mają tylko dostępne. Powstały dwa kursy, ale w tym samym czasie odbywała się praca nad nimi i to było wszystko bardzo sklejone. Przynajmniej w mojej głowie.

Brak szczegółowego rozpisania

To, o czym dzisiaj opowiem to są wnioski i przemyślenia z całego tego czasu, czyli etap przygotowania kampanii i oferty, etap kampanii, czyli sprzedaży i samo tworzenie kursu. Pierwszym błędem, który popełniłam to jest brak szczegółowego rozpisania tego, co jest do zrobienia. Zdaję sobie sprawę, że to może brzmieć dziwnie, bo jak to Monia? Ty sobie nie rozpisywałaś szczegółowo, co jest do zrobienia? Rozpisywałam, tylko nie rozpisywałam absolutnie całego procesu.

Z różnych powodów. Nie znałam go też, bo robiłam to po raz pierwszy. To akurat było dobrą rzeczą, że aż tak bardzo w każdym jednym punkcie i w każdym jednym celu to nie było rozpisane. Z perspektywy czasu myślę, że to mogłoby być naprawdę bardzo przytłaczające, jak się później okazało.

Co mam na myśli o szczegółowym rozpisaniu? Takim, które będzie zawierało absolutnie każde zadanie, które trzeba będzie w związku z całym tym przedsięwzięciem wykonać. A właściwie gdybym miała rozpisany tak bardzo szczegółowy ten plan, to mogłabym potencjalnie uniknąć dwóch kolejnych błędów.

Miałam za dużo rozpoczętych wątków

Kolejnym z nich jest to, że miałam za dużo rozpoczętych, aktywnych wątków na raz. Być może wiesz lub nie – przy wydawaniu swojego kursu jest naprawdę cała masa rzeczy. Najwięcej jest tych rzeczy, które nie dotyczą samego tworzenia materiału, bo to jest przygotowanie stron, maili, całej kampanii. Jeśli chcę korzystać z reklam, a ja z takich korzystałam, to jeszcze trzeba przygotować te materiały do reklam.

Miałam też taką myśl – bardzo chciałam mieć w momencie startu sprzedaży nagrane cztery moduły, żeby psychicznie trochę mieć się lepiej i mieć poczucie, że ja mam tej pracy więcej wykonanej. Pierwsza edycja Akademii de facto była przedsprzedażą, czyli takim sposobem trochę na weryfikację tak dużego przedsięwzięcia.

Czyli osoby, które kupowały dostęp do Akademii miały świadomość tego, że ja będę pracowała nad materiałami Akademii na bieżąco, czyli nie dostają dostępu do wszystkich materiałów, bo ich po prostu nie ma, ale jednocześnie przez to, że jeszcze nie wszystko powstało mają wpływ na to, co się w Akademii znajdzie, czyli mogą mieć lepiej dostosowany do swoich potrzeb produkt.

Poza pracą nad kampanią ciągle wyłuskiwałam czas na to, żeby tworzyć materiały, tworzyć kolejne lekcje, nagrywać je itd. Być może taki chaos, te wiele wątków otwartych na raz to jest jakaś cecha charakterystyczna robienia czegoś tak dużego po raz pierwszy – nie wiem. Ale fakt jest taki, że powodowało to bardzo dużo przytłoczenie. Wiele różnych rzeczy trzeba było ogarniać na raz i z perspektywy czasu myślę, że wydajność pracy w taki sposób była dużo niższa.

Myślałam, że wszystko zrobię sama

Przez to, że nie miałam tak bardzo szczegółowo rozpisanego wszystkiego, to mamy trzeci błąd, czyli myślałam, że ja wszystko zrobię sama, bo jeszcze nie widziałam bardzo dokładnie, tak czarno na białym ile tego jest. Kolokwialnie mówiąc – skapnęłam się naprawdę dosyć późno. To był naprawdę niedługi czas przed tym, kiedy już zaplanowałam, że ruszy sprzedaż. Nie miałam wtedy żadnych maili, nic praktycznie przygotowane pod tą kampanię poza ofertą.

