Osoba odpoczywająca na hamaku, obok rudy pies

O nielubianej bezczynności, czyli czy zawsze trzeba robić coś „produktywnego” [#057]

przez Monika Torkowska
Czas czytania: 17 min

Bezczynność kojarzy się negatywnie – z przepalaniem czasu, z marnowaniem zasobów, z niewykorzystywaniem okazji i własnego potencjału. A co jeśli zakwestionujemy te pierwsze skojarzenia? Czy zawsze trzeba robić coś produktywnego? A jeśli nie, to jak na takie bezproduktywne rzeczy znaleźć czas?

Posłuchaj odcinka i zapisz się: Spotify | Apple Podcasts | Google Podcasts | YouTube | RSS | wszystkie platformy

Wymienione w tym odcinku

Warto sprawdzić

Podkast do czytania

W tym odcinku

O bezczynności słów kilka

Temat dzisiejszego odcinka idealnie pasuje do jego sloganu – mamy o odpuszczaniu w tym sloganie, o robieniu i o odpoczywaniu. A dzisiejszy temat to bezczynność. Bezczynność, która była elementem mojego ostatniego miesiąca, czyli sierpnia, bo odcinek nagrywam w ostatni dzień sierpnia 2023 roku, który jest miesiącem eksperymentu bez social mediów, czyli bez korzystania z Instagrama, z Facebooka, z YouTube’a na potrzeby rozrywkowe.

Zupełnie mnie nie było, zupełnie nie konsumowałam żadnych treści. Nie tylko nie tworzyłam biznesowo, ale też nie konsumowałam. Właśnie ten eksperyment posłużył mi jako inspiracja do tego odcinka. Bywały takie okresy, szczególnie wieczorem, kiedy już nie miałam ochoty ani słuchać żadnego podcastu, ani czytać książki. Na YouTube nie wchodziłam, wiadomo. Też za wcześnie było, żeby pójść spać. Było mi bardzo niewygodnie z tym stanem.

Można pomyśleć, że Torkowska nie miała kurna nic do roboty. Przecież sprzedała niedawno kurs. I co? Nie miała co robić? Oczywiście, że miała co robić. Co z tego, że jeszcze jest kurs do nagrywania, skoro tutaj odpowiedni stan i nie mam na myśli chęci do tworzenia, absolutnie nie jest potrzebny odpowiedni stan, gdzie pewne rzeczy związane z tymi tematami są w głowie przeprocesowane na takim głębszym poziomie.

One już przeprocesowane były na poziomie sprzedawania Akademii Skupienia, stąd też była agenda i drafty do wielu lekcji. Natomiast czymś innym jest agenda i drafty, a czymś innym jest już stworzenie takiego materiału, który mnie będzie satysfakcjonował, który ludzi przeprowadzi w zgodny z moimi standardami sposób.

Tutaj dzielę się jednym z wniosków, bo jest to moja codzienność po pracy – praca nad tym kursem. Tworzenie takich materiałów różni się absolutnie od wszystkiego co do tej pory robiłam. Absolutnie. Tego się powiem szczerze nie spodziewałam, ale właściwie skąd miałam wiedzieć? Przecież nie tworzyłam nigdy wcześniej kursu.

Stworzyłam wcześniej mniejszy kurs, o którym jeszcze dzisiaj powiem, natomiast on był zaraz obok Akademii, więc jeszcze pewne rzeczy mi się w głowie nie zdążyły przeprocesować i on był też robiony odrobinę inaczej. Nie dało się tej bezczynności w sensowny sposób zagospodarować tworzeniem materiałów, bo po prostu nie było przestrzeni w głowie. Kończyłam z robieniem nic. Nic to było picie Anatola na kanapie z psem, patrzenie w przestrzeń i myślenie.

Produktywnie, czyli jak?