Kiedy – wtedy już – trochę się wycofałam z tego błędu, czyli go trochę naprawiłam i zaczęłam rozpisywać bardzo szczegółowo, to okazało się, że fizycznie nie ma możliwości, że w tym czasie ja będę w stanie to wszystko zrobić samodzielnie. Miałam dwa wyjścia – albo kampania zostanie przesunięta na później, albo zaangażuję kogoś do pomocy, czyli zatrudnię kogoś, kto ściągnie ze mnie te rzeczy, których ja nie muszę robić.

Na pierwsze z tych rozwiązań nie chciałam się zgodzić sama ze sobą, ponieważ to był czerwiec. Może to też jest błędne podejście. Pomyślałam sobie, że w wakacje to może nie ma sensu robić kampanii takiego pierwszego kursu, bo dzieci mają wakacje, ludzie częściej jeżdżą itd. i to musiałoby być dopiero we wrześniu.

Nie podobało mi się to rozwiązanie, więc zdecydowałam się na współpracę z copywriterką, która miała mi zaopiekować treści do maili. To był bardzo dobry ruch, chociaż odrobinkę na wariata. Osoba się podjęła tego zadania, chociaż dla mnie to było dyskomfortem, że ja pytam o taką usługę, gdzie tego czasu nie ma jakoś super dużo. Przynajmniej nie tyle, ile ja bym oczekiwała.

Ostatnio wspominałam w newsletterze, że mam mniejsze flow i szukam tematów, które mi będą bardzo bliskie sercu. Ten jest bliski mojemu sercu definitywnie. Agata dostaje te podcasty dosyć późno i ja jej ciągle mówię: Agata, bez spiny, to ja je później nagrywam, więc jak zmontujesz to będą. Ona mówi: spoko, ja sobie zmontuję. To jest dla mnie dosyć istotne we współpracy z ludźmi, żeby był zapas czasu.

Nie zawsze to wychodzi, natomiast jest to dla mnie istotne. Był to dyskomfort, z którym się mierzyłam. Kasia stwierdziła, że okej. Mówię o Katarzynie Mańkiewicz, która wykonała fantastyczną robotę. Zostawię Wam do niej link w opisie. To nie jest żadna współpraca czy reklama płatna.

Możecie się na mnie powołać, Kasi będzie miło słysząc, że ktoś przychodzi do niej z polecenia, jeśli potrzebujecie usług copywriterskich. Kasia zaopiekowała mi temat maili, który był… Ja nie jestem na takim etapie, żeby mieć dobre kompetencje w pisaniu maili de facto sprzedażowych. W ogóle jest to dla mnie wymagający temat.

Nagrywanie podcastu nie i samo mówienie nie, natomiast tworzenie takich treści to jest inny level i wymaga innych kompetencji – kompetencji, nad którymi jeśli człowiek nie pracował, to nie jest coś, z czym się człowiek rodzi. Oczywiście, gdybym miała trochę bardziej wszystko rozpisane i ułożone w czasie, to ja wcześniej byłabym w stanie zauważyć, że tutaj się trochę rzeczy nie spina.

Następne błędy dotyczą już samego etapu kampanii sprzedażowej, czyli takiego czasu kilkudniowego – nie pamiętam ile teraz trwała kampania Akademii, chyba tydzień – takiego okna czasowego, w którym była możliwość dołączenia do mojego kursu. Akademia nie jest w ciągłej sprzedaży, jest sprzedawana w edycjach.

Druga edycja Akademii się zbliża. Chciałabym podejść do niej inaczej niż do pierwszej i nauczyć się paru rzeczach na tych błędach. Oczywiście lista osób zainteresowanych jest otwarta www.akademiaskupienia.pl/lista. Tam można się zapisać i otrzymać informacje w pierwszej kolejności.

Na etapie kampanii ciągnął się za mną błąd poprzedni, czyli to, że myślałam, że zrobię wszystko sama, więc cała praca, która przy dobrze zaplanowanej kampanii mogła zostać wykonana wcześniej typu ustawienie maili do wysyłki. Wbrew pozorom to potrafi zajmować czas.

A pamiętajmy proszę, że ja w tym czasie miałam swoją regularną pracę jako programistka. Brałam tam kilka dni wolnego, natomiast w stosunku do tego, ile ja bym potrzebowała tego czasu, żeby ze spokojem takie rzeczy zrobić to było zupełnie nieadekwatne.

Oczywiście na bieżąco pojawia się cała masa drobnych rzeczy, z których człowiek sobie zupełnie nie zdaje sprawy, jeśli robi coś po raz pierwszy. W sensie: zanim tego nie zrobi. Po prostu nie ma możliwości mieć świadomość tych drobnych rzeczy, które zajmują czas. Je trzeba zrobić, same się nie zrobią.

Nie miałam żadnych przygotowanych materiałów

Piąty błąd to taki, że na etapie kampanii – poza odcinkami podcastu – nie miałam żadnych dodatkowych materiałów przygotowanych. Materiałów promocyjnych, czyli takich, które będą mówiły więcej o tym, w czym Akademia pomaga, komu, dla kogo jest, dla kogo nie jest. Takie podstawowe rzeczy, które gdyby ten pierwszy etap był troszeczkę inaczej zrobiony, to cały ten czas wyglądałby inaczej.

Dokładnie w tym momencie mam wniosek, że mogłoby to wszystko wyglądać inaczej, gdybym faktycznie się zdecydowała na przesunięcie tej kampanii we wrześniu. Wtedy miałabym połowę czerwca, lipiec, sierpień i pewnie kawałek września na to, żeby te tematy lepiej zaopiekować, inaczej zaopiekować, zaopiekować też siebie w tym całym procesie. Ale to są takie mrzonki w mojej głowie co by było, gdyby było. Być może wtedy bym zrobił tak śmak i owak.

Natomiast trudno jest przewidzieć tak naprawdę, czy faktycznie taki byłby efekt. Byłaby ku temu większa szansa na pewno ze względu na to, że czas z gumy nie jest. W trakcie kampanii czy to było chwilę przed nią, ale podciągam pod etap kampanii zaliczyłam małą porażkę, mały fakap. Anglicyzm lepiej oddaje to, co się wydarzyło.

Teraz zastanawiam się, w jaki sposób to opowiedzieć osobom, które nie mają styczności z systemami do wysyłki maili, jeśli ktoś się zapisuje na newsletter. Osoba na daną listę, na przykład na listę zainteresowanych może się zapisać w różny sposób. Takim podstawowym, najbardziej znanym to jest to, że ktoś się zapisuje, wypełniając formularz – podajesz swoje imię, podajesz maila i trafiasz na listę.

Jeśli ktoś już jest na moim newsletterze, a osobną grupą jest lista osób zainteresowanych, to mogę zrobić coś takiego i w newsletterze umieścić specjalny link i powiedzieć, że jeśli chcesz się dopisać do listy zainteresowanych Akademią, to możesz kliknąć sobie w ten link i zostaniesz zapisany/zapisana automatycznie, bo już u mnie na liście jesteś.

Ja takie coś miałam zrobione. Problem w tym, że w tym mechanizmie, który miał automatycznie zapisać mi osobę na listę zainteresowanych był pewien błąd, który sprawił, że na tę listę nie trafiło 30% osób. [śmiech] Czyli 30% osób nie otrzymało w odpowiednim czasie tej komunikacji na temat Akademii, która powinna do nich trafić.

Witki opadają. Wtedy mi witki opadły. Oczywiście, udało mi się to naprawić. Co prawda ręcznie trzeba było trochę poklikać i te osoby odpowiednio wszędzie pododawać i potem wysłać odpowiednią komunikację, co tam się zadziało. Ale w momencie kiedy masz naprawdę dużo pracy, jest też trochę stresu, bo robisz coś po raz pierwszy i w sumie ci to tak cholernie zależy, bo tak, cholernie mi zależało – taka rzecz sprawia, że człowiekowi witki schną i opadają.