W tytule pojawiła się fraza „robić coś produktywnego”. No i teraz pytanie – produktywnie, czyli jak? To zależy jaką tak naprawdę definicję przyjmiemy. Moja jest taka, że produktywność to jest robienie właściwych rzeczy we właściwym czasie we właściwy sposób i jeszcze może z właściwych powodów, bo to też ma całkiem duże znaczenie.

Wtedy w tej wspomnianej przeze mnie sytuacji, czyli że nie miałam już przestrzeni na to, żeby ani nic konsumować, ani nic wytworzyć – to, co zrobiłam, czyli bezczynność, a tak nazwijmy siedzenie z kubkiem kawy zbożowej i z psem na kanapie jest najsensowniejszą rzeczą, którą mogłam wybrać.

Mówi to do Ciebie teraz świadoma Monika, która ma przetrenowany mózg w tym temacie, zaliczyła jeszcze psychoterapię i naczytała się bardzo wielu książek. To jest wątek, który akurat dosyć często wracał mi na terapii – ja mam takie dwa wątki w głowie albo dwa mózgi. Mózg, który został wychowany w pewien sposób i wzrastał w pewnym środowisku, w pewnej kulturze, która gloryfikowała zachowania, które są dalekie od odpoczynku i dbania o siebie.

Ta druga Monika, która wykonała jakąś pracę nad sobą – drugi mózg Moniki, która wykonał jakąś pracę nad sobą – który skorzystał z terapii, coachingu i innych takie rzeczy, które można byłoby tutaj wrzucić do tego worka, który wie, że te poprzednie schematy są toksyczne, w których funkcjonowała. Wie, że nie chce tak funkcjonować, dlatego teraz stara się podejmować i robi wszystko co w jej mocy, żeby podejmować decyzje, które będą jak najbardziej dalekie od tych wcześniejszych schematów.

Nigdy nie twierdziłam i nie twierdzę, że to zawsze mi wychodzi. Powiedziałabym, że zaliczam jakieś porażki w tym zakresie, ale też nigdy tego nie ukrywałam. Raczej byłam bardzo szczera z Wami w tym kontekście. Tak po prostu jest. To była najsensowniejsza rzecz, którą mogłam na poziomie świadomym zrobić. Oglądanie czegoś – abstrahując od tego, że z YouTube’a nie korzystałam na potrzeby rozrywki – to byłby kolejny bodziec. Słuchanie jakiegoś podcastu to też kolejny bodziec. Znowu konsumowanie czegoś. To jest taki moment, kiedy nie jesteś w stanie wycisnąć nic z siebie.

Oczywiście można byłoby sprzątać czy robić inne rzeczy, pierdoły z listy. Większość z nas jakieś pierdoły na liście ma, które nie są w żaden sposób naglące, ale twierdzimy, że kiedyś trzeba je zrobić i dlatego na tych listach są. Albo co gorsza – są w głowie. Tylko pytanie – czy to dobrze, żeby każda najdrobniejsza chwila była wypełniona robieniem czegoś uznawanego przez jakieś nasze wnętrza albo przez kogokolwiek z zewnątrz za wartościowe? Dlaczego do takiego nicnierobienia trudno jest się przyznać? Przynajmniej w pewnych kręgach.

Dla mnie odpowiedzią jest taki kult pracy, w którym wiele osób z mojego pokolenia wzrastało. To właśnie z nim wiąże się taka potocznie rozumiana produktywność, czyli nie taka jaką ja podałam definicję: robienie właściwych rzeczy we właściwym czasie we właściwy sposób. Czyli właściwą rzeczą kiedy jesteś zmęczona to jest odpocząć. Tak, to jest wtedy właściwa rzecz.

Tylko ta taka opacznie rozumiana produktywność, potocznie czy płytko, bardzo płytko, krótkowzrocznie rozumiana będzie Ci mówiła, że wyśpisz się po śmierci, zaciśnij zęby i zrób to, co masz na liście. Nieważne że już zapożyczasz paliwo z kolejnych dni. Mówię to trochę wzdychając jako osoba, która była częścią tego zjawiska. Nie tyle, że ja wyznawałam ten kult pracy w stosunku do innych osób, tylko że ja się tak taplałam w baseniku tego.