Jednym z takich wniosków jest to, żeby zawsze sobie sprawdzać takie rzeczy. Przetestować sobie bardzo dobrze te rzeczy, które mają się dziać automatycznie za pomocą pewnych zewnętrznych systemów. Definitywnie sprawdzać.

Siódmy błąd

Siódmy błąd to jest taka trudność, która się pojawiła, ale była tak naprawdę nie do rozwiązania dla mnie na tamtym etapie. Ale wpłynęła w znacznej mierze na to, jak ja się czułam, jak ja się miałam. To znaczy idealnie byłoby dla mnie oddać komuś komunikację. Mam na myśli obsługę klienta. Być może odpowiadania na część maili, a być może w sumie to nie jest temat do oddania. Ciężko mi powiedzieć. Cały czas w tle jest to, że człowiek jest bardziej zmęczony przez to, ile ma rzeczy do zrobienia podczas takiej kampanii.

Jest dużo większa drażliwość i wrażliwość na różne rzeczy. Tak to działa u nas biologicznie u ludzi. Nie masz zasobów, jesteś mniej wyspaną osobą, to ta zdolność do takiej regulacji emocjonalnej jest na niższym poziomie. Drobne rzeczy potrafią urastać do jakiejś większej rangi. To są rzeczy, o których ja wiedziałam, że mogą nastąpić. Miałam teoretyczną świadomość. Czymś innym jest mieć świadomość, a czymś innym jest, kiedy taka sytuacja ciebie dotyczy bezpośrednio. Komunikaty od ludzi z zewnątrz potrafią być totalnie sprzeczne i totalnie przeciwne.

Idealnym tego przykładem są odpowiedzi na maile w kampanii, które potrafiłam dostawać. Z jednej strony, kiedy informowałam o webinarze, na którym opowiadałam o czterech głównych filarach, które sprzyjają naszej koncentracji, wypracowaniu sobie swojego sposobu na to, jak fajnie pracować. Jeszcze webinar był – do tego trzeba było się bardzo dobrze przygotować.

Komunikowałam mailowo o tym, że ten webinar jest. Było kilka takich maili przed tym webinarem z treścią. Oczywiście to nie jest tak, że takich maili mniej przyjemnych jest dużo, bo to jest naprawdę mniejszość. Jedna czy dwie sztuki otrzymałam takich, że za dużo tych maili, spamujesz tymi mailami, coś tam. Ale nie wypisały się te osoby z listą tak swoją drogą, przynajmniej wtedy.

Ja to mówię teraz dosyć lekko, natomiast pamiętam, że wtedy to mnie uderzyło i zestresowało. Ja pracowałam już wtedy z Kasią. Te maile były bardzo przemyślane i chyba całkiem spoko. Przynajmniej tak mi się wydawało. Zaczęłam wątpić w ogóle w sens wysyłania czegokolwiek.

Jakieś osoby będące w tym temacie, które mają więcej doświadczenia powiedziały mi: Monika, uspokój się, zawsze się znajdzie ktoś, komu nie będą pasowały różne rzeczy. Między innymi maile. To są najczęściej osoby, które czytają wszystko, a procent osób, które czytają wszystkie wiadomości jest niski i to jest normalne. Są też osoby, które czytają wszystko. Potrafiłam dostać takiego maila pojedynczego i kilka maili, w których ktoś mówił: dobrze, że przypominasz, bo sobie nie wpisałam do kalendarza, że ten webinar już jest zaraz.

Tak sobie teraz wzdycham, bo mam teraz do tego trochę większy dystans niż miałam wtedy, ale ja bardzo dobrze pamiętam emocje, jakie mi wtedy towarzyszyły. Te komunikaty mają naprawdę przeciwne znaczenie. Ktoś cię wręcz chwali, że tych maili jest tyle – to też jest złe określenie, bo to nie jest, że tyle, ale że przypominam o czymś. Jutro mamy webinar i jeśli chcesz być na żywo, to jest o tej i o tej godzinie. Przypomnienie w południe – czy widzimy się o 18? Albo że zapisy do Akademii kończą się konkretnego dnia.

Mimo tak przemyślanej komunikacji i że zdarzyła się osoba, której się maile nie podobały, to ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu – chociaż inne osoby też mnie ostrzegały, że na pewno znajdzie się ktoś, kto napisze, że przegapił coś. I tak, tak było. [śmiech] Dokładnie tak było. Ej, a ten webinar był wczoraj? No, był wczoraj. Przegapiłem. Było nagranie, więc można było obejrzeć nagranie, ale na żywo już ta osoba nie miała możliwości zadania pytania i porozmawiania sobie na chacie.

Idzie zgłupieć wtedy. Naprawdę w takich sytuacjach idzie zgłupieć. Myślę, że to jest taka trudność, która jest nie do rozwiązania, jeśli chce się odpisywać samodzielnie i być szczerym w tym, co się robi. Myślę, że to jest taka trudność, która będzie mi towarzyszyła w kolejnej kampanii. Sądzę, że nie oddam takiego czegoś komuś – nie zlecę komuś obsługi maili w trakcie kampanii, bo ludzie piszą do mnie. Ja chcę z tymi ludźmi rozmawiać. Zależy mi na tym.

Moją pracą do wykonania jest tak naprawdę praca z moją głową, która de facto potrafi być bardzo wymagająca. Mam nadzieję, że jeśli nie zajmujesz się tym tematem, to nie weszłam zbyt głęboko w niuanse i że jesteś w stanie coś dla siebie więcej wyciągnąć.

Kolejny błąd – brak notatek

Trzeci etap to już jest samo tworzenie kursu. To jest istotne, że to tworzenie kursu było rozciągnięte tak naprawdę na cały zeszły rok. Kiedy pracowałam nad kampanią, to też gdzieś w tle było to tworzenie kursu. A tak naprawdę ono się zaczęło jeszcze wcześniej, bo pierwszy błąd dotyczy tego, że nie miałam dobrych notatek z materiałów, które już dużo dużo wcześniej – 2021, 2022…

To nie jest tak, że tematem skupienia zaczęłam się zajmować nagle i robię z tego kurs. Ja potrzebowałam na własny użytek popracować nad swoją koncentracją, więc temat towarzyszy mi naprawdę od dłuższego czasu. Tych materiałów przerobionych przeze mnie jest bardzo dużo.

Zdałam sobie sprawę, że ja nie mam tak dobrych notatek jakby mi się przydały do kursu, więc potrzebowałam niestety te materiały poniekąd powtórnie przerabiać, żeby mieć pewne informacje czy powoływać się rzetelnie na informacje ze źródeł, z których korzystałam wcześniej. Oczywiście później rozszerzonych o moje doświadczenia.

Żeby dodać ci kontekst w liczbach, dlaczego ten błąd jest tak bardzo, bardzo istotny – jak ostatnio patrzyłam na spis źródeł, ponieważ do każdego modułu w Akademii jest spis źródeł i mam też taki spis główny – tam jest ponad 80 różnych źródeł. Książek, artykułów, wideo nagrań, stron. Przy czym to są materiały, które ostatecznie w Akademii zostały użyte. A wiesz mi, że nie wszystkie były materiały dobre, na które ja trafiałam, dużo też odpadło.

Wyobraź sobie skalę tego, jak bardzo dobre notatki by mi ułatwiły pracę podczas tworzenia kursu. Ale tego nie było. Teraz jestem mądrzejsza. [śmiech] Wiesz mi, że robię notatki ze wszystkich tego typu materiałów. Oczywiście jest to totalnie wolniejsze i nie zawsze mi się chce, bo czasami miałabym ochotę tak po prostu przeczytać.