Czyli że był taki czas dosyć dawno temu, ale może za parę lat stwierdzę, że nie wyszłam z tego basenu i jeszcze w 2023 roku siedziałam na jego brzegu, kto wie, tylko bardziej pływałam, bo ktoś mnie do tego basenu wsadził, a ja nie wiedziałam, że można z niego wyjść i nie mieć z nim nic do czynienia.

Bezczynność bywa nielubiana

Zobacz jakie to wszystko jest popieprzone. Teraz będę bardzo generalizować. W wielu kręgach odpoczynek jest nieproduktywny, bezczynność jest nielubiana, a pracowanie ponad siły jest hołubione. Jeszcze dostaniesz medal cierpiętnicy albo cierpiętnika. W pracy jesteśmy zmęczeni, więc nie działamy tak wydajnie jakbyśmy mogli. Po pracy myślimy o tym, że ta robota poszła tak sobie, więc tak naprawdę się nie relaksujemy, bo po pracy myślami jesteśmy w pracy.

A jednocześnie cała masa czasu ucieka albo w social mediach, albo w krótkich chwilach, które mijają nam każdego dnia zupełnie niepostrzeżenie i nie są ani momentem dla siebie, ani czasem na pchnięcie czegoś do przodu. Co robić, jak żyć? Dla mnie taką odpowiedzią jest szukanie złotego środka.

Celowo mówię szukanie, a nie znalezienie go, bo im bardziej zagłębiam się w jakiś temat, tym mniej takiej silnej kategoryczności w tym, co mówię. Widzę to bardzo wyraźnie. Tym więcej odcieni szarości dostrzegam. Jest to dosyć niewygodny stan. Jak myślę długofalowo to pewnie jest dobry, bo wydaje mi się, że mało rzeczy jest typowo czarno-białych.

Widzę ogromną wartość w umiejętności niebycia. Niebycia zajętą, niebycia jakąś tam. Widzę ogromną wartość w umiejętności nierobienia, zatrzymania się, przyjrzenia się swoim myślom. To w takich właśnie chwilach rodzą się najciekawsze myśli, najciekawsze pomysły, jakieś przełomowe przemyślenia. Tak, to wymaga umiejętności zwolnienia. Niekoniecznie takiego nagłego zatrzymania się, bo taki chomik, który nagle zatrzyma się w kołowrotku jeszcze chwilę się na nim utrzyma, a potem jak już siła odśrodkowa będzie niewystarczająca to spadnie.

Widzę wartość w złapaniu się, szczególnie wieczorami na takiej potrzebie zabijania bezczynności. To złapanie się to dobry początek, żeby nie sięgnąć od razu po telefon kiedy widzisz, że nic nie robisz, zostać w tym miejscu gdzie jesteś, zobaczyć co się stanie, zobaczyć co się pojawi w głowie. Może właśnie się odpala cała armia ocen, że siedzisz bezczynnie, że nic nie robisz, że to, tamto, siamto czeka.

Dla mnie to było niewygodne. Być może Ty nie doświadczysz takiej niewygody. Dla mnie to było niewygodne z różnych powodów. Oczywiście te rzeczy z przeszłości, które wiążą wartość człowieka z pracą to one nadal potrafią mi dźwięczeć w głowie. Tylko niekoniecznie traktuję teraz już jako swój głos, potrafię je złapać.

Było mi też trudno na tym poziomie, że mam Akademię Skupienia, do której materiały ciągle tworzę i oczekiwałam trochę od siebie, że to będzie szło w większym tempie. Już w pewnym momencie zauważyłam, że bardzo trudno jest to tempo zwiększyć. Tak po prostu. Właśnie z tego powodu, że to jest zupełnie inny rodzaj wysiłku intelektualnego, z którym do tej pory naprawdę nie miałam do czynienia.