Wiem, że samo przeczytanie takich materiałów daje trochę złudne uczucie postępu. Pewnie coś w tej głowie zostanie, natomiast bardzo trudno jest wyłuskiwać jakieś takie niuanse z głowy, bo po prostu one nie zostaną przy samym przeczytaniu. A kiedy człowiek pracuje nad jakimś materiałem w taki sposób notatkowy, to to jest zupełnie inny poziom przyswajania i przetwarzania informacji. Na tym błędzie akurat już się uczę.

Chciałam zrobić za duży kurs

Dziewiąty błąd jest taki, że chciałam zrobić duży kurs, nie robiąc wcześniej nic w mniejszej skali. Ten błąd naprawiłam, tworząc kursy jak skupić się w krótkich odcinkach czasu, który jest pewnym wycinkiem materiału. Nie wycinkiem z Akademii, tylko pewnym konkretnym elementem związanym z tematyką skupienia. Bardzo specyficznym, bo krótkie odcinki są specyficzne i do tego tematu warto podejść zupełnie inaczej. Dlatego to był bardzo dobry materiał na krótki kurs.

No właśnie, tylko to wszystko się zadziało w tym samym czasie. To nie było tak, że ja najpierw pomyślałam: a, zrobię taki krótki kurs, a potem robiłam całe przygotowanie związane z Akademią Skupienia. Tylko najpierw był pomysł na Akademię, a później dzięki Marcie Zawadowskiej powstał kurs, jak skupić się w krótkich odcinkach czasu.

Dzięki temu, że ten krótszy kurs był nagrywany, zanim nagrywałam Akademię, to przyznaję, że mogłam się na nim nauczyć pewnych rzeczy i do Akademii podejść inaczej. Tak faktycznie było. Wiele osób, które są związane z branżą wydawania kursów online czy w ogóle tworzenia produktów online twierdzi, że to jest dobra rzecz, żeby jako swój pierwszy produkt zrobić coś, co jest większe i droższe, merytorycznie większe, bo już masz potem ten produkt flagowy, coś, co najbardziej oddaje twoją ekspertyzę. Tak mówią.

Ja nie wiem, co na ten temat myślę. Z perspektywy osoby, która po raz pierwszy to robiła. Myślę sobie, że z jednej strony tak, ale z drugiej strony na tych mniejszych rzeczach mam wrażenie, że łatwiej się jest nauczyć i zrobić potem inaczej, wykorzystać tą wiedzę w robieniu czegoś większego.

Wiele osób, które wydały swój pierwszy kurs online mówią, że gdyby wiedziały, że tyle jest za tym wszystkim pracy, to by tego nie robiły. Ostatecznie chyba te osoby są zadowolone z tego, że jednak te ich kursy powstały. Ja też jestem zadowolona z tego, że Akademia powstała – oczywiście. Chociaż ten podcast jest trochę murmurandem narzekania. [śmiech]

Nie to jest moim celem, tylko podzielenie się swoim doświadczeniem. Natomiast ciężko mówić o błędach i wyzbyć się narzekania w tle. Ja jestem absolutnie dumna z tego przedsięwzięcia. Pomijając t te momenty, w których dopada mnie syndrom tudzież fenomen oszusta i myślę, że zrobiłabym to jeszcze na pięć innych sposobów. Nadal mnie ten temat nie opuszcza, natomiast pracuję nad tym.

Być może byłoby tak, że gdybym wiedziała, ile za tym pracy stoi, to byłabym trochę bardziej zniechęcona do robienia tego, bo to jest po prostu przytłaczające. Ten ogrom rzeczy. O większości z nich tak naprawdę nie masz pojęcia. Masz trochę większe, jeśli masz jakiś kurs o wydawaniu kursów, gdzie ktoś ci podpowiada pewne rzeczy.

Ja taki mam, ale to nie zmienia faktu, że jest zupełnie czymś innym słuchać o tym, jak się robi kurs i owszem, mieć te podpowiedzi, ale kiedy przychodzi prawdziwe życie i implementacja tego wszystkiego w praktyce, to to robi zupełnie inne wrażenie i jest na zupełnie innym poziomie trudności.

Tu dochodzę do jednej z najważniejszych trudności, która mi towarzyszyła przez praktycznie cały ten czas, a szczególnie już podczas tworzenia potem materiałów, kiedy było po sprzedaży kursu, kiedy dołączyło dużo więcej osób niż ja się spodziewałam. Naprawdę!

Mówię to uśmiechając się i z lekko wilgotnymi oczami, bo te osoby mi zaufały i w pewnym sensie dodały wiatru w żagle. Sprawiły, że moje skrzydła mogły zacząć działać. Tych osób było dużo więcej niż się spodziewałam.

Presja wewnętrzna

To, co mi towarzyszyło przez ten cały czas tworzenia to presja wewnętrzna, której bym prawdopodobnie nie odkryła, gdybym nie podjęła się tego przedsięwzięcia. W normalnej pracy ja też taką presję odczuwam. Celowo mówię „wewnętrzna”, bo ona najczęściej wynika z tego co ja sobie myślę, że powinnam robić.

To nie jest tak, że ja otrzymywałam jakiekolwiek komunikaty z zewnątrz, bo nie było ani jednej osoby, która by powiedziała cokolwiek na temat tego, że chciałaby szybciej te materiały albo inne materiały. Raczej wręcz przeciwnie. W pewnym sensie – na tyle na ile potrafiłam z moim obecnym umysłem – zaopiekowałam ten temat.

W ofercie było wprost zakomunikowane, że to jest przedsprzedaż czy edycja VIP – jakkolwiek to nazwiemy – gdzie ja będę tworzyła sukcesywnie materiały i będę dawała znać, kiedy się pojawią kolejne na platformie. Szacuję, że jeden moduł zajmie tyle i tyle. Oczywiście, że te moje pierwotne szacunki nijak się potem miały do rzeczywistości, więc na bieżąco te szacunki trochę zmieniałam i dawałam osobom znać. One miały tę świadomość.

Ale moja głowa mieliła mi ciągle, że to kurde tyle zajmuje, a być może mogłabym to zrobić inaczej. To było w tym procesie największe zło. Przesadzam oczywiście, natomiast tworzenie materiałów do Akademii Skupienia obnażyło pewne moje trudności, z których zupełnie nie zdawałam sobie sprawy wcześniej. A właściwie nie zdawałam sobie sprawy ze skali tych trudności. Bardzo męczące psychicznie.

Plus jest taki, że mam tego świadomość i mogę nad tym popracować, bo wcześniej nie zdawałam sobie z tego sprawy. Gdybym przed Akademią wiedziała, że mój mózg potrafi w takie meandry wejść tej presji, to myślę, że chyba bym się wcześniej tym zajęła, żeby z kimś popracować nad tym, bo potem to jest po prostu upierdliwe i de facto zaburza skupienie w pewnym sensie, bo odciąga ciebie od tej faktycznej pracy, utrudnia sam proces kreatywny. Generalnie jest upierdliwe i nieprzyjemne samo w sobie.

Podsumowując, co by mi najbardziej ułatwiło tworzenie tego kursu, co by pozwoliło uniknąć może nie tyle lawiny błędów, ale jeden błąd potrafił pociągnąć za sobą kolejne czy jedna trudność wynikała z jakiejś poprzedniej, to byłaby przede wszystkim praca mentalna nad umysłem. Gdybym wiedziała wcześniej o tym, że tak potrafię mieć, to miałabym więcej przestrzeni, więcej czasu na to, żeby ten temat zaopiekować.

Dobre notatki jako druga rzecz, która by mi absolutnie ułatwiła tworzenie kursu. Być może wtedy ta presja wewnętrzna by się tak bardzo nie uaktywniła, bo szłoby to szybciej. A przez to, że ja potrzebowałam pracować dużo bardziej z tymi materiałami jeszcze, na przykład z badaniami naukowymi, które czyta się zupełnie inaczej niż książkę, patrz – mniej przyjemnie, nawet jeśli potrafi się to robić – być może wtedy samo tworzenie byłoby łatwiejsze i nie byłoby presji.