Mam poczucie, że początki programowania to w ogóle był pikuś przy tworzeniu takich materiałów edukacyjnych. [śmiech] Ale dźwięczało mi w głowie to, że ty teraz siedzisz Torkowska i coś rozkminiasz. Nawet jeśli to było związane z Akademią, ale nie piszesz jeszcze dokładnie tych konspektów.

A przecież siedzenie i myślenie to nie jest pisanie. Sęk w tym, że to myślenie i to rozkminianie to jest ten etap, który z boku wygląda jak nic nierobienie, a jest absolutnie niezbędny do tego, żeby stworzyć dobry materiał po prostu. To jest trudne. Przynajmniej było dla mnie.

Chyba takim największym nie chcę powiedzieć gwoździem, bo samo tworzenie materiałów do Akademii daje mi ogromną radość i ogromną satysfakcję, natomiast było trudne w zestawieniu z możliwościami własnego umysłu. Z pewnymi zasobami, które są wyczerpywalne i nie odnawiają się na pstryknięcie palcami. Być może byłam w stanie te rzeczy lepiej zauważyć. To, jak podchodzę do własnej bezczynności dzięki temu, że jeszcze w sierpniu realizowałam kurs MBSR, czyli o metodzie redukcji stresu opartej na uważności. Tam było całkiem sporo przyglądania się temu jak się mamy w różnych stanach.

Myślę, że gdybym ani nie miała miesiąca bez social mediów, ani nie miałabym tego mindfulnessu w sierpniu w takiej intensywnej formie to być może wpadłabym w taki stary schemat, który kazał mi uciszać zmęczenie, zawsze robić coś produktywnego w tym płytkim rozumieniu i pewnie bym wieczorami codziennie do późna w nocy cisnęła Akademię i szybko bym się wypaliła, bo do takiego stanu już mnie to parę lat temu doprowadziło.

Okej, jest to dyskomfortem znosić siebie w takiej „bezczynności”. Ale z innej strony jest to kolejny krok do zauważenia pewnych rzeczy w sobie. Innym elementem związanym z poszukiwaniem złotego środka, o którym powiedziałam wcześniej to jest to, że ja też dużą wartość widzę w optymalizowaniu tego jak działam. To wiesz z treści, które tworzę. Wynika to z mojej historii w pewnym sensie.

Najwięcej czasu ucieka w krótkich chwilach

Widzę dużą wartość w optymalizowaniu tego jak pracuję, jak zarządzam swoimi zadaniami. Odkrywa się tego zupełnie inny, nowy wymiar, kiedy chce się rozwijać jakiś swój projekt dodatkowo. Najwięcej tego czasu ucieka właśnie w krótkich chwilach. Czasami człowiek ma tak, że jest 15 minut do jakiegoś spotkania, wyjścia i już człowiek ma takie poczucie, że to już nie warto czegoś tam robić, to już tak sobie przeczekam. Albo te kilkuminutówki spędzone na Instagramie czy Facebooku.

Oczywiście te kilkuminutówki się potrafią przerodzić w pół godziny i w godzinę, jeśli się odpowiednio wcześnie nie złapiemy. Ja doskonale zdaję sobie sprawę, że są różne sytuacje nasze życiowe i one wynikają z naszych różnych wyborów i że sama umiejętność tego, żeby odpowiednio zarządzać takimi krótkimi odcinkami też jest ważna.

Nie powiem że po to, że żeby robić więcej – tylko na przykład, żeby wygenerować sobie czas na bezczynność. Kiedy studiowałam, a wymyśliłam sobie, że będę studiować dwa kierunki od pewnego momentu – jak słuchasz wszystkich odcinków to pewnie wiesz, bo ten wątek wraca i on pewnie będzie wracać, bo był taką szkołą, że nie chciałabym sobie drugi raz fundować podobnej. [śmiech] Kiedy studiowałam dwa kierunki to było tak, że ja wyrywałam z dnia pojedyncze chwile. Tak naprawdę trochę z doskoku realizowałam jakieś zlecenia IT. To były zlecenia na godzinę.

W ten sposób dorabiałam – tu 15 minut, tam 15 minut. Takie cztery 15-minutówki w ciągu dnia to jest godzina pracy po prostu. A gwarantuję Ci, że było ich więcej. Wiem, bo pamiętam. Pewnie po umowach jestem w stanie sobie to nawet sprawdzić. Potem zaczęłam pracę w korporacji. Skracając cały ten wywód – przyszedł taki moment, gdzie zostałam przełożoną. Poza tym, że programowałam, że był taki projekt techniczny to ja też byłam przełożoną i w zespole pełniłam rolę liderską. Naprawdę wierz mi, poziom poszatkowania mojego kalendarza to był jakiś absurd.

Wygospodarowanie w tamtym czasie jakiejś dłuższej sesji na wejście w pełne skupienie, na sesję ciągłej pracy to było coś mega trudnego. W różnych sytuacjach zawodowych bardzo przydała mi się umiejętność obejścia trochę tego, że mam takie krótkie odcinki. Ty możesz takie krótkie odcinki czasu mieć z różnego powodu. Możesz chcieć w ten sposób sobie zrobić czas na bezczynność. Jeśli mamy tak poszatkowaną pracę i ona się rozciąga na cały dzień to ten wieczór się skraca, bo później kończysz pracę albo jakieś inne drobne rzeczy musisz zrobić po pracy, bo wcześniej te sloty puste nie zostały wykorzystane, zostały przebimbane, nie odpoczęłaś/nie odpocząłeś w tym czasie.

Teraz to się śmieję sama do siebie, bo mam poczucie, że może brzmieć to trywialnie. Przestaje być trywialne w momencie kiedy człowiek się przez kilka dni temu przyjrzy ile czasu trochę bez sensu przepala. Bez sensu przepalonym czasem nie będzie to, że Ty kilka minut odpoczniesz. To jest dobrze wykorzystany czas, kiedy tego odpoczynku człowiek potrzebował. Ale biorąc pod uwagę, że zwykle nie potrafimy odpoczywać, zwłaszcza w takich krótkich odcinkach, tylko częściej sięgamy po telefon czy w jakiś inny sposób próbujemy sobie ten czas przykryć to tak się nie dzieje najczęściej. Można trochę ten system sobie obejść i nauczyć się świadomie zarządzać i świadomie wykorzystywać te krótkie odcinki czasu.

Jak skupić się w krótkich odcinkach – mój kurs

Tutaj wjedzie moment na autopromocję, bo dokładnie w tym temacie stworzyłam swój pierwszy kurs video, który nosi tytuł „Jak skupić się w krótkich nieplanowanych odcinkach czasu?” – bardzo skondensowane, kilkanaście lekcji, godzina z kawałkiem materiału. Do przyswojenia po to, żeby być sobie w stanie, jeśli masz taką potrzebę, jeśli masz taką ochotę nauczyć się tego, jak sobie takimi krótkimi odcinkami zarządzać. Szczególnie kiedy one się pojawiają nagle w sposób niespodziewany, ale też kiedy są zaplanowane. Ja też wyjaśniam w kursie, że dlaczego, że coś jest planowane lub nieplanowane nie ma różnicy. To jest umiejętność, która się po prostu przydaje.

Bardzo trudno jest o bezczynność, kiedy nam czas przez palce przecieka, bo dni się rozciągają. Niestety mówię Ci tu z mojego doświadczenia. Ja opowiadam o tym czasie kiedy studiowałam dwa kierunki jako o czasie trudnym, bo de facto był to trudny czas. Natomiast potrafię też trochę cofnąć się myślami – to jest odtwórcze.