Ale tak, bardzo dobre notatki tworzone na bieżąco z materiałów, które na swoje potrzeby konsumuję, a nie w trakcie pracy nad treściami. Bardzo szczegółowe rozpisanie tego, co jest do zrobienia z doszacowywaniem czasu potrzebnym na realizację czegoś.

Złudzenie planowania

Ostatni punkt jest hipotezą, bo tak jak ci po drodze wspominałam – to też mogłoby być blokujące. Na takiej zasadzie, że kurna, jak jest z tym tyle roboty, to ty Torkowska tego nie rób, to może lepiej to rzucić w cholerę, może nie warto. Taki efekt blokady. Mogłoby tak być. Ja sobie hipotetyzuję. To, że jest mi tak trudno, mimo iż zajmuję się tym tematem i pewnie te moje doszacowywania są lepsze niż byłyby, gdybym nie miała tego doświadczenia to to jest znane zjawisko złudzenia planowania.

W jednym z pierwszych odcinków o nim opowiadałam. Znane wszędzie. Jednostkowo w naszych życiach, ale też w wielkich projektach z milionowymi budżetami, które mają zostać wykonane w określonym czasie – budowa czegoś powiedzmy. W Poznaniu na Euro miało być dużo różnych rzeczy. I ich nie było. [śmiech] Niektóre przedsięwzięcia zostały skończone ileś lat później. To jest ogólnie znane zjawisko.

To, jak możemy jemu przeciwdziałać – jeśli robimy coś po raz pierwszy i nie mamy własnego doświadczenia, to bazować na doświadczeniu cudzym, jeśli mamy dostęp do takich danych. Czyli ktoś ci powiedział, że jeden moduł z kilkunastu lekcji tworzył 2 tygodnie. To był mój przykład. Tylko ja nie uwzględniłam, że ta inna osoba nie miała dodatkowej pracy i była na trochę innym etapie biznesowym i miała większe kompetencje w tym zakresie niż ja. Umiejętność nagrywania i tworzenia materiałów.

To doświadczenie cudze bywa czasami średnim odnośnikiem, ale zawsze to jakiś niż żaden. Szczególnie jeśli jesteśmy na początku. A złudzenie planowania – bardzo pomaga to, o czym powiedziałam – to szczegółowe rozpisanie. Ale takie ze skrupulatnością do każdego zadania z oszacowaniem jakiegoś czasu, które to zadanie zajmie i dodaniem 30% więcej. Czyli 130% tego czasu, który pomyślałam, że będzie mi potrzebny jako taki bufor na przeróżne sytuacje nieprzewidziane, który potem daje nam przestrzeń na to, żeby zaopiekować te rzeczy.

A już kolejnym razem, przy kolejnym kursie czy jakimś przedsięwzięciu, to mamy już doświadczenie własne, które zawiera też nasze własne ograniczenia. Czyli na przykład moją presję, z czego nie zdawałam sobie sprawy albo tego, że nie zrobiłam wcześniej tych notatek i potrzebowałam pracować nad nimi w trakcie.

To są takie typowo moje rzeczy. Być może ktoś wcześniej nie popełnił tych błędów i mógł zrobić inaczej. Tyle ode mnie na ten temat. Odcinek dłuższy niż zwykle, bo temat obszerniejszy niż zwykle. Nie skłamię mówiąc, że zbierałam do niego notatki kilka miesięcy. Dziękuję ci za twój czas, słyszymy się za 2 tygodnie! Do usłyszenia!

Przypominam, że możesz się zapisać na listę zainteresowanych Akademią Skupienia na www.akademiaskupienia.pl/lista. Ciao!


Podobał Ci się odcinek?

SPRAWDŹ NEWSLETTER
Darmowe listy o produktywności bez spiny i organizacji życia w praktyce. Bezpośrednio na Twoją skrzynkę e-mail.

Zdjęcie: Lacie Slezak


Przeczytaj też

Zostaw komentarz

Strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Ok, lubię ciasteczka Czytaj więcej