Ja sięgam do wspomnień, które mogą się różnić od tego, co faktycznie było. Natomiast widzę z perspektywy czasu, że ja mogłam część tych rzeczy zrobić inaczej i mogłam na zupełnie innym poziomie zarządzać tymi krótkimi odcinkami czasu i byłoby mi dużo lżej. Okej, ja część z nich wykorzystywałam na pracę. To było wszystko w chaosie – gonisz swój własny ogon. To trochę tak wyglądało.

Ja teraz mam stosunkowo mało takich krótkich rzeczy. Naprawdę mało mam takich krótkich rzeczy, bo charakter mojej pracy wygląda zupełnie inaczej i moja sytuacja prywatna zupełnie inaczej wygląda. Ale z ogromną chęcią nadal korzystam z tych metod, z tych zasad, z tych podejść, które sobie wypracowałam na przestrzeni lat, które są bezpośrednio związane z pracą w takich krótkich odcinkach czasu.

Jeśli masz ochotę to bardzo serdecznie chciałabym Cię zaprosić do tego kursu. Jeśli martwisz się, że nie masz czasu go przerobić – no cóż, pomyśl. Obstawiam, że przez 365 dni jesteś w stanie wygenerować 70-80 minut na to, żeby zdobyć pewne kompetencje i dowiedzieć się, jak można tymi krótkimi odcinkami czasu nauczyć się zarządzać. Kurs znajdziesz na mojej platformie nierozpraszalnosc.pl. Link do całego opisu kursu i szczegółów co tam znajdziesz oczywiście zostawię Ci w opisie.

Jeśli tylko masz ochotę – zerknij! Zachęcam Cię! Przygotowałam tam też dwa bonusy, dwa gotowe szablony, które kilkoma kliknięciami możesz sobie skopiować do siebie i mieć matrycę, na której będziesz pracować nad tymi krótkimi odcinkami. Ja oczywiście wyjaśniłam w jaki sposób z nich korzystać. Zerknij, zobacz, czy to jest coś dla Ciebie, podejmij na podstawie tego decyzję. Ja Cię bardzo serdecznie zapraszam.

Czy zawsze trzeba robić coś produktywnego?

Podsumowując w kontekście pytania, które postawiłam na początku tego odcinka, a właściwie w tytule tego odcinka – jeśli przyjmiemy moją definicję produktywności, to czy zawsze trzeba robić coś produktywnego? Ja powiem, że warto robić coś produktywnego. Jeśli Twoja definicja produktywności brzmi tak, żeby robić właściwe rzeczy we właściwym czasie we właściwy sposób z właściwych powodów. To wtedy tak. Wtedy kiedy masz już wszystkiego dość bezczynność będzie dobrym wyborem. Odpoczynek kiedy człowiek jest zmęczony będzie również dobrym wyborem. Wtedy warto tak robić.

Ale jeśli przyjmiemy mainstreamową definicję produktywności to nie. Dobrze jest pozwolić sobie na bezczynność z jednej strony, z drugiej strony być może nie przepalać krótkich kawałków czasu na pierdołach, skoro można je później zsumować i właśnie na takie rozkoszne nicnierobienie przeznaczyć.

Dziękuję Ci za wspólnie spędzony dzisiaj czas, a my słyszymy się już za 2 tygodnie w kolejnym odcinku podcastu, w którym opowiem Ci o wnioskach z mojego eksperymentu z miesiąca bez social mediów. Do usłyszenia!


Podobał Ci się odcinek?

SPRAWDŹ NEWSLETTER
Darmowe listy o produktywności bez spiny i organizacji życia w praktyce. Bezpośrednio na Twoją skrzynkę e-mail.

Zdjęcie: Drew Coffman


Przeczytaj też

Zostaw komentarz

Strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Ok, lubię ciasteczka Czytaj więcej